- Nie wiem, dlaczego. W moim przypadku nie było problemu. Choć rozumiem menedżerów z FIFA. Codziennie mają mnóstwo pracy, a wolontariuszy są setki tysięcy – tłumaczyła 23-letnia Polka, która aplikację, by wziąć udział w mundialu złożyła dwa i pół roku temu.
By to zrobić, namówił ją chłopak, który także chciał znaleźć się w Rosji. - Uwielbia futbol, ma na jego punkcie fioła i od piątego roku życia jest kibicem Arsenalu. Ja za piłką nożna nie przepadałam, ale że w Anglii studiowałam filologię rosyjsko-słowiańską, to uznałam, że praca przy takiej imprezie będzie świetnym doświadczeniem – wyjaśniła Janina. - Jana, tak jest łatwiej dla obcokrajowców – dodała.
Jednak do Soczi przyjechała sama. - Max dostał nową pracę i nie mógł wziąć urlopu. Wahałam się co zrobić, ale on mnie namawiał, żebym nie rezygnowała. I super, że tego nie zrobiłam. Atmosfera na mistrzostwach jest świetna. To przygoda życia. Mamy mnóstwo kontaktu z ludźmi, także z piłkarzami. Teraz już wiem, kto to jest Cristiano Ronaldo, Luis Suarez, Neymar… Ostatnio zadzwoniłam do chłopaka, żeby się pochwalić, że idę oglądać mecz Urugwaju z Portugalią. Nie mógł mi uwierzyć. On oglądał go w pubie z kolegami – opowiadała wolontariuszka, która uczyła go, jak poprawnie wymawiać imiona i nazwiska Wojciecha Szczęsnego i Łukasza Fabiańskiego, gdy bramkarze byli „Kanonierami”.
Z uśmiechem przyznała też: - Max wielokrotnie zapraszał mnie na mecz. Zawsze było mi nie po drodze. Po mundialu na pewno skorzystam z zaproszenia. Tym bardziej, że pierwszy prezent, jaki od niego dostałam, to koszulka Arsenalu! Do tej pory ją mam, nie mogłam jej wyrzucić. I dobrze, bo teraz chętnie ją założę i pójdę na mecz. Łączy nas piłka.
Hasło PZPN rzuciła nieprzypadkowo. Kibicowała reprezentacji Polski. - Wybranie przez nią bazy w Soczi było jak gwiazda z nieba. Akurat miałam wolny czas, gdy odbył się otwarty trening kadry. Udało mi się dostać bilet, zrobiłam sobie zdjęcie z panem Adamem Nawałką, a także z Robertem Lewandowskim. Pozdrowiłam jego żonę, Anię, a Robert odpowiedział uśmiechem. Bardzo ją lubię, obserwuje jej aktywności w mediach społecznościowych. Jest super trenerką, cudownie go wspiera. W ogóle cała rodzina jest super Ania, Robert i Klara.
W trakcie wolontariatu (FIFA, podobnie jak inne organizacje przy wielkich imprezach, nie płaci wynagrodzenia, zapewnia za to wszystko inne, co potrzebne) robienie zdjęć z piłkarzami czy trenerami jest surowo zabronione. - Mamy pomagać. W różny sposób, dlatego jest kilka rodzajów wolontariuszy. Można pomagać w strefach kibica, na mieście, przy drużynach, jak chciał mój chłopak, czy być w centrum medialnym, jak ja jestem – wyliczała Jana.
Choć początkowo uśmiechnięta blondynka planowała być blisko ludzi w mieście. Jednak ze względu na świetną znajomość języka angielskiego i rosyjskiego ludzie z FIFA zaproponowali, że będzie bardziej pomocna w pracy z dziennikarzami. - Mamy w Soczi świetną grupę. Raz jest się przy boisku, innym razem na trybunie prasowej, w strefie wywiadów lub w sali konferencyjnej. Poza dniami meczowymi jesteśmy w centrum medialnym albo odpoczywamy. Soczi jest pd tym względem wymarzone, morze, plaża, słońce… Tutaj mój wybór był nieprzypadkowy – opowiadała zafascynowana.
