Niewyjaśnione zbrodnie. Czy listonosz zobaczył coś, czego nie powinien?

Dorota Abramowicz
Był duszą towarzystwa - mówią o Piotrze Zielińskim znajomi. Na zdjęciach widać koszulkę z literami OUP, którą nosili listonosze
Był duszą towarzystwa - mówią o Piotrze Zielińskim znajomi. Na zdjęciach widać koszulkę z literami OUP, którą nosili listonosze Karolina Misztal
Tylko na Pomorzu 130 zbrodni nie doczekało się rozwiązania i ukarania winnych. Śledztwa wznawiają policjanci z Archiwum X. Oto jedno z nich, zajmujące się tajemniczą egzekucją na młodym, gdańskim listonoszu...

Pani Lidia z bloku przy ulicy Leszczyńskich 1 na gdańskiej Zaspie, choć od tamtego spotkania niedługo minie już 21 lat, do dziś pamięta oczy Piotra. Listonosz odwrócił się w stronę bloku, wyglądał, jakby się czegoś bał. A potem wsiadł w towarzystwie dwóch mężczyzn do swojego turkusowego golfa.

- Przeszła mi nawet myśl, by zawołać do niego, spytać, czy nic się nie stało - mówi pani Lidia.

- Ale coś w zachowaniu listonosza, w ruchach tych mężczyzn sprawiło, że się powstrzymałam.

Piotr wraz z kolegą wrócili do stolika poszarpani. Powiedzieli, że zaczepili ich mężczyźni wyglądający na dresiarzy

Był to czwartek, 15 maja 1997 roku. Godzina 10.10, może 10.20. Pół godziny później Piotr Zieliński już nie żył. Znaleziono go w bagażniku golfa, zaparkowanego pół kilometra dalej, przy ul. Powstańców Wielkopolskich. Zginął od dwóch strzałów oddanych z przerobionego na broń ostrą pistoletu gazowego marki Wather.

- Wykonano na nim egzekucję - twierdzi Aleksandra Klonowska, znajoma Piotra.

- Wiem o czym mówię, pracowałam przez lata na poczcie, moi rodzice też byli pocztowcami. Zdarzało się, że listonosze byli ofiarami napadów rabunkowych, bito ich, czasem brutalnie, zabierano pieniądze. Nigdy jednak nie słyszałam o takim przypadku. Dziwne jest też, że mordercy Piotra nie ukradli całych pieniędzy.

- To prawda - potwierdza nadkomisarz Paweł Mrozowski z gdańskiego zespołu Archiwum X, działającego przy Komendzie Wojewódzkiej Policji. - Z około 24 tysięcy złotych przenoszonych tamtego dnia przez Piotra Zielińskiego zniknęło ponad 17 tys. złotych, które były w torbie. Za to w kieszeni listonosza znaleziono 7 tys. złotych.

Niewykluczone, że zabójcy zostali przez kogoś spłoszeni. Jednak motyw rabunkowy - choć możliwy - jest raczej mało prawdopodobny. Wiele wskazuje na to, że Piotr Zieliński znał mężczyzn, którzy towarzyszyli mu w drodze do samochodu zaparkowanego pod blokiem przy ul. Leszczyńskich 1. Świadkowie nie zauważyli, by grozili bronią listonoszowi, który, choć przestraszony, wsiadł z nimi do golfa z własnej woli. - Szedł bezwolnie, jak baran na rzeź... - mówią dziś śledczy z Archiwum X. I dodają, że prawdopodobne jest, iż listonosz ukrywał przed światem tajemnicę. Tajemnicę, którą ktoś uznał za wartą ludzkiego życia.

Spoważniejesz, Piotrek?

- Wesoły człowiek, dusza towarzystwa - tak wspomina Piotra pan Jacek, który pracował z nim w tym samym urzędzie pocztowym. - Spotykaliśmy się na grillach, imprezach, mijaliśmy w pracy.

Kiedyś kierowniczka spytała żartującego Zielińskiego: - Piotrek, kiedy ty spoważniejesz. Odpowiedział: - W trumnie.

