Losy katów Powstania Warszawskiego i ich ofiar. Tak wyglądała powojenna "sprawiedliwość"

Anna Piotrowska
Anna Piotrowska
SS-Gruppenführer Heinz Reinefarth (po lewej) wraz z żołnierzami 3 Pułku Kozaków.
SS-Gruppenführer Heinz Reinefarth (po lewej) wraz z żołnierzami 3 Pułku Kozaków. Domena publiczna
Erich von dem Bach-Zelewski, Heinz Reinefarth i Oskar Dirlewanger – to główni niemieccy kaci, odpowiedzialni za masowe mordy mieszkańców Warszawy latem 1944 roku. Nie oszczędzali nikogo: dzieci, kobiet, starców. Łącznie podczas dwóch miesięcy Powstania Warszawskiego zginęło 180 tys. cywilów. Za swoje zbrodnie nigdy nie zostali osądzeni. Jakże odmienny los spotkał tych, którzy cudem uszli z życiem z niemieckiego piekła.

Spis treści

Kaci powstańczej Warszawy. Zbrodnia bez kary

– Każdego mieszkańca należy zabić, nie wolno brać żadnych jeńców. Warszawa ma być zrównana z ziemią. To będzie przestroga dla całej Europy – brzmiał rozkaz Heinricha Himmlera wydany w reakcji na wybuch powstania w Warszawie.

Do wykonania tego zadania do walczącej polskiej stolicy skierowano dodatkowe siły. Te wykonały go z iście niemiecką precyzją. Żołnierze III Rzeszy, dokonując najstraszniejszych i najbardziej brutalnych zbrodni.

"Rozkazy Himmlera brano dosłownie. Potyczki z obrońcami miasta z Armii Krajowej były działaniem niemal marginesowym, albowiem przez dwa dni Niemcy skupili się na masakrowaniu każdego mężczyzny, każdej kobiety i każdego dziecka, którzy się znaleźli w ich polu widzenia. Nie oszczędzano nikogo – nawet sióstr zakonnych, pielęgniarek, leżących w szpitalach pacjentów, lekarzy, kalek i dzieci" – pisał Norman Davies w "Powstaniu '44".

Łącznie, w czasie 63 dni powstania, życie straciło ok. 20 tysięcy polskich żołnierzy i 180 tysięcy ludności cywilnej. Żaden z katów powstańczej Warszawy nie odpowiedział za swoje zbrodnie przed sądem.

Erich von dem Bach-Zelewski. "Byłem do końca człowiekiem Hitlera"

1 sierpnia Erich von dem Bach-Zelewski został mianowany przez Heinricha Himmlera na dowódcę oddziałów SS skierowanych do stłumienia powstania w Warszawie. Rozkaz wydany w tej sprawie zastał go, kiedy przebywał w sopockim Grand Hotelu. Do Warszawy dotarł 5 sierpnia, choć w powojennych zeznaniach na procesie w Norymberdze utrzymywał, że stało się to dopiero w połowie sierpnia. Chciał w ten sposób uniknąć odpowiedzialności za rzeź Woli i Ochoty. Tych niewyobrażalnych zbrodni dokonała jednak grupa uderzeniowa pod dowództwem SS Gruppenfuehrera Heinza Reinefahrta, która bezpośrednio mu podlegała.

Von dem Bach-Zelewski doprowadził do złagodzenia rozkazu Himmlera, zakazując mordowania kobiet i dzieci. Masowe mordy towarzyszyły jednak niemieckim atakom do samego końca walk w Warszawie. Szacuje się, że spośród wszystkich cywilnych ofiar aż 65 tysięcy osób zginęło w masowych egzekucjach.

Za stłumienie Powstania Warszawskiego von dem Bach-Zelewski został uhonorowany Krzyżem Rycerskim. Adolf Hitler docenił przede wszystkim jego bezwzględność wobec cywilnej ludności miasta.

