Sąd Okręgowy w Warszawie uchylił w czwartek wieczorem decyzję prezydent Hanny Gronkiewicz- Waltz zakazującą Marszu Niepodległości w stolicy.
CZYTAJ TEŻ | PIOTR ZAREMBA: CZY ZA 20, 50 LAT POLSKA MA NADAL ISTNIEĆ? PYTANIA PODSTAWOWE NA 100-LECIE NIEPODLEGŁOŚCI
Decyzja ta bardzo ucieszyła organizatorów Marszu Niepodległości, którzy i tak zarzekali się, że zorganizują marsz, bez względu na decyzję sądu. Jednak wraz z uchyleniem zakazu pojawił się dość poważny problem. W tym samym czasie, na tej samej trasie spotkają się dwa marsze. Obie strony nawołują do pokojowej atmosfery, ale to może nie wystarczyć na opanowanie wielotysięcznego tłumu. W internecie tworzą się grupy, których uczestnicy piszą, żeby zabrać ze sobą kominiarki i transparenty z dowolnymi hasłami. Atmosfera robi się napięta.
- Jeszcze nie wiemy jak to będzie wyglądać. Jednak myślę, że Marsz Niepodległości przejdzie, bo to nasz główny plan. Natomiast to w jaki sposób Marsz Niepodległości zostanie skomponowany z inicjatywą ministra obrony narodowej i prezydenta, dopiero zobaczymy - tłumaczy w rozmowie z AIP Krzysztof Bosak, lider Ruchu Narodowego.- Spodziewam się, że jeszcze w piątek lub sobotę dojdzie do nieoficjalnych rozmów i ustaleń - dodaje.
100 lat porażek i sukcesów. Jak Polacy oceniają Niepodległą?
W identycznym tonie wypowiada się Winnicki. - Mam nadzieję, że Marsz Niepodległości przejdzie swoją trasą, tak jak to miało miejsce w latach poprzednich. To, że w tym samym czasie pojawi się Marsz Biało-Czerwony? Mam nadzieję, że zostanie to technicznie uzgodnione z przedstawicielami rządu- mówi Winnicki. - Mamy swój plan, mamy swoją godzinę, ale mamy też wolę porozumienia i współpracy z czynnikami oficjalnymi - dodaje.
Wola porozumienia może być tutaj kluczowa. Ministerstwo Obrony Narodowej chce wykorzystać to, że jest jednym z organizatorów Marszu Biało-Czerwonego i do ochrony marszu zamierza sprowadzić wojsko. Portal Wirtualna Polska powołując się na jednego z kluczowych organizatorów niedzielnych rządowych uroczystości w centrum Warszawy donosi, że na ulicach stolicy mogą pojawić się “rosomaki i inne pojazdy wojskowe”.
Cytowany przez WP rozmówca podał dość szczegółowe informacje na ten temat, z których wynika, że “na kilka godzin przez godziną 15, na którą zaplanowany jest start państwowego marszu pojawi się wojsko. Nie ma mowy, żeby ktoś z narodowców, czy osób postronnych, pojawił się w miejscu, gdzie będą zlokalizowani żołnierze. Jeśli uczestnicy Marszu Niepodległości będą chcieli maszerować, to tylko i wyłącznie w marszu z udziałem premiera Mateusza Morawieckiego i prezydenta Andrzeja Dudy. Innej możliwości nie będzie. To jest uroczystość państwowa i wszyscy muszą się do rangi tego wydarzenia podporządkować”- miał powiedzieć.
Do tego pomysłu dość krytycznie odniósł się generał Roman Polko. W rozmowie z AIP zaznaczył, że to nie jest zadanie dla wojska w czasie pokoju. - Wojsko nie jest przystosowane do ochraniania takich imprez. Żołnierze w momencie zagrożenia mają strzelać, a nie tłumaczyć, że czegoś nie wolno. Nie chcielibyśmy mieć powtórki z 13 grudnia. Nie wiem kto mógł wpaść na taki pomysł - mówił.
Jakby tego było mało, lider Ruchu Narodowego mówi, że w niektórych województwach uaktywnili się policjanci, a nawet Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego. - Pojawiły się telefony do osób, które organizują transport, niekiedy z naciskami, żeby podały informacje o wyjazdach. Zdarzały się żądania podania listy nazwisk uczestników, którzy zamierzają przyjechać do stolicy. Mamy informacje, że pojawiły się telefony do firm wynajmujących autokary, żeby informowały o przejazdach. Jest to procedura wykraczająca poza to, co działo się w poprzednich latach, kiedy takich nacisków i takiej inwigilacji nie odczuwaliśmy - dodaje.
- W policji ktoś uruchomił stare, niedobre schematy, z czasów rządu Platformy i jest to bardzo zła decyzja, ponieważ powoduje to wzrost napięcia. Jednak mam nadzieję, że tak jak przez trzy lata nie mieliśmy zatrzymywania autobusów, rewidowania, robienia cyrków i problemów dojeżdżającym na marsz, tak i w tym roku tego nie będzie - komentuje sprawę Winnicki.
Sytuację mogła zaognić wypowiedź prezydenta Andrzeja Dudy, który w czwartek wieczorem w telewizji Trwam powiedział, że po zakazie Marszu Niepodległości przez Hannę Gronkiewicz- Waltz mogłoby dojść do zamieszek.
- To bezpodstawne robienie zamieszania i tworzenie napięcia. Podobne wypowiedzi słyszeliśmy z ust premiera Morawieckiego. Uważam, że prezydent i premier, jako liderzy państwa powinni się powstrzymać od straszenia ludzi zamieszkami na wydarzeniu na które sami zapraszają - komentuje Bosak.
POLECAMY: