- Jesteśmy coraz bardziej oswojeni z koronawirusem. Nie ma lekarstw, ale wiemy więcej o tym jak opiekować się pacjentami, – mówi nam Kamil Barczyk, dyrektor szpitala w Bolesławcu, jednego z trzech w naszym regionie, do którego trafiają osoby z COVID 19, chorobą wywoływaną przez koronawirusa. - Ostatni zgon w naszym szpitalu mieliśmy w czerwcu albo w lipcu - zaznacza. Wiosną w tym miejscu umierało nawet kilka osób dziennie.
W sobotę wojewoda poinformował o 57 nowych zakażeniach koronawirusem na Dolnym Śląsku. Za to liczba osób hospitalizowanych z powodu Covid-19 spadła o kilkanaście. W całym regionie było ich łącznie 83.
- Udało się opanować sytuację w zakładach opiekuńczo – leczniczych i domach pomocy społecznej. - To właśnie z powodu zakażeń w tych placówkach przybywało najwięcej pacjentów – przekonuje dyrektor. Teraz pogotowie przywozi do szpitali tylko te osoby, które są w poważniejszym stanie – bardzo osłabione, z dusznościami. - Mamy coraz większe doświadczenie jak opiekować się chorymi w najcięższym stanie, tymi, którzy przebywają na oddziale intensywnej opieki medycznej.
Jeszcze w marcu, na początku epidemii, do szpitala trafiał każdy zakażony. Pierwszą osobę zakażoną odesłała do domu wrocławski zakaźnik, ordynator oddziału w szpitalu na Koszarowej prof. Krzysztof Simon. - Żaden system zdrowia na świecie nie wytrzyma hospitalizacji pacjentów bez objawów klinicznych, choć mających kontakt z osobami zakażonymi – tłumaczył profesor.
