Zarówno Aleksandra Dulkiewicz, jak i Piotr Grzelak należeli do PO od momentu jej powstania. Problem pojawił się w ubiegłym roku, gdy w wyborach nie poparli oficjalnego kandydata PO - Jarosława Wałęsy, tylko swojego szefa Pawła Adamowicza, który startował z list konkurencyjnego dla PO komitetu. I wybory wygrał. Już w czerwcu członkowie PO komentowali, że decyzja wiceprezydentów „politycznie jest nie do obrony”. Na początku sierpnia wiceprezydenci sami więc zawiesili swoje członkostwo w partii. I zaangażowali się w kampanię Adamowicza. Na mocy statutu PO ich członkostwo w partii już wygasło.

CZYTAJ TAKŻE: Sesja inauguracyjna Rady Miasta Gdańska. Prezydium wybrane, prezydent i radni złożyli ślubowanie, ale nie wszyscy [zdjęcia]
Zawieszenie swojego członkostwa nie może trwać dłużej niż trzy miesiące. Jeśli zainteresowany nie złoży w tym terminie wniosku, zarząd regionu wykreśla członka z Centralnego Rejestru, zawiadamiając o tym zarząd koła - czytamy w statucie PO.
Termin na „odwieszenie się” przez Dulkiewicz i Grzelaka minął w listopadzie. Zgodnie z przepisami wewnętrznymi, do partii już więc nie należą, choć jak usłyszeliśmy w biurze regionalnym Platformy, do dopełnienia formalności pozostało jeszcze usunięcie ich z rejestru członków przez centralę warszawską. Dodatkowo, ze względu na koalicję, jaką PO ma w Gdańsku z Adamowiczem, wczoraj do Grzelaka i Dulkiewicz zostały wysłane pisma, czy swoją decyzję o odejściu z PO podtrzymują.

To oczywiste, że według statutu PO wiceprezydenci znaleźli się już w listopadzie poza partią. Statut daje każdemu z członków Platformy możliwość zawieszenia. Maksymalny okres wynosi 3 miesiące i jeśli przed jego upływem zainteresowany nie odwiesi się, jego członkostwo wygasa - mówi nam jeden z działaczy PO. - Podejmując latem określone decyzje, Aleksandra Dulkiewicz i Piotr Grzelak dokonali jasnego wyboru, ze wszystkimi tego konsekwencjami, co trzeba oczywiście uszanować. Tak jest przejrzyście.
Natomiast warto w jakimś sensie docenić sposób ich rozstania z partią, bo jest na pewno bardziej elegancki niż wiele przypadków z 18-letniej historii PO. Nie „rzucili legitymacją”, nie mówią źle o Platformie.
Wiceprezydenci Dulkiewicz i Grzelak przyznają, że nie dostali jeszcze formalnej decyzji ws. wygaśnięcia ich członkostwa w PO. Ale rozżaleni z tego powodu nie są.
- Niezależnie od faktu członkostwa zamierzam nadal wspierać PO, nie tylko głosem, ale również popierając jej kandydatów w zbliżających się wyborach do polskiego i europejskiego parlamentu - mówi Piotr Grzelak. - Stowarzyszenie Wszystko Dla Gdańska, którego jestem prezesem, zrzesza osoby, którym bliskie są wartości europejskie, dlatego liczę też na owocną współpracę na rzecz Gdańska - dodaje.
W podobnym tonie wypowiada się Aleksandra Dulkiewicz:
- Jest mi trochę przykro, że mimo wielu rozmów i spotkań Platforma nie zdecydowała się na wystawienie w Gdańsku jednego, wspólnego kandydata. Natomiast cieszę się, że gdańszczanie zaufali po raz kolejny prezydentowi Adamowiczowi. Dziś wyzwaniem są wybory do Sejmu i Europarlamentu. I na pewno, jako samorząd, będziemy zabiegali o wysoką frekwencję i wsparcie w nich sił prodemokratycznych - mówi.
Zawieszeni - decyzją rzecznika dyscyplinarnego - nadal pozostają byli radni PO, którzy startowali z list Adamowicza.
- Nikt nie przysłał mi informacji, że jestem usunięta z PO. Ale chcę odejść sama. Moje pismo o rezygnacji z członkostwa w partii jest już gotowe i czeka na wysłanie - mówi Beata Dunajewska, była radna PO, a obecnie liderka Klubu WdG.
Poza nią jest tam jeszcze trzech byłych radnych Platformy.
Przegląd najważniejszych wydarzeń ostatnich dni: