Martyna Guba: Moc zmieniania życia mają słowa, które trafiają do serca

Anita Czupryn
Martyna Guba: Ważna jest chwila zatrzymania i zadania sobie pytania: Czy wiem, czego chcę? Czy wiem, czego pragnę?
Martyna Guba: Ważna jest chwila zatrzymania i zadania sobie pytania: Czy wiem, czego chcę? Czy wiem, czego pragnę? Archiwum prywatne
Największą pułapką, w jaką wpadamy, jest strach – ale paradoksalnie nie przed nieznanym, tylko przed tym, co dobrze znamy. Zamiast wracać do starych schematów, dajmy sobie prawo do wolności – mówi Martyna Guba, trenerka, coach, autorka rozwojowych warsztatów

Czy można zmienić życie w jeden dzień?

Posłużę się moim ulubionym cytatem: „Każdy moment życia jest doskonałą okazją do jego zmiany”. Nie potrzebujemy więc nowego dnia - potrzebujemy nowego sposobu myślenia. Ono jest kluczem do zmiany: pozwala nam przeprogramować to, co stare, co już nie działa, a w co kiedyś uwierzyliśmy. Jednym z moich ulubionych narzędzi jest kwestionowanie przekonań. Dzięki niemu możemy odkryć nowe podejście, nowy sposób patrzenia na życie. To właśnie zmiana myślenia napędza nasze działania, bo to, w co wierzymy, motywuje nas do zmiany. Jedno jest nierozerwalnie związane z drugim.

Dobrze więc zastanowić się na początek, w co wierzymy?

Najpierw trzeba zadać sobie pytanie: czego ja chcę? Często osoby, które do mnie przychodzą, mówią: „Chciałabym/chciałbym coś zmienić, ale nie wiem co. Nie mam odwagi”. Zazwyczaj okazuje się, że brakuje im jasno określonego kierunku. Zawsze powtarzam: jeśli nie mamy celu podróży, nie dostaniemy biletu. To podstawa. Obserwuję, że wiele osób ma trudności ze sprecyzowaniem swoich pragnień. To wynika z tego, że żyjemy według oczekiwań innych. Ciężko jest odwiązać się od tego, co „powinno być”. Dlatego tak ważna jest chwila zatrzymania i zadania sobie pytania: Czy wiem, czego chcę? Czy wiem, czego pragnę? Czy to jest naprawdę moje? Co odważyłabym się zrobić, gdybym wiedział/a, że mi się uda? Wewnętrzny dialog to fundament. Zmiana musi mieć początek w nas samych - to tam rodzi się pragnienie, przekonanie, wolność. A ta wolność daje nam odwagę, by bronić swojego punktu widzenia. Podczas sesji widzę, że ludzie boją się wyrażać to, co czują. Ten lęk wynika z braku wiary w swoje prawo do bycia sobą, ale też z obawy przed oceną innych. W takich sytuacjach motywuję Klientów słowami: Nie musisz widzieć całej drogi…Wystarczy, że zrobisz pierwszy krok…

Coraz częściej spotykam ludzi, którzy nie wiedzą, czego chcą - zarówno młodych, jak i tych w sile wieku. Jak odkryć to, czego naprawdę pragniemy, jeśli przez całe życie spełnialiśmy oczekiwania innych?

Dla mnie kluczem jest samopoznanie. To świadome zatrzymanie się. Jestem autorką dziennika „Randka z myślami”, który pomaga w tej refleksji - wkrótce będzie dostępna jego wersja dla mężczyzn. Ten dziennik jest zaproszeniem do głębokiej refleksji. Każda strona to nowa szansa, by przyjrzeć się temu, co czujesz, co myślisz i jak te uczucia wpływają na Twoje życie. To praktykowanie obecności - umiejętności, która pozwala dostrzegać piękno, radość, wdzięczność w małych rzeczach, w codziennych chwilach. Każda "Randka z myślami" to okazja do szczerego dialogu ze sobą, do stawiania pytań i szukania odpowiedzi. Cytaty zamieszczone w dzienniku pomagają rozwijać wyobraźnię i poznawać wewnętrzny świat, pobudzają do odwagi i do zmian.

