Aferę z Filipem S. w roli głównej ujawnił jako pierwszy „Głos Wielkopolski”. O sprawie pisaliśmy na początku 2020 roku.
Poznaniak kreował się na specjalistę od Afryki, na przyszłego ambasadora w Egipcie i Sudanie, na biznesmena z kontaktami. Pokazywał zdjęcia z premierami, prezydentami, ministrami, arcybiskupami.
Na Facebooku Filipa S. można było zobaczyć go na fotografiach z Aleksandrem Kwaśniewskim, Lechem Wałęsą, Leszkiem Millerem oraz z politykami rządzącej opcji: z minister Jadwigą Emilewicz, z szefem MSZ Jackiem Czaputowiczem. Miał też zdjęcie z abpem Stanisławem Gądeckiem oraz filmik z papieżem Franciszkiem.
Na jego ślubie w 2018 r. pojawiły się znane postaci, m.in. Ryszard Kalisz. Podczas uroczystości odczytano nawet list gratulacyjny od Aleksandra Kwaśniewskiego. Rok później, w poznańskiej katedrze nadano mu „Krzyż Oficerski Królewskiego Orderu Św. Stanisława Biskupa i Męczennika”.
Filip S. miał rozpowiadać, że został mianowany na ambasadora w Afryce i na tym patencie pożyczać na rzekome interesy życia na tym kontynencie. Poznaniak zaczął pożyczać pieniądze, m.in. na zakup pomarańczy i złota z Afryki. Dziś dłużny jest swoim wierzycielom kilka milionów złotych.
Jedną z oszukanych przez Filipa S. osób jest pani architekt, która poznała go kilka lat wcześniej, gdy ten przyjeżdżał z wykładowcami z uczelni WSNHiD do jednej z podpoznańskich gmin, z którą jest związana. S. Darzyła go jeszcze większym zaufaniem, jak polecił ją jednemu z przedsiębiorstw, dla którego później wykonała dwa projekty architektoniczne.
– Mówił o inwestycjach w swoje afrykańskie interesy, o zakupie pomarańczy. Zapewniał, że ma stałe źródła dochodów, pełni funkcję prezesa w Radzie Inwestorów w Afryce i kontroluje import pomarańczy z Egiptu. Mówił, że koledze z Gdańska pomógł wygrać zlecenie na dostawę pomarańczy do Lotosu, z których będzie wyciskany sok na stacjach paliw. Na dwa miesiące pożyczyłam mu 102 tys. zł, które miałam odłożone na zakup mieszkania. Nie na żaden wspólny biznes, jak on teraz twierdzi. To była pożyczka dla znajomego będącego „w potrzebie”, który obiecywał, że odda z procentem. Oczywiście nie „na przysłowiową gębę”, lecz podpisaliśmy akt notarialny pożyczki wraz z zabezpieczeniem. Filip zapewniał, że posiada intratną pracę i majątek. Wkrótce wszystko okazało się fikcją
– mówi pani architekt.
Filip S. został zatrzymany w czerwcu ubiegłego roku. Usłyszał zarzut oszustwa kilkunastu osób. Nie przyznał się do winy, twierdząc, że nie chciał nikogo oszukać.
W poniedziałek, 20 czerwca fałszywy ambasador stanie przed sądem. Prokuratura oskarżyła go o oszustwo 13 osób na łączną kwotę ponad 4 mln zł. Wierzycieli fałszywego ambasadora jest więcej, jednak niektórzy nie domagają się zwrotu pieniędzy.
– Osiem z trzynastu zarzutów oszustwa dotyczy mienia znacznej wartości, czyli powyżej 200 tys. zł
– mówi prok. Łukasz Wawrzyniak z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
I dodaje: – Oskarżony kreował się na osobę, która może wiele załatwić. Wytworzył fałszywe wyobrażenie, że może zrealizować pewne zamierzenia i przede wszystkim spłacić zobowiązania. Pożyczał pieniądze, na rozpoczęcie interesów, z których miał być dodatkowy zysk.
Czytaj więcej o sprawie:
- Niedoszły ambasador Filip S. upadł jako konsument. Ma wielkie długi. Wśród wierzycieli są znani politycy, w tym kandydat na prezydenta
- Pożyczki niedoszłego ambasadora Filipa S. zakończyły się tragedią. Jego wierzyciel, budowlaniec spod Poznania, popełnił samobójstwo
- Otworzył list i się obraził. Niedoszły ambasador Filip S. nie oddał pieniędzy wierzycielowi. Potem oskarżył go o zniesławienie
