Spis treści

Problemy Oskara Szafarowicza
Oskar Szafarowicz działa w młodzieżówce Prawa i Sprawiedliwości, jednocześnie studiując prawo na Uniwersytecie Warszawskim. Nie może jednak w spokoju skupić się na swoich działaniach, ponieważ od marca mierzy się z potężnymi problemami.
Zaczęło się od afery pedofilskiej w Zachodniopomorskiem. Szafarowicz postanowił udostępnić informację mediów w tej sprawie dalej, co spotkało się z ostrym odbiorem władz uczelni.
Jeszcze gorzej stało się, gdy wypłynęła informacja o śmierci syna posłanki PO, który miał być ofiarą pedofila. Opozycyjne media i internauci zaczęli za wszystko obwiniać młodego działacza, nazywając go hejterem i wieloma bardziej nieprzyjemnymi epitetami.
Postępowanie dyscyplinarne w sprawie studenta
Najpoważniejsze problemy dotyczą jednak jego sfery edukacyjnej. Uniwersytet Warszawski okazał się być bardzo przeciwny postawie Szafarowicza. Działaczowi PiS zarzucono "aktywność publiczną, w tym w mediach społecznościowych, nie licującą z godnością studenta".
Teraz musi on bronić swojego imienia, ale też pozycji na uczelni, ponieważ grozi mu nawet wydalenie.
"9 sierpnia 2023r. zapadła decyzja o rozpoczęciu postępowania Komisji Dyscyplinarnej UW z perspektywą ukarania mnie z najostrzejszym relegowaniem z uczelni włącznie" - napisał na Twitterze sam zainteresowany".
Jak jednak zapewnia: "ani na krok się nie cofnę i nie ukorzę. Zamiast płynąc z głównym nurtem akademickiej politycznej poprawności, popłynę pod prąd, może fale lewicowych cenzorów mnie nie zniosą na brzeg".
Szerzej o swojej sytuacji opowiedział natomiast w rozmowie dla Polskiego Radia 24 we wtorek.
Zaczęło się od petycji
Pierwszym ruchem uczelni wobec Szafarowicza było stworzenie petycji w sprawie relegowania go z uczelni.
"Sprawa zaczęła się w marcu od petycji, żeby wyrzucić mnie z uczelni. Pretekstem były tweety, które podałem dalej za Radiem Szczecin w grudniu ubiegłego roku dotyczące sprawy pedofila z Platformy Obywatelskiej, który działał w Szczecinie, który, mimo całej afery, pracował dalej w urzędzie marszałkowskim zarządzanym przez PO. Podałem rzeczywiście tę informację jako przykład hipokryzji Platformy, która szuka wszędzie pedofilii, co jest oczywiście zbrodnią skandaliczną, ale nie widzi problemów we własnych szeregach" - opowiedział w rozmowie.
Jak zaznaczył, nie chodziło nawet o jego wpis, a udostępnienie dalej informacji portalu. Co istotne, chodziło o informację, którą powielały nawet media opozycyjne.
Dalej, podczas zachęcania do podpisania petycji, wspominano o opisanej sytuacji ze śmiercią dziecka posłanki, obwiniając za tragedię młodego działacza. Cały czas jednak chodziło tylko i wyłącznie o działalność na Twitterze.
"Tylko tweety (były podawane) jako konkretne przykłady, natomiast nie ukrywają te środowiska, które wymierzyły we mnie nagonkę, że taki katofaszysta jak Szafarowicz nie ma prawa studiować i musi być wyeliminowany z życia publicznego" - dodał.
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Portal i.pl codziennie. Obserwuj i.pl!
Nie ma wolności słowa na polskich uczelniach?
Prowadząca rozmowę zadała pytanie, jak wygląda sytuacja, jeżeli chodzi o działalność polityczną studentów na UW. Jak się okazuje, duża część młodzieży pozostaje zaangażowana politycznie "po różnych stronach barykady".
"Nie ukrywajmy, że na UW większość studentów ma lewicowo-liberalne poglądy, ale wydawało się, ja przynajmniej szedłem z takim przeświadczeniem, że uniwersytet to powinna być taka świątynia wolności słowa, dyskusji, akademickiej wymiany myśli, a okazało się, że to rzeczywiście tak wygląda tylko dla jednej strony, a polityczna poprawność niemal zakazuje prezentowania i angażowania się po tej stronie prawicowej, konserwatywnej, czego sam doświadczam, dlatego że słyszę wprost, że są naciski ze strony środowisk opozycyjnych, mediów, polityków, żeby dać przykład zastraszania studentów o konserwatywnych poglądach, żeby się nie angażowali, nie wychylali, bo nie jest to mile widziane. Dla mnie to jest skandal" - ocenił Szafarowicz.
Działacz wciąż jednak wierzy, że wszelkie kary za działalność polityczną go ominą, jednocześnie zaznaczając, że postępowanie wyjaśniające miało się zakończyć w 7-8 tygodni, a trwało aż kilka miesięcy. Przytoczył też przypadki, w których widać, że osoby o poglądach bliskich jemu są traktowane inaczej niż pozostali.
"Wydaje mi się, że nie było takich jaskrawych przypadków, dlatego że jest to jednak w białych rękawiczkach czynione, natomiast da się odczuć. Na przykład kwestia wykładów. Bywa tak - ja studiuję prawo - i w trakcie naszych godzin zajęć wykład miała pani Małgorzata Rozenek-Majdan, celebrytka z TVN-u gdzieś tam związana z PO. Miała wykład opowiadający, że kobiety w Polsce mają gorzej niż pod rządami talibów w Afganistanie. Studenci byli zwolnieni na ten wykład, jeśli chcieli w nim uczestniczyć, a jeśli są wykładowcy o prawicowych poglądach albo osoby z dorobkiem, które chciałaby przemówić na Uniwersytecie, jest ściana, są blokowane, więc siłą rzeczy ci kontrowersyjni studenci mają trudność. Tak samo w organizowaniu jakichś kółek dyskusyjnych czy jakichś innych form stowarzyszeń, które chciałyby zająć salę na uczelni. Wiem, że są, nie wprost, zakazy, ale tak są piętrzone trudności formalne, że studenci prawicowi wolą zorganizować to poza uniwersytetem" - opisał.
Czego dotyczą postępowania wobec innych studentów?
Oskar Szafarowicz opowiedział również, jak do jego sprawy podchodzi rzecznik praw studenta na Uniwersytecie Warszawskim.
"W ogóle nie interweniował, a na pytania medialne udzielał tylko informacji za rzecznikiem prasowym, że takie postępowanie się toczy i koniec dyskusji" - wyznał.
Większą uwagę poświęcił natomiast, by przedstawić, czego przeważnie dotyczą tego typu postępowania dyscyplinarne na UW wobec innych studentów.
"Z tego, co wiem, jest to precedens, dlatego że dotychczasowe sprawy koncentrowały się na kwestiach stricte związanych ze światem akademickim: nieuczciwość na egzaminie, plagiat, sprawy związane z uczelnią. Do tej pory nie słyszałem i tak też, jak rozmawiałem z profesorami czy innymi studentami, nie pamiętam sytuacji, kiedy sytuacja polityczna, nie związana z treściami uniwersyteckimi, ponieważ pisałem to jako działacz Prawa i Sprawiedliwości - tak się angażuje w mediach społecznościowych, nie pisząc o sprawach uniwersyteckich, a jednak sprawa trafiła w kontekście dyscyplinarnym na uniwersytet, co jest rzeczą dla mnie kuriozalną" - wyraził swoją opinię działacz PiS-u.
Szafarowicz zwrócił również uwagę, że w żadnym momencie władze uczelni nie próbowały z nim porozmawiać, ani wyjaśnić tej sytuacji, chociażby przez naganę, tylko od razu nastąpiło pójście w kierunku postępowania dyscyplinarnego.