Polacy powinni wreszcie przestać obawiać się słowa "patriotyzm"

Wierzę, że tygodniowa żałoba nas wyciszy - mówi twórca Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy Jerzy Owsiak, w rozmowie z Agatonem Kozińskim.

Polacy niezwykle zintegrowali się podczas tygodnia żałoby narodowej. Spodziewał się Pan tego?
Ernest Bryll skomentował, że to ulica wytyczała normy - chyba po raz pierwszy takie, z którymi się wszyscy zgadzaliśmy. Przecież nikt nikomu nie kazał stać na ulicy i witać trumny z prezydentem. Każdy robił to od siebie - a przy okazji okazało się, że potrafimy się w takich chwilach świetnie zorganizować, przez co uzyskaliśmy niezwykły ton tej żałoby. Już bardziej denerwowali mnie dziennikarze, którzy wpadli w zwariowany styl mówienia, co się jeszcze może wydarzyć. W pewnym momencie zamieniło się to w medialny wyścig. Tymczasem i sami ludzie, i urzędnicy, którzy organizowali uroczystości żałobne, spisali się rewelacyjnie.

Jak to nas zmieni?
Bez dwóch zdań: doświadczenie poprzedniego tygodnia było niebywałe. Przecież gdy trwała msza na pl. Piłsudskiego, to na wszystkich kanałach, jakie mam w domu, leciała jej transmisja. Oznacza to, że pokazywał ją cały świat. Takie rzeczy się nie zdarzają - ale takie obrazy pamięta się do końca życia. Pamiętam opowieści mojej babci, która wspominała pogrzeb marszałka Józefa Piłsudskiego. Mówiła między innymi, że kirami przyozdobione były nawet latarnie. Ja, dzieciak wtedy, nie wiedziałem nawet, co to jest kir. Tymczasem teraz sam byłem świadkiem podobnego przeżycia.

Co roku organizuje Pan finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, który przyciąga miliony. Czy to poczucie wspólnoty, jakie się wtedy wytwarza, można porównać z tym, co przeżyliśmy podczas tygodnia żałoby?
W takich sytuacjach, jak tragiczny wypadek, śmierć wielu osób, natychmiast zapomina się o konfliktach. Przecież dzień przed katastrofą śmialiśmy się z prezydenta. Szukaliśmy rozmaitych przywar, uważaliśmy, że on nie scala, ale dzieli ludzi. W takich sytuacjach ludzie potrafią uciąć wszystkie dyskusje i przejść na inny poziom - i to bez względu na to, jakimi ludzie zmarli byli za życia, Polacy mają w sobie coś nieprawdopodobnego, by w takich momentach zjednoczyć się pomimo podziałów. Orkiestra jest najlepszym przykładem na to, że ci sami Polacy, kiedy mają coś sensownego, radosnego, pozytywnego, potrafią być takimi samymi ludźmi, być razem ze sobą.

Powinniśmy na co dzień szukać tego ducha, którego wyzwoliła śmierć pary prezydenckiej. Ale nic na siłę. Bez machania flagą można znaleźć sposób, który przekona młodych do patriotyzmu

Ale mimo wszystko podczas finału Orkiestry chodzi o cel, czyli pomoc dzieciom - ta nadrzędna myśl jest magnesem. Teraz tego celu zabrakło. Czym więc kierowali się Polacy: zwykłą empatią dla osób, które zginęły, czy też myśleli w kategoriach ojczyzny?
Polska ma ciągłe starcia z trudną historią. Chyba żaden naród nie ma tak zmiennych kolei losu jak my. Ale nasz naród otrząsa się i idzie dalej. Ktoś mądrze powiedział kiedyś, że przestrzega przed mówieniem o tym, kto jest patriotą, a kto nie. Czy jest nim ten, kto wchodzi w dyskusje, czy ten, który siedział przed telewizorem podczas żałoby? To są jedynie momenty, kiedy ten patriotyzm bardziej z nas wychodzi. Ale bez dwóch zdań - te kilka dni, podczas których Polacy się zjednoczyli, było niezwykle ważnych. Choć najlepiej by było, gdyby się już nigdy nie powtórzyły.

