Do dramatycznych wydarzeń na w kamienicy przy ul. Grabowej 5 doszło w piątek, 11 listopada, po godz. 17. Strażacy otrzymali wezwanie o ulatniającym się w budynku gazie. Na miejscu okazało się, że gaz ulatnia się w mieszkaniu 22-letniego mężczyzny. Natychmiast ewakuowano z kamienicy około trzydziestu mieszkańców.
Strażacy, po drabinie weszli na pierwsze piętro, gdzie znajdowało się mieszkanie mężczyzny. Poczuli silną woń gazu. Zobaczyli siedzącego nad butlą 22-latka. Zawór butli był odkręcony, natomiast mężczyzna... bawił się zapałkami. Wezwano policję i pogotowie ratunkowe. Na miejsce skierowano patrole, które były najbliżej ulicy Grabowej. Wezwano również specjalistyczny zastęp chemiczny Państwowej Straży Pożarnej.
Strażacy zaczęli schodzić na dół, w tym momencie zobaczyli rozbłysk w mieszkaniu. Nie doszło jednak do eksplozji. Błyskawicznie wrócili na górę. W mieszkaniu zastali lokatora, którego natychmiast przytrzymali do przyjazdu policjantów. Pierwsi na miejscu byli policjanci z drogówki. Przejęli desperata od strażaków i wyprowadzili na zewnątrz do radiowozu.
Jak się okazało, 22-latek nie tylko próbował wysadzić mieszkanie w powietrze, ale wcześniej również podciął sobie żyły. 22-latek został opatrzony przez ratowników medycznych. Nie wymagał hospitalizacji i został przewieziony na komisariat.
Jakim cudem nie doszło do wybuchu gazu? Jak tłumaczą strażacy, w mieszkaniu przekroczony został tzw. próg graniczny stężenia gazu. W pomieszczeniu nie było wystarczającej ilości tlenu, by nastąpiła eksplozja.
Jak udało nam się dowiedzieć, mężczyznę niedawno zostawiła partnerka. Wcześniej, parze odebrana została dwójka dzieci.