Piotr Zaremba: Wygaszajmy absurdalną wojnę na memy i hasła

Piotr Zaremba
Piotr Zaremba
Piotr Zaremba Polska Press
Rozmawiamy o straszliwej wojnie siedząc w ciepłych fotelach, przy kawie. Pada coraz więcej głupstw. Próbujemy oddać grozę tamtych zdarzeń poetyką memów.

Prowokacyjny filmik Fundacji Rudermanów używający formułki „polski Holocaust” jest traktowany przez wielu Polaków jako akt wojenny.

Został jednak oprotestowany przez środowiska żydowskie i ostatecznie zdjęty. Co okazało się jeszcze promykiem nadziei w natłoku ponurych zdarzeń ostatnich tygodni.

Mnie bardziej przerażają ciosy mniej spektakularne, za to bardziej precyzyjne. Choćby pozująca na naukową teza polskiego profesora Jana Grabowskiego o 200 tysiącach Żydów zabitych przez Polaków. Wcześniej pisał o 150-200 tysiącach i używał mniej ostrego pojęcia „wina Polaków”, w co wliczało się nie tylko denuncjacje czy mordy, ale także „nieudzielenie pomocy”.

Nauka i memy
Grabowski powołał się na dawne prace Szymona Datnera który pisał o około 200 tysiącach ludzi, którzy uciekli niemieckiej machinie śmierci. Mniej więcej połowa miała ocaleć . Druga połowa zginąć, przy czym tylko część, trudna do oszacowania, zapewne przy udziale Polaków.

Łatwość, z jaką prof. Grabowski żongluje liczbami i furia, z jaką zareagował, kiedy polski ambasador w Szwajcarii Jakub Kumoch wytknął mu „nieścisłość” w cytowaniu Datnera, pokazuje, że nauka zmieniła się tu w propagandę. Grabowski staje się jednak podstawowym źródłem wiedzy dla Izraelczyków. To na niego powołuje się Yair Lapid, jeden z najbardziej w tej chwili „polakożerczych” izraelskich polityków.

CZYTAJ TAKŻE: Janina Marta Dłuska: Gdy słyszę, że Polacy odpowiadają za holocaust, wszystko się we mnie gotuje

Padają inne, równie zdumiewające twierdzenia. Profesor Andrzej Żbikowski, przed 35 laty prowadzący zajęcia z historii na które chodziłem, oznajmia, że Żyd był bezpieczniejszy w obozie koncentracyjnym niż ukrywając się wśród Polaków. Porównanie jest z punktu widzenia logiki absurdalne, zestawia się bowiem los kogoś, kto próbuje uniknąć aresztowania z losem kogoś, kto już został aresztowany. Czytając literalnie profesora można uznać, że niemieckie kacety były schronieniem przed polskim motłochem. Stało się to już tematem wielu memów.

Właśnie memów. Na naszych oczach budząca grozę rzeczywistość wojenna, gdzie mieliśmy do czynienia z najstraszniejszymi ludzkimi wyborami , została sprowadzona do poziomu pstrokatych, agresywnych komunikatów.

Po polskiej stronie też miewamy do czynienia z wysypem absurdów. Zawyżaniu kompletnie niepoliczalnej liczby budzących grozę przypadków, w których jacyś Polacy źle się zachowali, towarzyszy niefrasobliwe rzucanie „liczbami chwały”. Choćby owym „milionem sprawiedliwych”. Chciałbym aby rzecznicy tego poglądu przedstawili metody swoich obliczeń.

Zarazem nawet jeśli prawdziwa byłaby liczba ledwie 30 tysięcy ocalonych, którą podaje Żbikowski (jak to się ma do ustaleń Datnera?), oznaczałoby to kilkakrotnie większą liczbę osób zaangażowanych w pomoc (rodziny, sąsiedzi przymykający oko, czasem łańcuszek wielu osób). Czy to rzeczywiście mniej niż liczba przypadków donoszenia lub mordowania? Jak to sprawdziliśmy?