Czym jest dla Pani autopoznanie?

Autopoznanie to narzędzie, dzięki któremu możemy odkryć, co jest nasze, a co nie. Podczas takiej introspekcji warto zadać sobie pytania: co czuję? Co o tym myślę? Jak o tym myślę? To właśnie w tym miejscu zaczyna się zmiana. Takie świadome zatrzymanie jest jak laboratorium prawdy o nas, o tym, co naprawdę jest w nas. Introspekcja, retrospekcja - to procesy, które pozwalają zrozumieć siebie na głębszym poziomie. Pomagają być w uważności, być w tu i teraz i świadomie zarządzać własnymi myślami i emocjami. W ten sposób definiujemy swoje własne przekonania i uczymy się je wyrażać. Często żyjemy w schematach tego, jak „powinno być”. Niedawno rozmawiałam ze znajomą o słowie „akceptacja”. Dla mnie miało ono jedną definicję, dla niej inną. Powiedziała: „Wezmę słownik, żeby sprawdzić, jak to powinno być”. Ale to „jak powinno być” to największa pułapka. Żyjemy w czasach, w których możemy kreować nie tylko nasze życie, ale i nasze własne definicje - i mieć odwagę je wyrażać. Uważam, że ta wolność daje ogromną siłę. Motywuje nas do zmian zgodnych z naszymi przekonaniami i wartościami. Dla mnie kwestionowanie schematów jest dobrym początkiem. Zamiast podążać za tym, co narzucają inni, warto zastanowić się: A może mam inny punkt widzenia? A może jest inaczej? Wszystko zaczyna się od dialogu wewnętrznego. To tam rodzi się prawdziwa zmiana i nasza prawdziwa tożsamość.

Chcę się rozwijać. Ale skąd mam wiedzieć, że konkretna zmiana, którą wybiorę, rzeczywiście mnie rozwinie? A może wręcz przeciwnie - zaszkodzi mi? Jak to rozróżnić?

Klucz tkwi w autoobserwacji, uważności i refleksyjności. Jestem badaczką energii - obserwuję siebie, swoje ciało, swoje reakcje. Na przykład, gdy zmieniamy proste nawyki, najpierw przyglądamy się, jak na nie reagujemy: czy to mi służy? Jak się z tym czuję? Podobnie, gdy zmieniamy środowisko lub pracę. Ludzie często pytają mnie: „Skąd mam wiedzieć, czy to dobra decyzja?”. Odpowiadam, że warto obserwować, czy ta zmiana podnosi naszą energię, czy nas obciąża, co przeszkadza, co pomaga. Ważne jest jednak, by dać sobie wolność - wolność do zmiany zdania, jeśli okaże się, że decyzja nie była dla nas dobra. Zbyt często przywiązujemy się do przekonania, że zmiana musi być trwała. Tymczasem zmiana to proces. Możemy ją korygować. Na przykład, jeśli sprzedaję dom, wyprowadzam się na osiedle, bo chcę doświadczyć życia w mieszkaniu, i po jakimś czasie czuję, że to nie jest dla mnie, mogę to zmienić. Obserwuję siebie, analizuję, co czuję i jeśli decyzja nie była trafna, szukam innego rozwiązania. Zawsze słucham serca, ono podpowiada mi to, co jest dla mnie najważniejsze; określa priorytety, intencje i cele, które prowadzą mnie przez życie. Wówczas mam pewność, że to moja droga, moje wybory i moje decyzje - nie narzucone z zewnątrz.

Zmiana często budzi strach. Ludzie boją się opuszczać znane miejsce na rzecz nowego, nieznanego. Czego tak naprawdę się boimy?

