Według Vadyma Boichenko, mera Mariupola, rosyjscy żołnierze zburzyli w tym mieście około 1300 wieżowców, nie usuwając ciał zabitych mieszkańców.
Dotarcie do wielu zrujnowanych budynków jest utrudnione lub wręcz niemożliwe ze względu na niebezpieczeństwo natknięcia się rozrzucane przez agresora miny i wiele niewybuchów, które zalegają na ulicach i chodnikach.
Boichenko ostrzega, że jest tylko kwestią czasu, kiedy w mieście wybuchnie cholera i inne choroby, które będą zagrażały tysiącom mieszkańców, którzy cudem przeżyli oblężenie Mariupola.
Coraz wyższe temperatury sprawiają, że fetor z rozkładających się zwłok staje się nie do zniesienia. Natomiast po jednej z fal opadów deszczu powstała groźba trafienia do wodociągów skażonych bakteriami strumieni wody, które płynęły między innymi przez masowe groby, do których okupanci rzucali ciała zabitych Ukraińców.