Po klęsce hitlerowskich Niemiec von dem Bach-Zelewski został schwytany przez Amerykanów i postawiony przed Międzynarodowym Trybunałem Wojskowym w Norymberdze. W zamian za złożenie przeciwko zeznań swoim przełożonym, Stany Zjednoczone odmówiły zgody na jego ekstradycję do Polski czy ZSRR. Areszt opuścił w roku 1949. Dwa lata później Izba denazyfikacyjna w Monachium skazała go na 10 lat obozu pracy. Karę tę szybko zamieniono na areszt domowy.

W latach późniejszych Erich von dem Bach-Zelewski został skazany za udział w "nocy długich noży" w 1934 roku oraz za morderstwo sześciu niemieckich komunistów. Zmarł 8 marca 1972 roku w szpitalu więziennym na przedmieściach Monachium. Za zbrodnie dokonane na ludności cywilnej powstańczej Warszawy nigdy nie poniósł odpowiedzialności.

– Byłem do końca człowiekiem Hitlera. I jestem do dziś jeszcze przekonany o jego niewinności – stwierdził po latach.

Heinz Reinefarth. "Mam mniej amunicji niż jeńców"

Ta historia budzi grozę i szczególne zgorszenie. Po wybuchu powstania w Warszawie Heinz Reinefarth otrzymał rozkaz sformowania specjalnego zgrupowania bojowego, które podporządkowano Korpsgruppe von dem Bachowi.

– Zabijanie to moje rzemiosło – mówił. I tak było rzeczywiście. Dowodzone przez niego oddziały już 5 sierpnia przystąpiły do bezprecedensowej akcji eksterminacyjnej, która swym okrucieństwem przekroczyła wszystkie zbrodnie dokonane przez Niemców podczas 5-letniej okupacji.

Tego samego dnia w rozmowie telefonicznej z gen. Nikolausem von Vormannem wypowiedział słynne dziś słowa: "Co mam robić z cywilami? Mam mniej amunicji niż jeńców". Z tym "problemem" sobie jednak poradził. W ciągu zaledwie kilku dni wymordował ok. 50 tysięcy mieszkańców cywilnych mieszkańców Woli.

W trakcie rzezi Woli, trwającej od 5 sierpnia 1944 roku, zamordowano według różnych szacunków od 30 do nawet 65 tysięcy mieszkańców dzielnicy. Ustalenie dokładnej liczby ofiar jest jednak niemożliwe z uwagi na m.in. zatarcie śladów i palenie ciał ofiar. W drugą rocznicę Rzezi Woli na Cmentarzu Powstańców Warszawy złożono 12 ton ludzkich prochów.

Po pacyfikacji Woli odziały dowodzone przez Reinefarth zostały przeniesione na Stare Miasto. Następnie na Powiśle i Czerniaków. W czasie dwóch miesięcy powstania warszawskiego jego żołnierze mordowali nie tylko cywilów, ale także jeńców wojennych i rannych w powstańczych szpitalach. Łączna liczba ich ofiar może sięgać nawet 100 tysięcy osób.

Podobnie jak von dem Bach-Zelewski Heinz Reinefarth także został doceniony przez Hitlera za swoje "dokonania w Warszawie".

Po wojnie Reinefarth trafił do amerykańskiej niewoli. Tu alianci również odmówili ekstradycji, co uzasadnili lakonicznym frazesem o "względach bezpieczeństwa". W procesach norymberskich zeznawał jedynie jako świadek. Choć rzeczywiście został aresztowany pod zarzutem zbrodni wojennych, w roku 1948 sąd w Hamburgu zwolnił go z powodu "braku dowodów".

Już trzy lata później Reinefarth został wybrany na burmistrza Westerlandu na wyspie Sylt. Z kolei w 1958 roku wybrano go na deputowanego landtagu w Szlezwiku-Holsztynie. Po zakończeniu kadencji powrócił do swojego wyuczonego zawodu prawnika. Władze RFN przez lata konsekwentnie odmawiały jego ekstradycji. Zbrodniarzowi przyznano nawet rentę generalską.

Heinz Reinefarth zmarł 7 maja 1979 roku w swojej rezydencji na wyspie Sylt. Do końca był szanowanym obywatelem. Nigdy nie poniósł odpowiedzialności za zbrodnie wojenne popełnione w czasie Powstania Warszawskiego.

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Portal i.pl codziennie. Obserwuj i.pl!

Oskar Dirlewanger. Rzeźnik Powstania Warszawskiego

"Trudno znaleźć jednostkę wojskową, która popełniłaby tyle bestialskich czynów, wykazując taki stopień zdziczenia, co ta dowodzona przez Dirlewangera" – ocenił w książce "Kaci z SS. Nazistowskie bestie" Jesus Hernandez.

Z opinią tą nie sposób się nie zgodzić. Po wybuchu powstania pułk SS Dirlewanger wszedł w skład Kampfgruppe Reinefarth. To właśnie dowodzona przez Oskara Dirlewangera jednostka, złożona z powyciąganych z więzień kryminalistów, była odpowiedzialna za najbardziej brutalne mordy, grabieże i gwałty na kobietach.

Jak wspominał cytowany w książce Hernandeza Mathias Schenk (pochodzący z Belgii saper przydzielony jako 18-latek do zbrodniczego oddziału), o Dirlewangerze wszyscy mówili "rzeźnik". – Lecz po cichu, gdyż w jego jednostkach droga wiodąca na szubienicę była krótka. Miał zwyczaj co piątek wieszać ludzi, czy to Polaków, czy własnych żołnierzy, jeśli naruszyli dyscyplinę. Bardzo często to on sam kopał w stołek, podtrzymujący stopy ofiar – relacjonował po latach.

O tym, jak wiele prawdy było w tym określeniu, może dowodzić sytuacja, do której doszło w prawosławnym sierocińcu przy ul. Wolskiej 149. Esesmani z pułku Dirlewangera zamordowali kilkadziesiąt dzieci rozbijając im główki kolbami karabinowymi.

W uznaniu "zasług" w tłumieniu Powstania Warszawskiego Dirlewanger otrzymał awans na SS-Oberführera oraz Krzyż Rycerski Żelaznego Krzyża, a sam gubernator Generalnej Gubernatorstwa Hans Frank wydał na jego cześć wystawny obiad na Wawelu.
Oskar Dirlewanger został aresztowany we francuskiej strefie okupacyjnej 1 czerwca 1945 roku. Tydzień później zmarł w niewyjaśnionych okolicznościach w Altshausen w Badenii-Wirtembergii. Nie jest wykluczone, że został pobity na śmierć przez pilnujących go polskich żołnierzy, zmobilizowanych i skierowanych do służby wartowniczej na tyłach francuskiej 1 Armii w szeregach 3. kompanii 29. Zgrupowania Piechoty Polskiej.

Powojenny los powstańców, czyli dziejowa "sprawiedliwość"

Jakże odmienne w porównaniu do losów niemieckich zbrodniarzy były losy tych, którym cudem udało się ocaleć ze zgotowanego przez nich piekła. Niezwykle symbolicznym przykładem powojennych losów powstańczych jest dramatyczna historia Jana Rodowicza "Anody", żołnierza Szarych Szeregów, studenta architektury, którego postać upamiętnił w swoich książkach "Kamienie na szaniec" i "Zośka i Parasol" Aleksander Kamiński.

W czasie wybuchu powstania "Anoda" pełnił funkcję zastępcy dowódcy 3. plutonu "Felek" Batalionu "Zośka". W chwili koncentracji był na Woli, gdzie następnie brał udział m.in. w walkach o Cmentarz Ewangelicki.