Lubię przywoływać słowa Charliego Chaplina „Czasem krok, którego boisz się najbardziej, jest tym, który Cię wyzwoli” i Napoleona Hilla - „Strach to najkosztowniejsza ludzka emocja”. Często słyszymy, że boimy się nieznanego, ale ja uważam, że jest odwrotnie. Boimy się tego, co znamy - konsekwencji znanych schematów i doświadczeń. Nasz mózg naturalnie wraca do starych wzorców, które mogą być dla nas ograniczające. Gdy pytam ludzi: „Z czym kojarzy ci się „nieznane”? Najczęściej odpowiadają: z ciekawością, nowym doświadczeniem. Strach, o którym mówimy, to w rzeczywistości lęk przed powrotem do starych, trudnych schematów. Dlatego w mojej pracy, szczególnie podczas warsztatów „Od lęku do odwagi”, który prowadzę w ramach mojej Akademii Zmiany pomagam skonfrontować się z przeszłością, przez kontakt z podświadomością. Podświadomość to dla mnie przechowalnia naszych przekonań, uprzedzeń, oczekiwań, które przyjęliśmy za nasze, do których często na poziomie świadomym nie mamy dostępu. Warsztat, o którym wspominam, to diagnoza lęków w bezpiecznych warunkach, inwentaryzacja obaw, które prowadzą do zmiany paradygmatów i są punktem wyjścia do zmiany. Wykorzystuję wtedy metodę i narzędzia Points of You. Jestem jednym z kilku ekspertów tej metody w Polsce, prowadzę certyfikowane szkolenia, w których biorą udział coachowie, psycholodzy, terapeuci, nauczyciele i specjaliści HR. Najważniejsze jest, by stworzyć bezpieczną przestrzeń - indywidualnie lub grupowo - w której człowiek może zmierzyć się z tym, co ukryte, zapomniane, odrzucone, nieświadome. Ale musimy pamiętać, że nie każdy jest gotowy na zmianę, nie każdy jest gotowy na konfrontację z przeszłością. To wymaga odwagi i wewnętrznej gotowości i należy to zrozumieć, uszanować i zaakceptować.

Co bardziej blokuje ludzi - brak wiary w siebie czy lęk przed oceną innych?

Oba te czynniki są istotne, ale z mojej obserwacji wynika, że najbardziej blokuje nas lęk przed oceną. Boimy się tego, co inni powiedzą, jak nas ocenią. Żyjemy w świecie pełnym hejtu, w którym opinie z zewnątrz potrafią nas sparaliżować. Z kolei brak wiary w siebie to wylęgarnia wymówek, które są wrogiem postępu i hamują nasze działania. Jeśli jednak spojrzymy głębiej, to strach przed oceną bywa bardziej destrukcyjny. Dlatego zachęcam innych do budowania wewnętrznej mocy. Przekonuję słowami: „Masz prawo myśleć inaczej. Masz prawo być sobą. Zaufaj sobie”. Zaufanie do siebie to niewidzialny, ale potężny kapitał, który nosimy w sobie. Kiedy ufamy sobie, stajemy się odważniejsi, z większą pewnością mierzymy się z wyzwaniami.

Jak pracować nad wiarą w siebie?

Pytam: „Czy wierzysz, że ci się uda”? Jeśli odpowiedź brzmi „nie” - dodaję z przekorą: „To się nie uda”. Wiara w sukces to połowa drogi. W pracy z klientami staram się wydobyć ich potencjał, pokazać, jak wiele już osiągnęli. Ludzie często zapominają, dlaczego odnieśli sukces lub co mogli zrobić lepiej w obliczu porażki. Zachęcam, by po każdym ważnym doświadczeniu zastanowić się: co mogę zrobić inaczej? Co zrobiłem dobrze? Jakie mam mocne strony? Każdego dnia warto znaleźć choć jedną rzecz, która buduje wiarę w siebie - to bardzo motywuje.

Co jeszcze nas blokuje przed zmianą?

Najczęściej jest to przywiązanie do tego, jak „powinno być” - do starych schematów i przekonań, które wydają się bezpieczne. Tymczasem świat się zmienia, a my z nim. Żyjemy w erze Wodnika, która fascynuje mnie swoją energią wolności i dostępem do technologii. Kurczowe trzymanie się przeszłości to pułapka. Otwartość na nowe perspektywy pozwala nam iść naprzód. Zmiana jest procesem, ale jest też wolnością do odkrywania, kim naprawdę jesteśmy.

Wspomniała Pani o narzędziach, jakimi się posługuje. Czy może Pani opowiedzieć o nich więcej?

Przede wszystkim zachęcam do odwagi, by w ogóle zrobić pierwszy krok. Wiele osób deklaruje chęć zmiany, ale nie podejmuje działania. Pierwszym krokiem jest powiedzenie sobie: „Jestem gotowa. Idę”. Sama deklaracja nic nie zmieni. Często powtarzam takie zdanie, że od samego chcenia nic się nie zmienia - kluczowe jest działanie. Jednym z głównych narzędzi, z których korzystam, jest wspomniana wcześniej metoda Points of You. Są to karty, których nie da się podrobić. Przez rok dobierano każde słowo do obrazu w taki sposób, by one… do siebie nie pasowały. I to właśnie brak dopasowania prowokuje nasz mózg do tworzenia nowych powiązań, otwierania się na inne perspektywy. W efekcie pojawiają się zarówno nowe pomysły, jak i silne emocje, ponieważ obrazy i słowa uruchamiają wspomnienia zakorzenione w przeszłości. Mówię uczestnikom warsztatów: „Zapraszam Was w podróż w głąb siebie. Mogą pojawić się turbulencje - trudne emocje, ale jesteście w bezpiecznym miejscu”. Jako facylitator tych procesów, prowadząca warsztaty - czuję się trochę jak pilot samolotu - zapewniam, że nikt nie zostanie sam z trudnymi emocjami, że podróż, choć momentami może być niewygodna, zakończy się bezpiecznie. By móc się otworzyć, ważne jest, aby zaufać procesowi. Kolejne z narzędzi, które stosuję w mojej pracy, to narzędzie diagnostyczne RMP - Reiss Motivation Profile. To dla mnie coś więcej niż „badanie” - to nauka i dowody. Diagnoza pomaga odkryć, co nas naprawdę napędza, jakie są nasze wewnętrzne motywacje, co sprawia, że czujemy radość i spełnienie, a co nas demotywuje. Dzięki temu zmiana staje się łatwiejsza, bo nie zmuszamy się do czegoś, czego nie chcemy - działamy w zgodzie z sobą. Pamiętam historię mężczyzny, który odziedziczył dużą firmę w branży cukierniczej. W moim przekonaniu była to nieudana sukcesja. Brak zrozumienia siebie doprowadził do upadłości firmy, konfliktów rodzinnych i jego depresji. Był bliski myśli samobójczych. Podczas naszej pracy odkrył, że jest wizjonerem, a nie przedsiębiorcą. Przypomniał sobie, że jego prawdziwą pasją jest malarstwo. Zostawił firmę, zaczął malować i dziś organizuje wernisaże; żyje w zgodzie z sobą. Ta historia pokazuje, jak ważne jest, by poznać swoje predyspozycje i nie poddawać się presji „muszę”.

A co ze zmianami, które narzuca na nas los? Jak sobie z nimi radzić?

Nie na wszystkie zmiany możemy się przygotować, ale codzienna uważność i refleksyjność pomagają nam lepiej je przyjąć. Regularnie praktykuję coś, o czym już wspomniałam, a co nazywam „randką z myślami”. Każdego ranka poświęcam kilka minut, by zastanowić się, w jakiej emocji jestem, co się we mnie dzieje. Zwracam też uwagę na to, z czym zasypiam, bo zauważyłam, że myśl kończąca dzień wpływa na energię, z jaką zaczynam kolejny. Ta codzienna higiena myśli pozwala zauważyć pierwsze sygnały, że coś mi nie pasuje. Obserwuję swoje emocje, analizuję je z poziomu obserwatora, bez oceniania. Gdy podchodzimy do zmian w ten sposób, są one mniej przerażające. Nawet te zaskakujące zmiany można oswoić, jeśli pozwolimy sobie zauważyć, że życie często puka do nas z sygnałem: „To nie jest ten kierunek. Spróbuj czegoś innego”. Najtrudniejsze bywają emocje - lęk, panika, złość, smutek. Emocje wpływają na nasze postrzeganie świata, trzeba je oswoić i zrozumieć zanim ruszymy dalej - biorąc odpowiedzialność za to, jak pod ich wpływem reagujemy. Zachęcam do regularnej retrospekcji dnia, by dostrzegać siebie w codzienności i działać w zgodzie z „tu i teraz” - w trybie odpowiadania, zamiast reagowania.

