Podczas Marszu Niepodległości, który 11 listopada przeszedł przez Warszawę, doszło do spalenia flagi Unii Europejskiej.
„Komendant Stołeczny Policji wyznaczył nagrodę w wysokości 5 tysięcy złotych dla osoby, która przyczyni się do ustalenia sprawców, którzy spalili flagę UE” – napisano 12 listopada o godzinie 11 na twitterowym profilu Komendy Stołecznej Policji. Niedługo potem do podpalenia flagi przyznał się prezes Młodzieży Wszechpolskiej, Ziemowit Przebitkowski.
„Skarbnik MW na moją prośbę zgłosił mnie na podany numer, celem uzyskania obiecanej nagrody za wskazanie sprawcy spalenia flagi UE! Ja nie mam zamiaru ukrywać tego faktu, a dodatkowo jeszcze MW może zarobić!” – oświadczył.
Kilka godzin później policja potwierdziła, że „do jednej z komend zgłosił się mężczyzna, który wskazał osobę, która miała podpalić flagę”. Dodano, że funkcjonariusze sprawdzą, czy faktycznie osobą podpalającą flagę był prezes Młodzieży Wszechpolskiej, ponieważ istnieje podejrzenie, że „mamy do czynienia z próbą zamiany całej sytuacji w żart”.
„Tylko w tym przypadku nie ma nic śmiesznego. Zachowanie to było skrajnie nieodpowiedzialne. Nie ma dla nas znaczenia, że została podpalona flaga, bo ta nie jest flagą państwową. Istotą jest sam fakt podpalenia w czasie uroczystości, co w tak ogromnym tłumie mogło doprowadzić do niewyobrażalnej w skutkach tragedii w przypadku wywołania paniki. Cała sytuacja będzie podlegać ocenie prokuratury” – oświadczyła policja.
Od podania informacji o nagrodzie minęło już pięć dni. Agencja Informacyjna Polska Press postanowiła dowiedzieć się, jakie są postępy w sprawie.
– 5 tysięcy złotych na pewno zostanie wypłacone – przekonuje kom. Sylwester Marczak, rzecznik komendanta stołecznego policji.
– Cały czas spływają do nas jednak kolejne informacje w tej sprawie, które musimy zweryfikować. Nie da się określić, ile jeszcze to potrwa. Ale nagrodę na pewno wypłacimy – dodaje w rozmowie z AIP.