Żałoba po śmierci prezydenta Kaczyńskiego była do pewnego stopnia powtórką tego, co działo się w Polsce pięć lat temu, po śmierci papieża Jana Pawła II. Czy można podejrzewać, że w przypadku śmierci innej ważnej dla Polaków, życia publicznego postaci znowu się zjednoczymy?
Nie szedłbym w tak dalekie dywagacje. Śmierć, na którą czekamy, której oczekujemy, jest czymś innym. Mówienie o pokoleniu Jana Pawła II okazało się trochę na wyrost. To dziennikarze, media wyrokowali, że takie pokolenie istnieje. Przy takiej śmierci jak ta zamieramy, przypominając sobie, jak często niewybrednie wypowiadaliśmy się na temat pewnych osób. Ludzie pojawiający się na pogrzebie mówili: jestem tutaj, żeby przeprosić.

To nowe doświadczenie dla Polaków. Wierzę, że to nas wyciszy. Ale na pewno nie twierdzę, że przez nie nagle staniemy się fantastycznym, spójnym narodem. Może bardziej realnie, żywo będziemy reagować na krytykę? Chciałbym w to wierzyć. Szanujmy się nawzajem, szanujmy swoje odmienne zdania.

Śmierć w ekstremalnej sytuacji wywołała skrajne emocje. Czy oprócz reakcji serca będzie również reakcja rozumu?
Myślę, że kontekst będzie większy. Tak powinno być. Uważamy się za chrześcijan i powinniśmy czuć się bezpiecznie, ale tak nie jest. Jesteśmy targani różnymi sprzecznościami i problemami podsycanymi przez polityków i media. To nie jest polska tradycja. W przypadku takich akcji jak orkiestra widać całkiem inną tradycję, zupełnie niepodobną do nas z dnia codziennego.

Skąd to się bierze?
Polacy powinni po tym całym nieszczęściu być uodpornieni na to, co ich może spotkać w wyścigu o fotel prezydenta. Okazuje się, że mieliśmy wspaniałą pierwszą damę, której istnienia nie do końca byliśmy świadomi. Dbajmy o tych ludzi, dbajmy o to, że mamy noblistów, nie drzyjmy szat, które oni noszą, ale dbajmy o to, by byli wśród nas. Ja nie mam nic przeciwko temu, że prezydent został pożegnany królewskim pogrzebem. Ukłon za zrozumienie dla wszystkich Polaków. Ogromny ukłon. Przy okazji ubiegłotygodniowej żałoby udało nam się zawiesić spory, które wcześniej były codziennością, politycy są wstrzemięźliwi w zabieraniu głosu. Tematem przewodnim w dyskusjach stał się temat patriotyzmu. Takie zachowania powinny się jawić podczas świąt. A tymczasem wyszło na to, że jedynym takim ''karnawałem'' jest organizowana w każdy drugi weekend stycznia Orkiestra.

Co roku udaje się Panu wygenerować kolejne miliony Polaków, którzy chcą w tym uczestniczyć, bawić się w sposób, jaki Pan proponuje. Potrzebujemy sposobności, żeby wytworzyć wspólnotę. Jak to uchwycić?
Finał jest niezwykle patriotycznym zrywem. Ale nie nadużywajmy tego słowa. Boli mnie to, że kiedy kończymy finał, w którym grała cała Polska, wiadomości o nas są na piątej stronie. Jednoczymy się w obliczu tragedii, w chwilach bardziej religijnych, natomiast takie święta, jak 3 Maja czy 11 listopada, są momentami, kiedy już nie jesteśmy tak wszyscy razem. W przypadku tej tragedii słowo "patriotyzm" nabrało swego znaczenia w stu procentach. Nie powinniśmy tego słowa nadużywać, ale też nie powinniśmy się go bać, ani kiedy szalejemy w karnawale, ani w tych momentach, kiedy jesteśmy razem ze sobą. Musimy poskromić język i typowe pomysły wyborcze jak szukanie haków i brudów. Naszą siłą powinien być rozsądek. Jest to czas, aby się nie zamykać, tylko dużo o tym mówić. Nasze zachowanie wpłynie na to, jak będą mówili o tym wydarzeniu nauczyciele w szkole, jak będą mówili dorośli dzieciom.