Kto bardziej obawia się zmian - kobiety czy mężczyźni?

To zależy od poziomu gotowości i świadomości. Ostatnio zauważam, że w miłości odważniejsi są mężczyźni. To oni częściej walczą o uczucia, przyznają się do swoich emocji i podejmują ryzyko. Pracuję z osobami, które opowiadają o swojej gotowości na bliskość, i to właśnie mężczyźni częściej zgłaszają chęć budowania relacji. Kobiety natomiast wykazują większą odwagę w biznesie i karierze. Wiele z nich przez lata poświęcało się rodzinie - świadomie używam tu słowa „poświęcało się” - a teraz czują, że mają prawo zadbać o siebie, spełniać swoje marzenia. Jednak w relacjach zauważam, że wiele kobiet blokuje przekonanie: „Miłość już miałam”. Często kryje się za tym niezaopiekowana rana. Kiedy pracujemy nad tym, by zmienić przekonania i napisać nowy scenariusz swojego życia, widzę, jak kobiety otwierają się na nowe możliwości. Zachęcam je, by wyobraziły sobie, jak mógłby wyglądać ciąg dalszy ich historii - nie taki, jaki był, ale taki, jaki mogłyby sobie wymarzyć. To proste narzędzie, które często otwiera drzwi do nowego myślenia i pomaga odnaleźć odwagę do zmiany.

Jaką rolę odgrywają metafory w procesie zmiany?

Metafory, takie jak karty Points of You, są potężnym narzędziem. Ludziom łatwiej mówić o obrazie, który widzą, niż bezpośrednio o sobie. Opowiadając historię o karcie, często nieświadomie mówią o swoich emocjach i pragnieniach. To sposób na zrozumienie siebie i uruchomienie procesu zmiany. Moje warsztaty często transformują sposób myślenia uczestników. Kiedy zmienia się myślenie, zmienia się człowiek. To właśnie w tej zmianie tkwi moc - w otwieraniu się na nowe możliwości i pisaniu własnego scenariusza życia.

Co mówi Pani ludziom, którzy uważają, że na zmianę w ich życiu jest już za późno? Że są za starzy, nie mają siły albo po prostu nie chcą zaczynać od nowa?

Lubię powtarzać, że każdy moment życia jest dobry na zmianę. Nie ma czegoś takiego jak „za późno”. W swojej pracy często pokazuję historie ludzi, którzy dokonali transformacji w późniejszym wieku, odnaleźli odwagę do zmiany i zyskali nowe życie. Na przykład, w moim projekcie na platformie „Planeta dla Singli” prezentuję historie osób, które w różnym wieku odnajdywały miłość, czasem na drugim końcu świata. Takie opowieści inspirują, bo pokazują, że zmiana jest możliwa niezależnie od okoliczności. Niedługo podobne historie będą dostępne w Akademii Zmiany - to żywe dowody na to, że wiek nas nie ogranicza. Ogranicza nas jedynie gotowość, a raczej jej brak, no i oczywiście nasze myślenie, a co za tym idzie nasz fałszywy doradca - czyli ego. Jestem prekursorem zmian, często zachęcam innych do znalezienia wewnętrznego apetytu na zmianę, zauważam, że jestem dla innych inspiracją. W tym pomagają mi cytaty - mam ich mnóstwo, bo traktuję je jak kompas w życiu. Inspirują mnie i podnoszą na duchu, szczególnie w trudniejszych momentach. Zachęcam każdego, by stworzył swoją własną „apteczkę ratunkową” - zestaw narzędzi i metod, które podnoszą naszą energię, gdy dzień wydaje się szary, a w tym okresie ich nie brakuje, oczywiście rekomenduję wtedy zakup mojego autorskiego narzędzia „Dziennika myśli” - czyli randki z myślami, ale może to być ulubiona piosenka, rozmowa z kimś bliskim, wizualizacja, a nawet obraz czy cytat, który nas porusza. Ważne, by świadomie wyjść z negatywnego myślenia i przypomnieć sobie, że każda trudność to tylko chwilowy stan.

