
Nowy odcinek „Resortowych dzieci”
Publicysta, pisarz, a w czasach PRL działacz opozycji antykomunistycznej Bronisław Wildstein nie ma wątpliwości – „Gazeta Wyborcza” kreowała rzeczywistość.
– W jakimś sensie kontynuowała ona linię tygodnika „Polityka” – powiedział.
Jego zdaniem było to „wulgarny liberalizm”, mówiący o tym, że „niebezpieczne są idee, ideały i wartości”.
Jak w ogóle w czasach, gdy komuniści wciąż byli w pełni władzy mógł powstać opozycyjny organ prasowy?
– „Gazeta Wyborcza” była efektem porozumienia Okrągłego Stołu, od razu pozwolono na pół godziny w telewizji oraz godzinę w radiu dla opozycji oraz na powstanie gazety – wspominała Teresa Bochwic, działaczka opozycji, pisarka i publicystka, która pracowała w „GW” na początku jej istnienia.
Pluralizm w „Gazecie Wyborczej”?
Mimo, że na początku w gazecie pojawiały się różne punkty widzenia, to dość szybko zaczęła się tworzyć linia redakcyjna.
– Wiadomym było, że coś muszą dostać komuniści, bo gazeta powstała w ramach porozumienia Okrągłego Stołu. (…) Potem zaczęły się takie dziwne historie, że o pewnych na przykład gospodarczych nieprawidłowościach się nie pisało – mówiła Bochwic.
Jak dodała, „wyraźnie kryło się wówczas partyjnych”. Dowodem na to miało być nieopublikowanie serii reportaży o nieprawidłowościach przy prywatyzowaniu niektórych fabryk.
Podobne odczucia wyrażał Jacek Łęski (dziś TVP), który jako młody dziennikarz dołączył do „Gazety Wyborczej”, bo miał nadzieję, że będzie to coś nowego, prodemokratycznego i stojącego po stronie wolnej Polski.
– Okazało się, że wolna Polska wolną Polską, ale są też interesy, których trzeba pilnować, są poglądy, które nie są wygodne, są sprawy, o których lepiej nie pisać. Tego wszystkiego doświadczyłem, mimo że bardzo wiele się nauczyłem i tam właśnie, w „Gazecie Wyborczej” w Lublinie zdobyłem taki podstawowy warsztat dziennikarski – wspominał Łęski, który ostatecznie odszedł z redakcji po dwóch latach.
Tematy, których lepiej nie poruszać
Jeden z nestorów polskiego dziennikarstwa śledczego, Jerzy Jachowicz także pracował w „GW” i również on miał problemy po tekstach, które publikował, co skończyło się jego odejściem.
– Miałem straszne kłopoty z materiałami, gdzie występowały jakieś ważne osoby z epoki PRL – wspominał.
Jachowicz podkreślił, że nie wszyscy wydawcy interesowali się takimi sprawami, ale Adam Michnik zawsze reagował, gdy padały nazwiska Wojciecha Jaruzelskiego czy Czesława Kiszczaka.
Serial dokumentalny „Resortowe dzieci” został stworzony przez Dorotę Kanię i Annę Zapert. Przedstawia on powiązania elit biznesowych, politycznych, medialnych i naukowych ze strukturami PRL-u i służbami specjalnymi. Źródła czerpie z dokumentów i materiałów archiwalnych Instytutu Pamięci Narodowej, Filmoteki Narodowej czy Polskiego Radia i materiałów archiwalnych TVP.
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Portal i.pl codziennie. Obserwuj i.pl!