- Byliśmy grupą przyjaciół - pani Aleksandra pokazuje zdjęcia rozbawionych, młodych ludzi w koszulkach z nadrukiem „OUP”. Czyli - Okręgowy Urząd Poczty. - Wszyscy wolni, bez zobowiązań, prócz Piotrka, zwanego przez nas Pietruchą - dodaje.

Piotr miał żonę i ośmioletniego syna. Mieszkał w domu przy ul. Słowackiego. Dom już nie istnieje, został zburzony już po jego śmierci.

- Jego mieszkanie to była klitka, cała rodzina gnieździła się na kupie - opowiada dawna przyjaciółka. - Kiedy więc pytano mnie o to, czy Piotr mógł mieć jakieś dodatkowe, nielegalne źródła dochodu, wzruszałam ramionami. Stać nas było na wspólne wyjście na przykład do Cristalu, ale już na niewiele więcej.

Pracował jako listonosz najpierw we Wrzeszczu, potem został przeniesiony na Zaspę. Nie był zadowolony z decyzji przełożonych, narzekał na nowy rejon...

Znajomi podkreślają, że Piotr był człowiekiem ostrożnym. Niepotrzebnie nie ryzykował. W samochodzie - na który zarobił, wyjeżdżając do pracy fizycznej za granicę - woził z obawy przed napadem nunczako i broń gazową. Nie wykorzystał jej tamtego tragicznego czwartku.

Później, gdy policja szukała motywów zabójstwa, rodzina opowiedziała o pewnej niepokojącej sprawie. Żona Piotra pracowała wówczas w jednym z gdańskich barów. Bar odwiedziły trzy kobiety, zostawiając portfel ze znaczną sumą pieniędzy. Chwilę później pojawiła się osoba, która powiedziała, że zostawiła tu portfel. Żona Piotra wydała jej pieniądze.

A potem przyszedł mąż jednej z kobiet i jeszcze raz zażądał zwrotu portfela. Kiedy usłyszał, że gotówka zniknęła, zaczął grozić. Dokładnie wiedział, gdzie pracuje Piotr, gdzie ich syn chodzi do szkoły.

Prawdopodobnie sprawcy kazali Piotrowi wysiąść z samochodu, a następnie przystawili broń do głowy i dwukrotnie wystrzelili

- Po zabójstwie policja dotarła do tego mężczyzny - mówi aspirant sztabowy Jacek Gilewski. - Wykluczono go z grona podejrzanych.

Ostatnie urodziny

Dzień przed śmiercią Zieliński obchodził 29. urodziny.

- Spotkaliśmy się tamtego dnia przypadkiem, na plaży, gdzie Piotr świętował z grupą znajomych - mówi pani Aleksandra. - Po jakimś czasie zdecydowaliśmy przenieść się do Cristalu.

W pewnym momencie Piotr wraz z kolegą wrócili do stolika nieco poszarpani. Powiedzieli, że zaczepili ich nieznani mężczyźni, wyglądający na typowych dresiarzy, którym nie podobały się koszulki z napisem „OUP”. Dlaczego? Może za dużo było alkoholu? A może napis skojarzył się napastnikom ze skrótem UOP, czyli Urząd Ochrony Państwa? Zlikwidowaną dopiero w 2002 służbą specjalną, poprzedniczką ABW.

I tu pojawia się ciekawy wątek. Piotr przed śmiercią wspominał, że zamierza zmienić pracę. Jacek: - Warunki były tak złe, że każdy z nas myślał o odejściu. Piotr też...

Tuż po śmierci Piotra o zagadkowym zabójstwie na Zaspie rozpisywały się gazety
Tuż po śmierci Piotra o zagadkowym zabójstwie na Zaspie rozpisywały się gazety Karolina Misztal

Policjanci ustalili, że Zieliński szukał osoby, która pomoże mu znaleźć dojście do policji. Bezskutecznie.

A jednak ktoś musiał mu coś obiecać.

- Przychodził do nas, by kilkakrotnie dzwonić do mężczyzny, który miał mu znaleźć pracę - mówi Aleksandra. - Dlaczego nie dzwonił do niego z domu, nie wiem. Zamykał się z telefonem, nie słyszałam rozmów. Potem tylko rzucał, że być może niedługo już będzie się zajmować „sprawami bezpieczeństwa”.

Aleksandrę przesłuchano tylko raz, w dniu śmierci Piotra. Później przeszukano jej mieszkanie. Nikt jednak nie zainteresował się telefonami, nie sprawdzono bilingów. Dziś już bardzo trudno będzie stwierdzić, kto był tajemniczym rozmówcą.

Tamtej, ostatniej nocy opuścili Cristal kilka godzin przed rozpoczęciem pracy. Żona Piotra zapakowała do golfa jeszcze sześć osób i rozwiozła po domach.

Rano wstał i ruszył na Zaspę. - Wiele razy mówiliśmy między sobą, że gdyby bardziej popił podczas urodzin, to zapewne nie poszedłby do pracy - mówi Aleksandra. - I być może nie byłoby tej tragedii.

Następnego dnia jeszcze przed południem Aleksandra usłyszała, że był telefon z Urzędu Pocztowego nr 22 na Zaspie z informacją o zabójstwie listonosza. - Przerażona zapytałam, czy to Jacek. Bo przecież na pewno nie Pietrucha...

Za dużo widział?

- Listonosz często przypadkiem zobaczy coś, co inni starają się ukryć - twierdzi pan Jacek. - Nie można wykluczyć, że Piotr stał się dla kogoś niewygodnym świadkiem...

Jacek przypomina przypadek jednego z kolegów listonoszy, Jarosława W. Najpierw roznosił pocztę, potem przeszedł na ciemną stronę mocy i współpracował z przestępcami przy planowaniu napadów na swoich byłych kolegów. W. został zatrzymany jakiś czas po zabójstwie Piotra. Może tu jest punkt zaczepienia? Jednak policjanci z Archiwum X odpowiadają krótko: - Sprawdziliśmy ten wątek i go wykluczyliśmy.

Nie można jednak wykluczyć, że Piotr zginął, bo wiedział za dużo.

- Mógł grozić, że przekaże informację dalej - mówi Aleksandra. I dodaje, że sytuacja materialna Piotra była tak nieciekawa, że dopuszcza myśl, iż wpadł na pomysł szantażu. Albo też uznał, że posiadana przez niego wiedza może być kartą przetargową podczas starań o pracę w instytucji, zajmującej się „sprawami bezpieczeństwa”.

Starsi mieszkańcy bloku przy ul. Leszczyńskich wspominają wydarzenia, do których doszło mniej więcej w czasie zabójstwa Piotra Zielińskiego.

- To były lata, gdy bandyci strzelali do siebie na ulicach i podkładali bomby - opowiada pani Lidia. - W naszej okolicy też mieszkali mafiosi. Pewnego dnia jedna z sąsiadek znalazła w piaskownicy dwa pistolety maszynowe. Później przyjechali tu antyterroryści, była wielka akcja.

Policjanci z Archiwum X ustalili, że do akcji antyterrory-stów doszło już po zabójstwie listonosza. Pani Lidia pamięta jednak, że kilka dni przed tragedią Piotr Zieliński przyszedł do niej z rentą. I że ona na pewno mówiła mu o podejrzanym znalezisku.

- Listonosz był bardzo zmieszany - twierdzi kobieta. - Zrobił taką dziwną minę. Kiedy zginął, od razu sobie o tym przypomniałam...

Trzech pasażerów betoniarki

Po lewej stronie ulicy Leszczyńskich ciągną się bloki, po prawej, za parkingiem, rozpościera się park. W kwietniowy poranek ulica nawet przez chwilę nie jest pusta - przejeżdżają samochody, ludzie wracają z zakupów, idą na spacer z psami. Przed 21 laty nie było inaczej...