Jakie słowa, według Pani doświadczenia, mają moc zmiany życia na lepsze?

To zależy od człowieka - każdy z nas ma swoje „słowa klucze”. Dla mnie są to często cytaty, które poruszają moje serce, ale dla innych to mogą być inne zdania, które rezonują z ich wewnętrznymi potrzebami. Niedawno przeżyłam taki moment, gdy znajomy pokazując prezentację swojej branży IT, zakończył ją piękną, pełną pokory i wzruszenia puentą. Mimo że wcześniej postrzegałam go zupełnie inaczej, te słowa ukazały mi jego inną, głębszą stronę. Słowa, które zmieniają, to te, które nie tylko trafiają do naszego umysłu, ale przede wszystkim do serca. Ważne, by ich nie ignorować, nie hamować wzruszenia, które się w nas rodzi, bo to właśnie te momenty mają transformującą moc. Tu znowu przypomina mi się mądry cytat „Ludzie są jak książki. Niektórzy zmylą nas swoim wyglądem, a inni zaskoczą swoją treścią”.

Gdyby mogła Pani zmienić jedną rzecz na świecie, co by to było i dlaczego?

Gdybym mogła, zmieniłabym treść przysięgi małżeńskiej - szczególnie zdanie: „...i że Cię nie opuszczę aż do śmierci”. Uważam, że to sformułowanie bywa pułapką, która odbiera ludziom ich najcenniejszą wartość - wolność. Z mojego doświadczenia wynika, że wiele osób nie potrafi się uwolnić od relacji, które im szkodzą, bo czują się zobowiązane tymi słowami. Zamiast powtarzać formułkę, zachęcałabym ludzi, by wyrażali swoje uczucia własnymi słowami. Wyobraźmy sobie, że przysięga małżeńska staje się osobistym, indywidualnym wyznaniem miłości. Taka przysięga może być piękną kotwicą, do której można wracać w trudnych chwilach. Zamiast od razu się poddawać i myśleć o rozstaniu, warto zapytać siebie: „Co się stało, że dziś już tak nie czuję? Gdzie zgubiliśmy to, co nas połączyło?”. Wierzę, że te słowa, wypowiedziane z serca w dniu ślubu, mogą stać się punktem odniesienia w momentach kryzysu. Zamiast traktować przysięgę jako kajdany, widziałabym ją, jako świadome zobowiązanie oparte na miłości i dialogu. Takie podejście daje wolność, a jednocześnie motywuje do pracy nad związkiem. To moje marzenie - zmienić przysięgę małżeńską na coś, co daje przestrzeń, co wzrusza, zamiast zamykać w sztywnych ramach. Jestem wielką orędowniczką miłości, pomysłodawczynią projektu SPACE4LOVE, w którym m.in. umawiam na randki bez presji. Wierzę w miłość i jej kibicuję, ale zawsze w duchu wolności i autentyczności.

MARTYNA GUBA- doradza w życiu, Miłości i w biznesie. Trener Przywództwa i rozwijania zespołów, Coach transformacji osobistej. Business & LOVE COACH. Specjalizuje się w rozwijaniu samoświadomości, pomaga lepiej poznać i zrozumieć siebie. Wspiera w zmianie i realizacji marzeń. CEO AkademJA ZMIANY ® i pierwszego w Polsce BANKU POMYSŁÓW. Więcej na: www.martynaguba.com

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Okiem Kielara - Ekstra

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl