– Teraz dużo więcej podróżujemy i jest to bardziej męczące. Nie mamy już spotkań w jednym miejscu, jesteśmy zawsze w ruchu. Kiedy gramy w Polsce, nie czujemy się jak w domu. Jesteśmy wdzięczni kibicom za przybycie, ale byłoby lepiej i przyjemniej zagrać w Kijowie – powiedział Kabajew w komentarzu do publikacji w rumuńskim portalu Ziare.com.
Wyczerpujące podróże stały się rutyną dla Dynama Kijów od czasu zamknięcia ukraińskiej przestrzeni powietrznej po rosyjskiej inwazji 24 lutego.
Męczące podróże i rozłąka z bliskimi
– To męczące. Używamy wszystkich możliwych sposobów regeneracji. Z psychologicznego punktu widzenia trudno jest doświadczyć rozłąki z bliskimi. Nie ma tu naszych rodzin. Spędzamy razem bardzo mało czasu. Wojna wywiera dużą presję na piłkarzy i nasze rodziny. Oczywiście jest to dla nas bardzo trudne – wyznał 27-letni skrzydłowy wicemistrza Ukrainy.
Piłkarze Dynama również narzekają, że mają niewielkie wsparcie, gdy grają w Polsce, ale przyznają, że sytuacja jest bardzo złożona. Mężczyznom w wieku poborowym nie wolno opuszczać Ukrainy, więc stadion w Krakowie zapełniłby się głównie kobietami i dziećmi.
Grają, bo muszą
– Rozumiemy, że obecna sytuacja jest taka, że świat nie będzie grał w piłkę. Musimy jednak grać, jeśli mamy taką możliwość – podkreślił Karawajew.
Po pierwszych dwóch meczach w grupie B Ligi Europy najbardziej utytułowana ukraińska drużyna zajmuje ostatnie miejsce, bez punktu – przegrała dotychczas na wyjeździe z Fenerbahce Stambuł 1:2 i z AEK Larnaca 0:1 w Polsce.
Na meczu w Krakowie pojawiło się zaledwie kilka tysięcy widzów, na który delegacja Dynama podróżowała kilka godzin z Ukrainy.
Rozgrywki pierwszej ligi, zawieszone po wybuchu wojny, zostały wznowione w sierpniu. Uznawane za faworyta Dynamo zajmuje obecnie dopiero 9. miejsce z 6 punktami po czterech meczach.
