Pani Urszula jest już w swoim domu w Siecieborzycach. Przyjechała w środę 18 stycznia 2023 karetką ze Szpitala Uniwersyteckiego w Zielonej Górze. Jej brat, Adam Szymański informuje, że siostra i mama na razie mieszkają u niego, ale w tym samym domu. - Czuje się w miarę dobrze, inaczej by nie mogła opuścić szpitala - podkreśla pan Adam. - Zjadła domowy obiad i cieszy się z obecności dzieci i rodziny.
Brat zaznacza, że na razie pani Ula potrzebuje spokoju. Rodzina musi się sobą nacieszyć.
Cały miesiąc w zielonogórskim szpitalu
Szpital Uniwersytecki w Zielonej Górze poinformował, że po miesiącu placówkę opuściła pani Urszula, która ucierpiała podczas wybuchu paczki - bomby w Siecieborzycach.
- Ta sprawa bardzo poruszyła opinię publiczną w całym kraju, a dla naszego szpitala była wyjątkowym testem współdziałania wielu dyscyplin medycznych – podkreśla kierownik Klinicznego Oddziału Anestezjologii i Intensywnej Terapii. - Jako jedyne w województwie Centrum Urazowe jesteśmy gotowi na przyjęcie pacjentów, którzy trafiają do nas z powodu różnych okoliczności, np. wypadków komunikacyjnych, czy takich właśnie tragicznych zdarzeń jak to, które spotkało panią Urszulę. – Zadziałała cała procedura w warunkach SOR, ze wszystkimi niezbędnymi specjalistami. Na każdym etapie działaliśmy bardzo sprawnie, interdyscyplinarnie i szybko – podkreśla dr n. med. Bartosz Kudliński, kierownik Klinicznego Oddziału Anestezjologii i Intensywnej Terapii.
Właśnie na tym oddziale pacjentka spędziła pierwsze dni po zdarzeniu. Wcześniej bezbłędnie spisali się medycy z Lotnicze Pogotowie Ratunkowe i karetek pogotowia, które przywiozły poszkodowane dzieci i babcię. Na wysokości zadania stanęła załoga SOR - od momentu pojawienia się pacjentki w szpitalu do pierwszej interwencji chirurgów na Centralnym Bloku Operacyjnym minęło zaledwie 7 minut!
- Czytaj więcej: Wybuch w Siecieborzycach
- Naszym zadaniem było przygotowanie odpowiedniego zespołu urazowego, skoordynowanie działań różnych zespołów terapeutycznych, zabezpieczenie pacjentki i przekazanie w tym wypadku na CBO. To zagrało – mówi lrk. med. Szymn Michniewicz, kierownik SOR.
Kilkadziesiąt osób ratowało Panią Urszulę i jej dzieci
Pacjentka spędziła pierwsze dni po zdarzeniu na SORZe, przywieziona przez Lotnicze Pogotowie Ratunkowe. Karetki pogotowia przywiozły poszkodowane dzieci i babcię. Od momentu pojawienia się pacjentki w szpitalu, do pierwszej interwencji chirurgów na Centralnym Bloku Operacyjnym minęło zaledwie 7 minut. - Naszym zadaniem było przygotowanie odpowiedniego zespołu urazowego, skoordynowanie działań różnych zespołów terapeutycznych, zabezpieczenie pacjentki i przekazanie w tym wypadku na CBO. To zagrało – mówi kierownik SOR.
W pierwszych godzinach do akcji wkroczyli też ortopedzi, którzy zajęli się m.in. rękoma poszkodowanej. Następnie oczy pani Urszuli ratowali okuliści, a potem ponownie działali ortopedzi i chirurdzy. Z OIT pacjentka trafiła właśnie na te oddziały. Wśród tych, którzy ratowali zdrowie i życie pani Urszuli, należy również wymienić psychologów, diagnostów, pielęgniarki z CBO i oddziałów. Jeśli do tego doliczyć ludzi, którzy objęli opieką także synka i córeczkę na oddziałach dziecięcych oraz kardiologów, którzy zajęli się babcią, to okazuje się, że w sprawę zaangażowanych było kilkadziesiąt osób.
Czytaj również na naszym portalu
Obejrzyj wideo: Koncert charytatywny w Szprotawie dla Urszuli z Siecieborzyc:
