Nigdy więcej rządów silnej ręki

- Europa i USA narzekają na paraliż własnych władz - Agaton Koziński podsumowuje tydzień w świecie idei.

Ryga, Łotwa
Unia marzy o tym, by wzmocnić swoje przywództwo, jakby zapomniała, jak w przeszłości kończyły się rządy silnych liderów w Europie - pisze Vaira Vike-Freiberga, była prezydent Łotwy.

Niewątpliwie Europa ostatnich kilku lat nie zaliczy do najbardziej udanych. "Zdarzało się, że Chiny nami wzgardzały, a Stany Zjednoczone nas ignorowały" - zauważa Vike-Freiberga. Tyle że kontynent nie reaguje na takie sygnały pozytywnie, tylko jeszcze zamyka się w sobie, po raz kolejny przeglądając album ze zdjęciami ze swej wspaniałej kolonialnej przeszłości.

Była łotewska prezydent proponuje sposób, w jaki zerwać z tym stanem rzeczy. Według niej sposobem na uzdrowienie sytuacji jest powrót do korzeni europejskiej integracji. "Ojcowie założyciele Unii Robert Schuman i Jean Monnet zaproponowali wielką wizję i praktyczne kroki, które pozwalały ją wcielić w życie" - podkreślała Vike-Freiberga. I przypomniała naczelną zasadę, którą zalecali ojcowie założyciele - powolne, ale konsekwentne posuwanie się do przodu. "Oni zalecali, by iść kroku po kroku i powoli przekształcać rzeczywistość. Tak, aby zmieniać konflikty interesów w sytuacje, na których zyskują wszyscy" - przypomina eksprezydent.

Tymczasem, jak zauważa, przez Europę przetacza się chór lamentów nad tym, że brakuje jej wielkiej strategii czy wybitnych przywódców, którzy umieliby przeforsować zmiany i skłonić Unię do zrobienia mocnego kroku naprzód. Tymczasem - przypomina Vike-Freiberga - w XX w. już byli na kontynencie silni przywódcy, ale ich rządy kosztowały życie milionów istnień. Dlatego zamiast narzekać na ich brak, należy rozejrzeć się wokół i zobaczyć, ile udało się osiągnąć w ostatnich latach. Bo wbrew wielu głosom krytyki nie jest tego mało - konkluduje pani prezydent.
Waszyngton, USA
Amerykański Senat zaczyna przypominać XVIII-wieczny sejm w Polsce, najbardziej niesprawną izbę parlamentu w historii - podkreśla Thomas de Waal, analityk ośrodka Carnegie Endowment for International Peace.

De Waal w artykule napisanym dla "The National Interest" przypomina, że polski sejm paraliżowała zasada liberum veto - nie pozwalam (te słowa napisał w swym tekście po polsku), gdyż każdy poseł miał prawo samodzielnie zawetować ustawę. Analityk zauważa, że teraz dokładnie w ten sam sposób działa grupa amerykańskich senatorów, którzy blokują nominacje na ambasadorów. De Waal upomina się przede wszystkim o ambasadorów w Turcji, Czechach, Azerbejdżanie (tam ma pojechać Matt Bryza, dyplomata o polskich korzeniach - podkreśla de Waal).

Według niego Bryza powinien udać się do Azerbejdżanu jak najszybciej, gdyż potrzebny jest doświadczony dyplomata w regionie Kaukazu. Gorąca tam sytuacja wymaga bowiem aktywności USA. Tymczasem Senat ją blokuje. "Czy naprawdę chce on naśladować dawny sejm?" - pyta de Waal.

Kair, Egipt
Najważniejsze państwa globu szukają swojej szansy w Afryce. Tylko świat arabski nie próbuje w żaden sposób zbudować tam pozycji - zauważa Gamil Matar, dyrektor Arab Centre for Development and Futuristic Research.
Matar wymienia kolejne kraje, które budują swe przyczółki w Afryce. Brazylia wysłała tam koncern petrochemiczny Petrobras. Turcy regularnie zawiązują współpracę biznesową z afrykańskimi firmami. Mocno wchodzą tam też Indie oraz Chiny. Nawet Iran stara się umocnić tam swoją pozycję - kilka wizyt na Czarnym Lądzie złożył prezydent Mahmud Ahmadinedżad.

Cały tekst przeczytasz w weekendowym wydaniu "Polski" lub na stronie prasa24.pl.

Wróć na i.pl Portal i.pl