Naukowcy z UMCS zaprojektowali model pozwalający na prognozowanie liczby zachorowań, osób hospitalizowanych i zgonów.
- Oszacowaliśmy, że przy obecnych ograniczeniach walka ze epidemią potrwa minimum rok - mówi prof. Zbigniew Pastuszak, dyrektor Instytutu Nauk o Zarządzaniu i Jakości UMCS, współautor modelu symulacji numerycznych rozprzestrzeniania się COVID-19 w Polsce.
Twórcami analiz są pracownicy Katedry Systemów Informacyjnych i Logistyki Wydziału Ekonomicznego UMCS koordynowani przez dr. Marka Mędrka.
- Mimo ograniczeń, którym do tej pory poddano polskie społeczeństwo, możemy się spodziewać milionów zainfekowanych, a czas trwania epidemii na pewno nie skróci się poniżej 100 dni - dodaje prof. Pastuszak.
Epidemia i wybory
Wpływ na przebieg epidemii ma wiele czynników, wśród nich majowe wybory na prezydenta. Naukowcy oszacowali, że gdyby wybory odbyły się w sposób tradycyjny, to wiązałyby się z dodatkowym zarażeniem do końca czerwca około 3,9 mln osób i możliwym zgonem dodatkowych 58,5 tys. osób.
- W naszym modelu widać, że czynnikiem, który ma największy wpływ na wahania liczby zainfekowanych jest wskaźnik bezpośredniego kontaktu. Innymi słowy, każde wyjście na zewnątrz w sytuacji, kiedy epidemia się rozwija, a z tym mamy obecnie do czynienia w Polsce, spowoduje natychmiast wzrost zachorowań - zastrzega ekonomista.
Naukowcy przewidują, że szczyt zachorować dopiero przed nami. I namawiają: - Nie wychodźcie z domów.
Więcej na temat przewidywań naukowców przeczytasz w tym wywiadzie z prof. Pastuszakiem.
- Wydaje się, że nic nie wskazuje na to, żeby epidemia miała wygasnąć w najbliższych tygodniach - przyznał w sobotę minister zdrowia Łukasz Szumowski. Władze spodziewają się wzrostu liczby zarażonych i zgonów. Z rządowych symulacji wynika, że w okolicy Wielkanocy w kraju będzie do 20 tys. zakażonych, z czego ok. 2 tys. w naszym regionie. - Na tę skalę jesteśmy w tej chwili przygotowani - tak zapowiedzi rządu skomentował Lech Sprawka, wojewoda lubelski.
Wielu epidemiologów ostrzega przed miesiącami, a nawet latami walki z zarazą. Tymczasem Michael Levitt, laureat nagrody Nobla i biofizyk z uniwersytetu Stanforda twierdzi, że dane nie uzasadniają takiego scenariusza. Naukowiec jako pierwszy przewidział datę, w której liczba zgonów spowodowanych koronawirusem w Chinach zacznie spadać. Podobnie może się wydarzyć także w innych częściach świata. Jako receptę na epidemię wskazał ograniczenie kontaktów między ludźmi.
- Musimy tylko opanować panikę - stwierdził naukowiec.
Według danych WHO, do poniedziałku na całym świecie stwierdzono ponad 1,2 mln przypadków zarażeń koronawirusem i blisko 70 tys. ofiar śmiertelnych. Najwięcej chorych jest w USA, Hiszpanii i we Włoszech. Ponad 262 tys. osób zostało wyleczonych.
Pierwsze doniesienia o chorobie, która ogarnęła chińską prowincję Hubei, pojawiły się pod koniec ubiegłego roku. Pierwszy przypadek koronawirusa w Polsce odnotowano na początku marca. Aktualnie w Polsce mamy 4413 zakażeń i 107 ofiar śmiertelnych. W województwie lubelskim - 181 zakażen i 7 ofiar śmiertelnych (stan na godz. 18, poniedziałek).
- Pusto nad Zalewem Zemborzyckim. Lublinianie posłuchali apeli
- Petycja: „Żądamy cofnięcia zakazu wstępu do lasu"
- Sześć izolatoriów w województwie lubelskim. Gdzie powstały?
- Apel ratusza: Produkujmy mniej śmieci i nie róbmy remontów
- Terytorialsi pomagają w szpitalu w Zamościu
- Córka pacjenta zakażonego koronawirusem: Żyjemy w strachu