9 sierpnia, podczas natarcia na gmach szkoły przy ul. Spokojnej 13 został ciężko ranny w lewe płuco. Sytuacja była na tyle poważna, że konieczne było przewiezienie go do szpitala na Starym Mieście. Po ewakuacji tej dzielnicy wraz z grupą rannych kolegów ze swojego batalionu przedostał się do Śródmieścia. Tam kontynuował leczenie. Po tygodniu powrócił do walk już na Czerniakowie. Nocą z 17 na 18 września został ponownie ranny. Do swojego oddziału już nie wrócił. Kontakty z "Zośkowcami" odnowił jednak szybko po wojnie i stał się tym, który wziął na siebie obowiązek odnalezienia poległych kolegów i otoczenia opieką ich matek. To on nadzorował ekshumacje i pochówki towarzyszy broni na Powązkach.

We wrześniu 1945 r. po apelu pułkownika Radosława Mazurkiewicza ujawnił się przed Komisją Likwidacyjną AK Okręgu Centralnego, z którą później przez pewien czas współpracował. W tym czasie dokonywał spisu poległych i zaginionych żołnierzy Batalionu "Zośka" oraz współtworzył "Archiwum Baonu Zośka". Zdążył nawet rozpocząć studia na Wydziale Elektrycznym Politechniki Warszawskiej, z którego w kolejnym roku przeniósł się na Wydział Architektury. Niestety, wkrótce dogoniła go nowa powojenna rzeczywistość.

24 grudnia 1948 roku, kiedy zasiadał do wigilijnej kolacji, do jego domu weszli funkcjonariusze SB. Matka zdążyła mu tylko włożyć do kieszeni opłatek, aby mógł podzielić się z kolegami w celi. Chwilę później "Anoda" był już w drodze do gmachu Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, gdzie poddano go brutalnemu śledztwu.

Jan Rodowicz zginął 7 stycznia 1949 roku. Według UB, wyskoczył z IV piętra budynku popełniając samobójstwo. Wiele wskazuje na to, że prawda o jego śmierci jest jednak o wiele bardziej dramatyczna: został przez to okno wypchnięty w czasie przesłuchania.
12 stycznia zwłoki "Anody" przetransportowano w tajemnicy do zakładu pogrzebowego, później anonimowo pochowano na Powązkach. Bliscy o jego śmierci dowiedzieli się kilka tygodni później, dokonali ekshumacji i przeniesienia zwłok do rodzinnego grobu na Starych Powązkach.

od 16 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Komentarze 19

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

P
PI Grembowicz
1 sierpnia, 19:36, Marek:

Polacy zabijani, więzieni przez komuchów, a w stolicy panoszy się muzeum Żydów - Polin. To dalszy ciąg poniżania Polaków we wąłsnym kraju. Parchata Polska w natarciu. Indoktrynacja filosemicka w każdej szkole na koszt podatnika oraz w kościołach.

1 sierpnia, 22:46, antyPiS:

Swoistym fenomenem Polski jest antysyjonizm bez Żydów i antykomunizm bez komunistów.

Jak?!

Cha cha cha

Lewica = głupota

P
PI Grembowicz
III Rzesza/Hitlera = ZSRR/tow. Stalina = Rosja/Putina

Zawsze wrogowie Polski
a
antyPiS
Jakoś nikogo nie bulwersuje, że kaci Polaków dożyli spokojnej starości pod opieką tajnych służb USA. Za to wciąż wyrażane pretensje do Rosjan. Rosjanie dostali prawo od aliantów w Jałcie, Niemcy podbili Polskę (przy okazji sporą część Europy) więc mieli prawo zwycięzcy. ale kto dał prawo Ukraińcom mordować Polaków? Widocznie zapomnieli zapytać, czy można.
a
antyPiS
1 sierpnia, 19:36, Marek:

Polacy zabijani, więzieni przez komuchów, a w stolicy panoszy się muzeum Żydów - Polin. To dalszy ciąg poniżania Polaków we wąłsnym kraju. Parchata Polska w natarciu. Indoktrynacja filosemicka w każdej szkole na koszt podatnika oraz w kościołach.

Swoistym fenomenem Polski jest antysyjonizm bez Żydów i antykomunizm bez komunistów.

a
antyPiS
1 sierpnia, 12:22, historyk:

Wnuki tych zwyrodnialców tworzą UE i uczą Polskę demokracji. Śmiech na sali i historii. Oczywiście wszystko zrzuca się na nazistów bo oczywiście wtedy Niemcy wyparowali.

Niemcom w pacyfikacji Powstania pomagali Litwini, Łotysze i Ukraińcy. Dziś to towarzysze broni w NATO, wspólnicy w UE. Ukraina czeka na przyjęcie. Do tej pory w/w nie pokajali się za zbrodnie, nie przeprosili. Pomyśl o tym.

M
Marek
Polacy zabijani, więzieni przez komuchów, a w stolicy panoszy się muzeum Żydów - Polin. To dalszy ciąg poniżania Polaków we wąłsnym kraju. Parchata Polska w natarciu. Indoktrynacja filosemicka w każdej szkole na koszt podatnika oraz w kościołach.
S
Schlesier
1 sierpnia, 13:02, Marek:

Żaden z katów powstańczej Warszawy nie odpowiedział za swoje zbrodnie przed sądem. I już nie odpowie. Ale współcześni Polacy nie powinni tego zapomnieć, ani wybaczyć. Inaczej nie są nic warci.

Byli porządnymi obywatelami

P
Polacy
Die Wahrheit tut weh, Nur REPARATION bezahlen MACHT FREI Deutschland! Achtung! Erinnern!!
A
Arpa61
1 sierpnia, 15:22, Lukas:

Największymi zwyrodnialcami byli Ukraińcy z SS Galizien. Marek Hłasko w swoich pamiętnikach opisuje jak czterech bandziorów po zgwałceniu kilkunastoletniej dziewczynki , łyżeczką do herbaty wydłubali jej oczy , śmiejąc się przy tym. To są udokumentowane fakty , o których w myśl poprawności politycznej się nie mówi żeby nie urazić "braci".

Podaj KONKRETNE ŹRÓDŁO, tytuł, stronę, wydanie Hłaski i drugie źródło dla potwierdzenia. Twoje wpisy źródłem nie są.

A
Arpa61
antyPiS - a prawdą jest, że jak zapytałeś tatełe i mamełe "a czego dzieci nazywają mnie Żydziak", to rodzice odpowiedzieli: się ciesz synełe, taka balanga była, że się ciesz, że nie szczekasz. PS Emeryturę za pracę w aktywie PZPR dostajesz, to pij, a nie p...dol po próżnicy. Łajzo czerwona.
A
Arpa61
1 sierpnia, 14:13, Stefan:

Mosad potrafił sobie radzić z taki zbrodniarzami mordującymi żydów. Polskie służby nigdy nie kiwnęły palcem aby coś zrobić.

W Polsce "ludowej" nie było polskich "służb". Popatrz kto wówczas rządził; poczytaj wpisy tow. Szmaciaka. Łachudra pisze oszczerstwa, nonsensy, płody pijackiej maligny na wszystkich forach gdziekolwiek trafi. Komunista.

A
Arpa61
Jak się Niemcom i Rosjanom zdaje, że zapomnimy, to im się źle zdaje. Nie zapomnimy. Cześć i chwała Bohaterom. Niech żyje Polska! 🇵🇱
A
Adam
Kaci mają przywileje !a poszkodowani ciernie i biedę aż po śmierć !
S
STAŚ
Erich von dem Bach-Zelewski, Heinz Reinefarth i Oskar Dirlewanger – to główni niemieccy kaci, własnie trzeba powiedzieć tak jak napisał Redaktor nie naziści ale NIEMIECCY KACI-właśnie.
S
STAŚ
1 sierpnia, 12:22, historyk:

Wnuki tych zwyrodnialców tworzą UE i uczą Polskę demokracji. Śmiech na sali i historii. Oczywiście wszystko zrzuca się na nazistów bo oczywiście wtedy Niemcy wyparowali.

Nie NAZIŚCI trzeba powiedzieć hitlerowcy albo żołnierze niemieccy - kiedyś nie mówiło SIĘ "NAZIŚCI" !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Wróć na i.pl Portal i.pl