W tym roku są dwie sposobności, by uchwycić ducha wspólnoty - 15 sierpnia, kiedy przypada 90. rocznica cudu nad Wisłą, i 30 sierpnia podczas obchodów 30. rocznicy powstania Solidarności, której owocem było obalenie komunizmu w 1989 r. Czy uda się podczas okolicznościowych uroczystości uchwycić ducha wspólnoty?
Nie oczekujmy zbyt wiele od takich świąt. Niezwykle ważna tutaj jest rola mediów, aby o tym mówić i przypominać, aby wszyscy o istnieniu takich świąt wiedzieli. Jeśli chodzi o 30. rocznicę powstania Solidarności - boję się, że niezgoda pomiędzy jej założycielami może wziąć górę. Trzeba przypomnieć światu, że od tego wszystko się zaczęło. To przecież nasz narodowy klejnot. Przecież do niedawna Rosjanie nic nie wiedzieli o zbrodni katyńskiej, bo nigdy o niej nie mówiono. Trudno jest im się w tym umiejscowić. Dopiero teraz Katyń nabrał znaczenia. Wprawdzie w wyniku tragicznego wypadku, ale w jego konsekwencji usłyszał o tej zbrodni cały świat. Trzeba znaleźć sposób, by podobnie zaprezentować innym nasze inne narodowe święta.

Co zrobić, by stały się one takimi świętami jednoczącymi Polaków, jakim stały się finały Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy? Która rocznica ma największe szanse, by stać się podobnym świętem?
Dla mnie najbliższy jest 1 sierpnia, ale tylko dlatego, że jestem warszawiakiem. Ten dzień jest dla mnie niezwykle istotny i dlatego podczas Przystanku Woodstock, który często wypada 1 sierpnia, mocno go akcentujemy. Dla tych, którzy są blisko z historią, takim dniem będzie zawsze 11 listopada. Nigdy 3 maja - to dla Polaków długi weekend, ja zawsze chodziłem tego dnia na wagary. Zróbmy wszystko, aby święto podpisania deklaracji w Stoczni Gdańskiej było naszym świętem narodowym. Ale trzeba mieć pomysł, jak to wykorzystać. Nie może być tak, że ktoś zapłaci za występ Kylie Minogue i uzna, że to wystarczy. Ten koncert był dramatyczny i w ogóle nie pasował do okoliczności. Należy do tego podejść inaczej.

Co Pan proponuje?
Dobry przykład dał zespół Lao Che płytą ''Powstanie Warszawskie''. Oni przetłumaczyli na język, który rozumie młodzież, trudne wydarzenia z 1944 r. - i to chwyciło, wszyscy zrozumieli dramat tamtych dwóch miesięcy. Nie trzeba było machać flagą, mówić o patriotyzmie, by takie zachowania wywołać - przecież dziś 1 sierpnia młodzi wszędzie palą znicze i składają kwiaty, by upamiętnić powstańców. W podobny sposób udało nam się wpłynąć na młodzież podczas naszych Przystanków Woodstock. Podczas nich młodzi Polacy mieszkają z Niemcami. Niewiarygodne wrażenie - a przy okazji świetna lekcja dla jednych i drugich o sobie samym, o życiu w zjednoczonej Europie. Właśnie tego typu rozwiązań trzeba szukać.

Jest szansa je znaleźć?
Nie wolno nic robić na siłę. Trzeba tylko łagodnie tłumaczyć, odwoływać się do symboli, które wzbudzają pozytywne skojarzenia z krajem. Mamy dwoje noblistów. Czemu tak rzadko odwołujemy się do nich, korzystamy z nich jako symboli kraju? Młodzi ludzie takich pozytywnych wzorów potrzebują, by móc je podglądać, naśladować, inspirować się nimi. Bez takich działań nie zbudujemy nowoczesnej wspólnoty na stałe.

Pogrzeb prezydenta i innych osób, które zginęły wraz z nim w tragicznym wypadku pod Smoleńskiem, stworzył niesamowitą rzecz. Wszyscy zjednoczyli się bez zbytecznych sztandarów i deklaracji. Ludzie po prostu wyszli do siebie. Wszyscy, łącznie z politykami, zachowali się taktownie. Chylę czoła. I proszę, by szukać tego ducha na co dzień.
Rozmawiał: Agaton Koziński

Wróć na i.pl Portal i.pl