Powrót dzieci do szkół wydaje się być bezpieczny. Z dużym naciskiem na słowo „wydaje się”. Bo nie wiemy, jak rozwinie się pandemia, a codzienne raporty Ministerstwa Zdrowia o nowych przypadkach zachorowań na COVID są raczej zatrważające. Problem, moim zdaniem, tkwi w czymś innym. Ten powrót dzieci do szkół odbywa się bez odpowiednich procedur. Czy dzieci mają nosić maseczki? Ministerstwo Edukacji odpowiada, że noszenie maseczek w szkole nie będzie obowiązkowe, ale jeśli dyrekcja danej placówki uzna, że zwiększy to bezpieczeństwo dzieci, może taki obowiązek wprowadzić w tzw. przestrzeniach wspólnych, np. w szatniach czy na korytarzach. Ale z drugiej strony, tym dyrektorom szkół, którzy chcą wprowadzić nauczanie „hybrydowe”, to znaczy część dzieci chodziłaby do szkół, a część uczyła się zdalnie, ministerstwo odpowiada, że dyrektorzy szkół nie są epidemiologami. To w sprawie maseczek są, a w sprawie częściowego nauczania zdalnego nie są? Jakie będą w szkołach procedury dezynfekcji, nie tylko dłoni, ale też przestrzeni w szkole? A co będzie, gdy u któregoś dziecka zostanie potwierdzony przypadek zachorowania? Kto będzie poddawany kwarantannie? Klasa dziecka wraz z rodzicami? Cała szkoła? Tych pytań jest bardzo wiele.
Rozmawiałem w tym tygodniu ze znajomym mieszkającym we Francji. On również nie zna zasad, na jakich dzieci w tym kraju wrócą do szkół. Nie zna, bo ich wciąż nie przedstawiono. Tylko jest jedna istotna różnica. Dziennie Francuzi robią cztery razy więcej testów niż my. Znacznie więcej Francuzów jest przebadanych (tak, pamiętam, że jest to większy kraj, ale też nie czterokrotnie większy od Polski). Tylko wydolność francuskiego systemu wyłapywania chorych przez te kilka miesięcy, które dzielą nas od „odmrożenia”, stała się znacznie większa niż polskiego. I to drugi problem.
To, co czeka nas na jesieni, w istocie przesądzi może nawet o najbliższych latach w Polsce na wielu płaszczyznach. Jak zachowa się nasza gospodarka, jaka będzie skala spowolnienia? Ilu z nas straci pracę? Czy system opieki zdrowotnej jest lepiej przygotowany na ewentualny powrót pandemii? I jeszcze chyba wszyscy mamy świadomość, że zamknięcie po raz drugi całego kraju w domach jest niemożliwe. To nie polityczne spory o sądy, zarobki posłów czy prawa mniejszości seksualnych tej jesieni będą miały największy wpływ na sympatie polityczne Polaków. To będzie faktyczny test dla rządu Mateusza Morawieckiego i obozu władzy. Jeśli przeprowadzi nas suchą, względnie lekko zamoczoną nogą, jeśli udowodni, że państwo polskie przestało być „z dykty”, będzie to miało znacznie większe znaczenie dla tej kadencji rządów PiS, niż najostrzejsze spory polityków w Sejmie.
