Śląsk Wrocław dzwonił do trenera reprezentacji do lat 21 Macieja Stolarczyka sprawdzając, czy ten byłby zainteresowany pracą w WKS-ie - napisał we wtorek Tomasz Włodarczyk z portalu meczyki.pl. - Nie dzwoniliśmy do trenera Stolarczyka zapytać, czy zaakceptuje naszą ofertę, ponieważ nikomu nie przedstawiliśmy żadnej oferty. To jednak naturalne, że na wszelki wypadek orientujemy się w sytuacji na rynku i rozmawiamy z różnymi trenerami - mówi prezes Śląska Wrocław Piotr Waśniewski.
WKS w tym roku w trzech meczach strzelił jednego gola i zdobył dwa punkty. Jest drużyną, która gra bez pomysłu w ofensywie. Niestety - wszystko wygląda tak samo, jak jesienią. Praca na zgrupowaniu w Turcji nie przyniosła żadnych efektów. Pomimo tego wrocławianie wciąż zajmują wysokie, piąte miejsce w tabeli PKO BP Ekstraklasy ze stratą zaledwie trzech punktów do podium. Czy zatem jest temat zwolnienia trenera?
- Obecnie nie podejmujemy działań, które miałyby zwolnić trenera Lavickę. Nie prowadzimy z nim też negocjacji o rozwiązaniu kontraktu. Wykonujemy normalną, skautingową pracę, którą nazwałbym „działaniami profilaktycznymi” - tłumaczy nam prezes Waśniewski, który przyznaje, że z Oporowskiej dzwonili m.in. do Macieja Solarczyka. - Biorąc pod uwagę wyłącznie naszą pozycję w tabeli, to oczywiście mówienie dziś o zwolnieniu trenera jest absurdem. Natomiast musimy myśleć o tym, co może wydarzyć się w przyszłości, uwzględniając, jak skromną mamy przewagę choćby nad 11. czy 12. miejscem. Zastanawiamy się, jakie scenariusze mogą być dla nas najtrudniejsze. To normalna procedura i objaw profesjonalizmu klubu - tłumaczy. Pytany przez nas, czy w ostatnim czasie zarząd miał jakieś nadzwyczajne spotkanie z czeskim szkoleniowcem, powiedział, że nic poza to, co dotychczas było zaplanowane. Sztab, prezesi i pion sportowy pod koniec ubiegłego roku analizowali jednak dokładnie wszystko to, co działo się jesienią.
Magazyn Gol24: Kadra pod lupą, przed meczem z Mołdawią

Lavicka zapłaci za brak stawiania na młodych?
Mówi się, że czarę goryczy mogło przelać odejście 19-letniego Marcina Szpakowskiego. W powszechnej opinii to duży talent, który nie przedłuży umowy ze Śląskiem, a w czerwcu przeniesie się do I-ligowej Korony Kielce. Jego otoczenie ten wybór argumentuje tym, że nastoletni pomocnik właściwie wcale nie dostawał szans w pierwszym zespole, chociaż przy Oporowskiej wszyscy wielokrotnie podkreślali, że rozwój młodych piłkarzy jest dla nich ważny, a pomóc ma w tym właśnie Vitezslav Lavicka. Czech nie jest jednak skory do takich eksperymentów.
- Sprawa Marcina Szpakowskiego została wyolbrzymiona - zapewnia Waśniewski. - Mówimy o zawodniku, który przegrywał rywalizację o miejsce w składzie z innymi naszymi młodzieżowcami. W listopadzie uzgodniliśmy z nim warunki indywidualnego kontraktu, natomiast nie doszliśmy jeszcze do porozumienia z reprezentującą go agencją w kwestii kwoty odstępnego. Zawodnik został dopuszczony do zgrupowania w Turcji w przekonaniu, że podpisze z nami umowę. Trudno mi jednak teraz uwierzyć, że przed rozpoczęciem obozu nie wiedział już, jaką podejmie decyzję - mówi prezes.
- Gdyby wyjechał do Niemiec, Holandii czy trafił do jednej z czołowych drużyn Ekstraklasy, to w ogóle nie byłoby tematu. Natomiast wybrał I-ligową Koronę, co moim zdaniem jest krokiem wstecz. Jeśli potrzebuje więcej gry, to oczywiście z jego perspektywy będzie to korzystne. Natomiast u nas miał stworzone warunki, aby mógł rozwijać się krok po kroku, walczyć na treningach o miejsce w składzie drużyny z Ekstraklasy i jednocześnie regularnie grać w II lidze. Jego statystyki z obecnego sezonu nie pokazują też jeszcze, że już dziś jest to w pełni gotowy zawodnik do gry na określonym poziomie w Ekstraklasie - analizuje Waśniewski.
- Oczywiście naszym zadaniem jako zarządu czy pionu sportowego jest naciskanie na trenera, aby stawiał na zawodników młodych czy takich, na transferze których można w pewnej perspektywie dobrze zarobić. Na koniec jest to jednak rywalizacja sportowa o miejsce na boisku i ocena szkoleniowca, którego rozliczają wyniki - kończy szef WKS-u.