Znajomość wspomnianych języków też nie jest przypadkiem. Jana urodziła się w Stalowej Woli, ale jej rodzice pochodzą z Rosji. Do Polski przeprowadzili się po rozpadzie Związku Radzieckiego. - Dlatego wybrałam taki kierunek. Chciałam poznać kraj, w którym są moje korzenie – tłumaczyła. Studia z najwyższym stopniem skończyła w Anglii, gdzie przeprowadziła się dziesięć lat temu, po ukończeniu pierwszej klasy gimnazjum nr 10 w Stalowej Woli. Głównie dlatego, że wtedy od roku w Irlandii pracował jej ojciec, który jest inżynierem. - Następnie przeniósł się do Windsoru w Anglii. Z mamą zdecydowali, że taka rozłąka nie może trwać dłużej, więc razem ze starszym bratem przeprowadziliśmy się na Wyspy.
Polskiego, rzecz jasna, nie zapomniała. - Coraz rzadziej rozmawiam po polsku, ale za to dużo czytam – podkreśliła. W Anglii nie zrezygnowała też ze szkolnej gry w siatkówkę i… bycia w zespole folklorystycznym.
- Tańczę od trzeciego roku życia – zaskoczyła Jana. - Moim ojcem chrzestnym jest Piotr Szpara, śpiewak operowy i członek Zespołu Pieśni i Tańca Racławice, który zresztą serdecznie pozdrawiam. Wujek zapisał swoją córkę na lekcje tańca, moi rodzice zrobili to samo. Tańczyłam dotąd, aż wyjechałam. W Nottingham, gdzie mieszkam, brakowało mi tego. Znalazłam w Slough Polski Zespół Pieśni i Tańca Młody Las. Głównie są w nim potomkowie Polaków, którzy wyjechali na Wyspy po drugiej wojnie światowej i dbają o nasze tradycje. Dzięki byciu w zespole, na politechnice rzeszowskiej skończyłam kurs choreografów dla zespołów polonijnych za granicą.
Zresztą do Rzeszowa regularnie przyjeżdża co cztery lata, gdy odbywa się Festiwal Zespołów Polonijnych. - To taki nasz mundial, bo zespoły przyjeżdżają z całego świata – opowiadała, dodając, że dzięki tańcowi poznała ludzi mnóstwa narodowości. Podobnie jak podczas mistrzostw świata.
Mundial w Rosji jest jej pierwszym. W Soczi jest jedyną Polką, choć naszych rodaków nie brakuje też w innych miastach, o czym przekonaliśmy się podążając za drużyną Adama Nawałki. Chętnych, by zostać wolontariuszem nie brakuje, ale zostać nim to wcale nie jest łatwa droga.
- Przede wszystkim trzeba pilnować terminu, gdy można aplikować. W przypadku trwających mistrzostw świata, rekrutacja rozpoczęła się dwa i pół roku przed turniejem. Ale w przypadku kolejnego mundialu aplikacje będzie można składać jakoś niedługo. Wszystkie informacje są na stronie FIFA – tłumaczyła 23-letnia Polka. - Następnie czeka nas wywiad przez Skype’a. Tam czekają na nas proste pytania, o zainteresowanie, czym jest FIFA i tak dalej. Choć przyznaję, że w niektórych miejscach bardzo pomógł mi mój chłopak. Później, w przypadku przejścia tego etapu, rozmawiamy już z menedżerem. Głównie na temat naszej roli. Na końcu są kursy internetowe, które trzeba zaliczyć. Zdałam je bardzo dobrze – uśmiechała się z dumą. Dodała, że nie wie jeszcze, co będzie robić po wakacjach. - Ale liczę, że bycie wolontariuszem podczas mundialu wzmocni moje CV. Może zatrudnię się w jakimś klubie piłkarskim? Piłka wciąga!
Czy to oznacza, że wybierze się na kolejne wielkie imprezy sportowe? Na pewno tak. Chciałabym wziąć udział w mistrzostwach świata w 2026 r., które odbędą się w USA, Kanadzie i Meksyku. Mam tylko nadzieję, że już z Maksem – stwierdziła Jana, która na razie czeka, by kupić chłopakowi pamiątkę. - Myślę, że koszulkę. Nie wiem jeszcze czyją, może Rosji, może Anglii, której kibicuje z powodu braku jego narodowej drużyny, Irlandii… Natomiast ja po odpadnięciu Polaków trzymam kciuki za Rosję, drugi najbliższy mi kraj.
Miss Euro na MŚ w Rosji