Policja dotarła do dwóch świadków, którzy widzieli Piotra tuż przed śmiercią. Sam wszedł do klatki schodowej przy Leszczyńskich 1A. Kiedy wychodził, miał już asystę - dwóch szczupłych mężczyzn wzrostu mniej więcej 175 cm, krótko ostrzyżonych, ubranych w często noszone w tamtym czasie ciemne dresy z białymi lampasami. Świadkowie nie widzieli twarzy mężczyzn. Trójka przeszła przez ulicę na parking, gdzie stał samochód listonosza. Jeden z mężczyzn usiadł z tyłu, za kierowcą. Drugi zajął miejsce obok kierowcy. Zanim Zieliński wsiadł do auta, stanął na chwilę i popatrzył w kierunku bloku, jakby szukał pomocy.

- Jeśli bał się, to dlaczego nie krzyczał, nie próbował ucieczki? - zastanawia się Jacek Gilewski. - Był biały dzień, środek miasta, duże osiedle...

Turkusowy golf wyjechał ok. godz. 10.20 na ulicę Leszczyńskich, potem skręcił w lewo w ul. Chrobrego. Zatrzymał się, po zaledwie minucie jazdy, 500 metrów dalej, zaraz za zakrętem w lewo na ul. Powstańców Wielkopolskich. To miejsce przy działkach było, i jest do dziś, rzadziej uczęszczane. Rzadziej, to nie znaczy wcale.

Egzekucję wykonano na poboczu drogi. Prawdopodobnie sprawcy kazali Piotrowi wysiąść z samochodu, a następnie przystawili broń do głowy i dwukrotnie wystrzelili. Ciało włożyli do bagażnika. Nie mogli go domknąć. Spieszyli się.

Policja, zaalarmowana przez dwóch świadków, którzy o godz. 10.40 zauważyli martwego człowieka w bagażniku, znalazła na poboczu ślady samochodowego bieżnika. To oznacza, że mordercy mogli odjechać innym pojazdem.

To nie był zwykły napad, na Piotrze wykonano egzekucję - mówi Aleksandra Klonowska
To nie był zwykły napad, na Piotrze wykonano egzekucję - mówi Aleksandra Klonowska Karolina Misztal

I tu dochodzimy do informacji, o której do dziś nie wiedzieli zajmujący się tą sprawą policjanci. Podczas rozmów z mieszkańcami bloku przy ul. Leszczyńskich od dwóch osób usłyszeliśmy o świadku, który miał w czasie, gdy dokonano zbrodni, widzieć wyjeżdżającą z ul. Powstańców Wielkopolskich betoniarkę, tzw. gruszkę.

- Ojciec opowiadał, że „gruszka” jechała z bardzo dużą prędkością - mówi jeden z mieszkańców. - Zwrócił na nią uwagę, bo w niedużej kabinie kierowcy, przystosowanej do przewozu dwóch osób, siedziało aż trzech mężczyzn. Dopiero kilka dni po morderstwie skojarzył te fakty, ale nigdy nie poszedł z tym na policję. Ale nam opowiadał o tym aż do śmierci...

Czy zabójcy Piotra mogli uciec betoniarką? Czy ktoś kojarzy przejeżdżające w tamtym czasie ul. Powstańców wozy z jakiejś budowy? Może też sprawcy zatrzymali kierowcę i pod jakimś pretekstem wsiedli do wozu.

Jaką tajemnicę mógł skrywać towarzyski, sympatyczny listonosz, mąż i ojciec, dusza towarzystwa, człowiek, który chciał pracować w instytucji zajmującej się „sprawami bezpieczeństwa”? Mnożą się pytania. Po 21 latach pamięć o zdarzeniach nakłada się na siebie. Ale może pojawi się sygnał, który pozwoli znaleźć sprawców egzekucji?

Policjanci apelują, by osoby, które mogą pomóc dziś w wyjaśnieniu zbrodni na gdańskim listonoszu, kontaktowały się z Archiwum X KWP w Gdańsku tel. 58 321 52 82 i (po godz. 15.30) - 58 321 58 60.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Niewyjaśnione zbrodnie. Czy listonosz zobaczył coś, czego nie powinien? - Plus Gazeta Wrocławska

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl