Sprawę opisuje portal tvp.info. Chodzi o najnowsze wydanie gazety, które w poniedziałek trafi do kiosków. Już teraz można się jednak zapoznać z internetową wersją artykułu Renaty Grochal pod tytułem „Były działacz PiS: Widziałem, jak PiS fałszuje wybory. Sam miałem wpływ na fałszowanie". Tę tezę przedstawia były działacz PiS Marek Zagrobelny, który po odejściu z partii buduje swój wizerunek na krytyce ugrupowania i w mediach promuje swoją książkę. To właśnie on jest świadkiem i informatorem „Newsweeka”, którego głos stanowi podstawę oskarżeń o fałszowanie wyborów.
Skandaliczna okładka „Newsweeka”
Na treść artykułu zwrócił uwagę Łukasz Pawłowski, prezes Ogólnopolskiej Grupy Badawcze IBSP, nie zostawiając na jego autorce i wydawcy suchej nitki. Jak ocenia, sama okładka „to największy skandal i nieodpowiedzialność od bardzo wielu lat”.
- W ostatniej dekadzie przez komisje wyborcze w Polsce „przewinęło się” pół miliona osób, sympatyków całego spektrum politycznego, a Renacie Grochal udało się „dotrzeć” do... jednego świadka. Nie jest to korzystna dla autorki konstatacja - pisze Pawłowski. I wskazuje, że teorię o fałszowaniu „odbijanymi krzyżykami” można obalić w kilka minut na podstawie twardych danych (modus operandi opisane przez Grochal miałoby polegać na dostawianiu dodatkowych krzyżyków, by głosy korzystne dla ugrupowań opozycyjnych uznawać za nieważne, powinno mieć to odzwierciedlenie w statystykach).
„Liczba głosów nieważnych z wyborów na wybory maleje. W 2011 było to 4,52 proc., w 2015 – 2,53 proc. a w 2019 – 1,11proc. Za czasów PO było ich 3x więcej. Czy oznacza to, że za PO się bardziej fałszowało wybory?” – pyta retorycznie prezes Ogólnopolskiej Grupy Badawczej. Dodaje przy tym, że na mapach wyborczych widać, że większy odsetek głosów nieważnych widoczny jest na zachodzie i północy Polski, gdzie tradycyjnie przewagę mają partie opozycyjne (a więc także ich sympatycy w komisjach).
Źródło: TVP Info

dś