Rozważania z fotela
Po stronie polskiej mamy też do czynienia z niepokojącym naginaniem wojennej rzeczywistości do bieżących potrzeb. Czasem na obrzydliwie infantylnym poziomie. Krążą fragmenty prac dr Ewy Kurek, która awansowała nagle w kręgach skrajnej prawicy do roli czołowej ekspertki od spraw żydowskich. Twierdzi ona, że getta były produktem dążenia Żydów do autonomii, a ich mieszkańcy bawili się w przeciwieństwie do polskich gojów. Tak samo jak w przypadku obrazu zapijaczonych, zdemoralizowanych Polaków dorabiających się na rabunku, a czasem na zabijaniu, mamy tu co czynienia z wybraniem sobie jakiejś grupy i pokazywaniem jej jako całości.
Mamy też do czynienia z zabawą wojennymi realiami. Dopuszczają się jej ci, którzy zrównują przypadki rzeczywistego donosu za wódkę i kiełbasę z dramatycznymi wyborami ludzi zmuszonych do donoszenia lub czasem nawet udziału w zabójstwach. Co miał począć polski sołtys, na którego terenie pojawili się Żydzi? Przecież w razie ich pojmania on i jego rodzina ryzykowali życiem? A tak zwani zakładnicy odpowiadający po wsiach za porządek i bezpieczeństwa. Czy zmuszani do udziału w obławach doznawali satysfakcji czy ratowali siebie? To dziś nie do ustalenia.

Ale fałszu dopuszczają się też ci, którzy jak pani Kurek, często niejako prawem odwetu, wdają się w rozważania, i tym jak „zachowywali się” Żydzi w obliczu zagłady. Czy my ze swoich ciepłych foteli naprawdę rozumiemy, o czym mówimy? Czy wiemy, jakie decyzje podejmowalibyśmy sami w obliczu śmiertelnego zagrożenia? Prawda jest taka, że wojna jednych uwznioślała, innych demoralizowała. A czasem oddziaływała na jednych i tych samych na oba sposoby.

Nie znamy przypadków rabowania także polskiego mienia, choćby po Powstaniu Warszawskim? Jeszcze w 1946 roku w warunkach wciąż skrajnej nędzy niemal całego narodu, kiedy pod Łodzią doszło do katastrofy kolejowej tłum okradał trupy. Sprzeczne jest to z wizerunkiem nieskalanego narodu, ale też z wizerunkiem motłochu polującego z powodów antysemickich jedynie na Żydów. Nie ma narodów w całości nieskalanych. Co nie znaczy, że Polacy mają być dzisiaj jako wspólnota oskarżani o udział w Holocauście, bo to po prostu nieprawda.

Premier i spirala oskarżeń
Polski premier Mateusz Morawiecki jest przedmiotem zmasowanej kampanii z powodu odpowiedzi, jakiej udzielił żydowskiemu dziennikarzowi. Możliwe, że zachował się mało dyplomatycznie, skoro pojechał zagranicę łagodzić nastroje. Możliwe, że użył nie tego angielskiego słowa co powinien. Choć chciałbym aby ci Polacy, który go teraz biczują słowami, raczyli dojrzeć atmosferę polowania na jedno niewłaściwie zdanie.

CZYTAJ TAKŻE: Janina Marta Dłuska: Gdy słyszę, że Polacy odpowiadają za holocaust, wszystko się we mnie gotuje

Mogliby oni zauważyć również treść. Jeśli premier oskarżył Żydów o współudział w Holocauście, oskarżył również i Polaków. W rzeczywistości , powtórzmy odpowiadając na napastliwe pytanie, powiedział rzecz oczywistą: że nie będzie się w Polsce karać za twierdzenie, że ktoś z tego czy innego narodu postąpił źle.

„Gazeta Wyborcza” żąda od Morawieckiego aby powiedział kogo ma na myśli, gdy mówi o „żydowskich sprawcach”. Członków judenratów, żydowskich policjantów, więźniów zapędzających innych więźniów do komór gazowych w obozach?

Dla mnie również to wyliczenie jednym tchem zabrzmiało w pierwszej chwili dwuznacznie. Bo nawet Chaim Rumkowski, szef łódzkiego getta, przedłużając życie sobie i jakiejś grupie ludzi w obliczu zagłady, nie jest tym samym co polski szmalcownik, sprzedający Żydów. A żeby wiedzieć, że tacy ludzie byli, wystarczy lektura dowolnych wojennych wspomnień, choćby rzetelnego pamiętnika doktora Zygmunta Klukowskiego, kronikarza okupacji na Zamojszczyźnie.

Ale potem przypomniałem sobie „Piękną panią Seidemann” Andrzeja Szczypiorskiego, autora z pewnością dla „Wyborczej” akceptowalnego. Czy nie przedstawiał tam Żydów będących agentami gestapo? Czy wszystkich czynów tacy ludzie dopuszczali się od początku w cieniu świadomości zagłady, skoro zaczęła się ona w roku 1942?

Owszem działali w warunkach terroru i głodu, większych niż to wszystko, czemu poddano Polaków. Wbrew doktor Kurek nie napiszę, że getta się bawiły. Bawiły się co najwyżej, i to też w atmosferze Titanica, jednostki. Ale przecież służba w policji żydowskiej będącej przedmiotem skarg i nienawiści samych Żydów była dobrowolna. Ta policja powstała w roku 1940. A czy dylematy ludzi uwikłanych w różne formy kolaboracji nie były podobne do dylematów owych polskich sołtysów czy zakładników, o których piszę wyżej?
Czy możemy bardzo różne przypadki osądzać jedną miarą. podsumowywać uogólniającymi, łatwymi formułkami? Formułowanymi, znów się powtórzę, z fotela, przy kawce.

Mnie ogarnia wstyd, kiedy mam coś takiego robić. Następuje teraz spirala odwetów i kontrodwetów. Dwa narody prześladowane i zabijane przez Niemców podjęły bolesną licytację. Ma rację jeden z moich znajomych na Facebooku, przypomina to małżeństwo, które w rozwodowej wojnie, ima się coraz brutalniejszych środków, zohydzając coraz bardziej intymne szczegóły wspólnego pożycia.

Kto zaczął tę spiralę? Można powiedzieć, że polski obóz rządzący decydując się na karną ustawę o IPN budzącą w Izraelu żywe zaniepokojenie. Może nie należało tego rozgrzebywać. Może trzeba było pozwolić aby temat pozostał przedmiotem niedomówień. Teraz eksplodował.

Tylko czy nie było antypolskiej narracji w wydaniu przewodników przywożących izraelską młodzież do obozów śmierci? Czy Instytut Yad Vashem nie był coraz bardziej otwarty na narrację takich historyków jak Jan Grabowski? Czy to i tak nie eksplodowałoby prędzej czy później?

Przy okazji nasuwa się uwaga. Premier Morawiecki za słowa, że być może byli też żydowscy złoczyńcy, został oskarżony o… „negowanie Holocaustu”. Jak bardzo gumowa to formułka. A jest ona przecież przedmiotem izraelskiej ustawy karnej. Jak łatwo zostać uznanym za negacjonistę .

CZYTAJ TAKŻE: Janina Marta Dłuska: Gdy słyszę, że Polacy odpowiadają za holocaust, wszystko się we mnie gotuje

Tymczasem wielu z nas, Polaków, wstydzi się polskiej ustawy o IPN jako zbyt ogólnej, niejasnej, godzącej w wolność słowa i dyskusji. Nie jestem entuzjastą takiego ustawodawstwa. Ale mam poczucie, że w samobiczowaniu się po fali izraelskich protestów zaszliśmy bardzo daleko. Dlaczego oni nie mają takich problemów? I dlaczego odmawiają innym prawa do tego, co przyznają sobie samym?

Apel o empatię
Ze względu na swoje wpływy na świecie. Ale i z powodu monolitycznego wręcz zjednoczenia ich elit. Tymczasem u nas część Polaków skupia się wokół rządu, niestety przy okazji także wokół niemądrych memów i stereotypów. Są ludzie, którzy próbują na tych stereotypach robić kariery - od Rafała Ziemkiewicza po Ewę Kurek. Ale inna część ogranicza się do obwiniania tegoż rządu nie zauważając, jak inne stereotypy, te żydowskie, stają się groźne dla nas. Jeszcze inni przyjmują rolę nieco cynicznych kibiców. To jest kibicowanie także czemuś, co nie da się już cofnąć. Co się do nas przylepi. A co domaga się szybkich, stanowczych reakcji.

Nie przesądzam, jakie to powinny być reakcje. Z pewnością powinno próbować się przerwać licytację opisem drugiej wojny światowej w poetyce memów. Z pewnością naczelnym zadaniem powinno być przypomnienie, jak groźnym i nierozpoznanym z punktu widzenia dzisiejszych czasów była wojna. Powinniśmy, owszem, osądzać niemoralne czyny jednostek, chciwość czy nienawiść. Ale też unikać przedstawiania dylematów tamtych ludzi rozumując dzisiejszymi kryteriami.

Ani żydowski policjant Perechodnik próbujący się ratować udziałem w niemieckiej machinie śmierci, ani polski chłop zagrożony denuncjacją, który zabija ukrywanych przez siebie Żydów, bo przecież mogliby go zdradzić po złapaniu, nie są nami. Działali w innych okolicznościach, poddani presjom o których nam nawet się nie śniło.
Wygaszajmy wojnę na memy i hasła. Próbujmy ją zastąpić spokojnymi badaniami, gdzie swój głos powinni mieć inni ludzie niż profesor Żbikowski i doktor Kurek. Próbujmy odwoływać się do takich dzieł artystycznych jak serial „Sprawiedliwi” Wojciecha Tomczyka i Waldemara Krzystka, który pokazując złe przypadki, próbuje koncentrować się na dobru. I zrozumieć ludzki strach, nieodłączny czynnik związany z wojna.

Zapewne wszystkich strat nie odrobimy - tych politycznych i przede wszystkim tych wizerunkowych. Ale próbować trzeba. A przy okazji ludziom uwikłanym w wojnę, pamięci o nich, należy się empatia.

Ale na koniec powiem coś jeszcze. Empatia należy się także ludziom współczesnym. Nie bronię za wszelką cenę premiera, ale kiedy czytam w internecie list, pod którym moi znajomi, aktywiści KOD, zbierają podpisy, włos jeży mi się na głowie.

CZYTAJ TAKŻE: Janina Marta Dłuska: Gdy słyszę, że Polacy odpowiadają za holocaust, wszystko się we mnie gotuje

Naprawdę wierzycie, że ten człowiek mówiąc historyczne oczywistości, posługiwał się językiem nienawiści? Człowiek, który niedawno szukając historycznego zbliżenia między narodami, powoływał się na swoje częściowo żydowskie pochodzenie, zdaje się że nawet przesadnie. Wystawiając się na ataki najbardziej rozżartych środowisk antysemickich, które do dziś widzą w nim Żyda i zdrajcę.

Antysemityzm jest czymś obrzydliwym, jego fala niestety wzbiera w Polsce, wylewa się choćby z internetu. Pytanie na ile jako nasza ukryta przypadłość, a na ile w odpowiedzi na krzywdę pomówień. Tak jak Jarosław Kaczyński uważam w każdym razie, że zsyła nam go diabeł.

Ale to nie znaczy, że szukając swoistej symetrii, należy krzywdzić pomówieniami tych, co na to nie zasługują. Każdy zasługuje na empatię. Także najbardziej nielubiany polityk.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze 6

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

B
Bieszczyn
Najlepiej byłoby zerwać dyplomację z Izraelem , skończyły by się problemy kraju i wojna Polsko -Polska . Polska byłaby wtedy krajem mlekiem i miodem płynąca jak to mówią nasi politycy .
M
MZ
przeminęła bezpowrotnie. Nie tacy jak on "pospadali z rowerka" (vide A. Michink).
ps. nie bójcie się prawdy! Pokażcie w który miejscu dr Ewa Kurek, historyk, który nie jest podwieszona pod jakiekolwiek "granto-genne" organizacje i fundacje rozmija się z prawdą?
Nie zaszczuwajcie jej, tak ja dr Dariusza Ratajczaka... lata waszej wszechwładzy minęły bezpowrotnie... Polakom paznokcie odrosły takie, że nawet Putin i Natanyahu nie pomoże wam ich ściągnąć obcegami.
Stańcie w prawdzie.
G
Grzegorz Ilnicki
Szkoda, że Zaremba nie wykazał się konkretem, klasą oraz empatią, o której mówi względem dr Ewy Kurek, Cały artykuł wygląda tak, jakby był przygotowany przeciwko niej, Nie znam jej badań. Wiem, że jest hitorykiem, badającym od lat żydowskie źródła historyczne wespół z Żydami.
Może jest nierzetelna gdzieś, należałoby to jednak wykazać, a nie powtarzać kilkukrotnie jesj nazwisko w negatywnym kontekście.
Pan Zaremba teraz ze swojego fotelika oskarża badaczkę historii, naukowca o to, że nie nadaje się do swojej roboty. To kto ma to robić, kto ma to badać, jeśli nie historycy?
No i powtarzam, klasa wymaga podania aegumentów tuż obok oskarżeń. Tego Zarembie zabrakło.
Dlatego nie zgadzam się, że artykuł jest bardzo dobry. Dobre jest to, co jest prawdziwe. A nie jest prawdziwe niedowiedzione oskarżenie. Takie oskarżenie jest pomówieniem, jest złe.
M
M.Ladson
Szanowny Panie Piotrze. Kilka razy pada w teście nazwisko dr Ewy Kurek. Zarzuca pan jej robienie kariery na bieżącej sytuacji. To dość niskie. Pani Kurek zajmuje się badaniami losu Żydów w czasie okupacji od kilkudziesięciu lat lat i czyniła mimo rzucanych jej pod nogi kłód. Brak w Pana tekście wzmianki o tym, że każda próba uczciwych badań naukowych dotyczących zachowania Żydów w czasie Zagłady jest przez żydów dzisiejszych blokowana. Naukowe badanie działalności instytucji żydowskich zarówno tych nadzorowanych przez Niemców na terenach przez nich okupowanych jak i znajdujących się w wolnej od Niemców części świata w latach 1939-45 jest oficjalnie w Izraelu i w środowiskach żydowskich natychmiast zwalczane a naukowcy zbiorowo etykietowani antysemitami. Dotyczy to zarówno pani dr Kurek jak i kiedyś Hannnah Arendt i wielu innych. W Polsce wydaje się w tym specjalizować Paweł Śpiewak. Mam nadzieję, że nie zamierza pan do niego dołączyć.
A
AP
Panie Piotrze, przeczytałem artykuł (moim zdaniem całkiem rzeczowy, raczej obiektywny i przede wszystkim w koncyliacyjnym tonie) z autentycznym zainteresowaniem.
Ma Pan rację, że ta hucpa nie ma sensu i uważam za w pewnym sensie trafne porównanie do małżeństwa, z którego wywlekanych brudów wynika tyle, że sąsiedzi mają uciechę. Jeśli by jednak pozostać na chwilę w atmosferze tego porównania to mam wrażenie, że pomiędzy "małżonkami" panuje pewna nierówność. Ustawa, która była tutaj jakoby punktem zapalnym nie stanowi tak naprawdę problemu, a raczej stanowiła tylko jakiś pretekst. Bo powiedzmy sobie wprost, jeśli faktycznie fundamentem relacji narodów polskiego i żydowskiego była przyjaźń i zrozumienie to czy wyrażenie swojego niezadowolenia z ustanowionego prawa powinno nastąpić w ten sposób? Pomijam już kwestię, że ustawa ta przez z górą rok leżała sobie w szufladzie i można było o niej do woli dyskutować. Czy w duchu przyjaźni właśnie nie lepiej było zwyczajnie zatelefonować do ministra/premiera i porozmawiać jak przyjaciel z przyjacielem?
Nie przeczę, że czas uchwalenia tej ustawy może nie był idealny, ale zdecydowanie mniej rozsądny był czas i przede wszystkim MIEJSCE gdzie pani ambasador wyraziła swój protest. Niedługo zaś po tym pani ambasador w wywiadzie radiowym stwierdziła, że tak naprawdę obawy Izraela bardziej dotyczą ustawy reprywatyzacyjnej - i co o tym wszystkim myśleć?
Szambo jakie powstało w wyniku tych przepychanek będzie pewnie poważnym wyzwaniem dla najbardziej nawet sprawnego pogotowia asenizacyjnego. No bo tak z ręką na sercu Panie Piotrze, niech Pan weźmie głęboki oddech i spojrzy na całokształt - kto tu więcej dolewał (i nadal dolewa)? Nawet jeśli pominąć filmiki stworzone przez jakieś dziwnego pochodzenia fundacje, czy wynurzenia Żbikowskiego i jemu podobnych, to i tak w mojej skromnej ocenie jesteśmy stroną, która pokornie przyjmuje razy, spokojnie i z gałązką oliwną w dłoni przedstawiając prawdziwe przede wszystkim argumenty.
I najlepszym podsumowaniem w tej potyczce informacyjnej będzie chyba zdanie pana Cezarego Krysztopy "Przestańcie kłamać na temat Polski to my przestaniemy mówić o Was prawdę".

I jeszcze jedno, bo to napisać muszę. Nigdy nie byłem anty komukolwiek z takiego tylko powodu, że ów ktoś był jakiejś nacji, koloru, wyznania czy przekonań. Moim zdaniem każdy może żyć jak chce, być kim chce i mówić co chce. Uważam jednak, że ta szeroko pojęta wolność MUSI mieć swoją granicę tam, gdzie niesprawiedliwie, nieprawdziwie i wręcz bezczelnie czyni ona krzywdę innym.
Znam jako tako historię mojej Ojczyzny i (przepraszam) szlag mnie nagły trafia kiedy czytam/słyszę to co czytam/słyszę. Tak po prostu robić nie można, tym bardziej jeśli powodem jest jakaś rywalizacja polityczna, czy jeszcze coś bardziej przyziemnego.
I mam Panie Piotrze nieodparte wrażenie, że nie jestem osamotniony w tym głębokim poczuciu niesprawiedliwości jaka spotkała Polskę i Polaków.
Przykro powiem Panu na to wszystko patrzeć, tym bardziej, jeśli uświadomić sobie, jak bardzo krucha ta odmieniana wcześniej przez wszystkie przypadki PRZYJAŹŃ była.
G
Gość
rozkręca się żydowska hucpa.
A kto ma stawić czoła żydo-lewackiej propagandzie, jak nie Polacy?
Wróć na i.pl Portal i.pl