Zbrodnia miłoszycka to ta, za którą przez osiemnaście lat niewinnie siedział w więzieniu Tomasz Komenda. Teraz przed sądem toczy się proces dwóch mężczyzn. Zdaniem prokuratury to prawdziwi sprawcy zbrodni. Doszło do niej w nocy z 31 grudnia 1996 na 1 stycznia 1997 w Miłoszycach pod Wrocławiem. Ofiarą była piętnastolatka. Brutalnie zgwałcona Małgosia została zostawiona na mrozie, wykrwawiła się i zamarzła.
Krzysztof K. to bardzo ważny świadek. To on jako jeden z ostatnich widział ofiarę żywą. Kilkadziesiąt minut po północy dziewczynę oddał w ręce mężczyzny, który podawał się za brata dziewczyny. Choć Małgosia brata nie miała. Krzysztof K. w 1997 roku był pierwszą osobą, którą policjanci podejrzewali o związek ze zbrodnią. Co więcej, przyznawał się do współżycia z Gosią, po czym wszystko odwoływał.
Na dzisiejszej rozprawie sąd odczytał jedną z takich relacji. Pochodzi z 17 stycznia 1997 roku. Krzysztof K. nie dość, że przyznał się do współżycia, to jeszcze narysował jak to wszystko przebiegało. Rysunek zgadzał się z ówczesnymi ustaleniami śledztwa. Dziś świadka dopytywano, skąd to wszystko wiedział. Wtedy rozpłakał się i opowiedział jak był traktowany przez policjantów. O biciu, wyzwiskach. Twierdzi, że to policjanci podpowiadali mu, co ma mówić - tak, by im to pasowało. Fakt, że Krzysztof K. został pobity jest potwierdzony. Już latach 90. prowadzono w tej sprawie śledztwo. Zakończone umorzeniem z powodu małej szkodliwości czynu.
Dziś świadek dopytywany przez sąd, obronę i jednego z oskarżonych pogubił się. Dopytywany o szczegóły swojej relacji podawał różne wersje. W rozprawie – co zdarza się wyjątkowo rzadko – uczestniczył adwokat, pełnomocnik świadka Krzysztofa K. To on poprosił o przerwanie przesłuchania i wyznaczenie psychologa, który oceniłby wiarygodność zeznań.
Wybory 2025. Zwycięstwo Nawrockiego, wysoka frekwencja

Ojciec zamordowanej Małgosi przekonywał sąd, by takiej decyzji nie podejmował. Jego zdaniem, to sąd sam powinien ocenić wiarygodność świadka. - Nie jestem w stanie uwierzyć, że po dwudziestu paru latach od tej zbrodni nikt z Miłoszyc nie wie nic o tym kto to zrobił. To jest bzdura jakaś – mówił. - To jest niemożliwe. Moja córka była maltretowana dwie godziny i nikt nic nie zrobił. Krzysztof K. był tam od samego początku.
Sąd przerwał jednak przesłuchanie. Psycholog ma zapoznać się z tym co dotąd zeznawał świadek, zbadać go, a potem uczestniczyć w kolejnych przesłuchaniach. Będzie ich jeszcze dużo. Krzysztof K. zeznawał w śledztwie, kilka razy przyznawał się do gwałtu i odwoływał to. Potem – na procesie Tomasza Komendy – rozpoznał w nim mężczyznę, któremu po północy oddał Gosię. Później też wszystko odwołał. Też były łzy i emocje. Wreszcie dziennikarce opowiedział, że widział zbrodnię. Bo siedział w szopie, przed którą dziewczyna była gwałcona. W sądzie – skonfrontowany z dziennikarką i tę wersję odwołał.
W opinii osoby świetnie znającej szczegóły sprawy, Krzysztof K. to jedna z ofiar tej historii. W 1997 roku miał siedemnaście lat. Długi czas nękany przez policjantów, którzy widzieli w nim sprawcę. Choć mieli za mało dowodów, by go oskarżyć. To oni mieli zniszczyć mu psychikę.
Nie przegap!
- Napad na Nowym Dworze. Na czele bandytów trzynastolatek
- Nowy strajk nauczycieli. Znamy termin i zasady protestu
- Zuchwały napad na furgonetkę wiozącą gotówkę na wypłaty
- Będzie Marsz LGBT. Patronuje mu Jacek Sutryk. PiS protestuje
- Trauma dzieci po podróży MPK. "Płakały całą drogę do domu"
- Hitlerowskie flagi na Dworcu Głównym. O co chodzi?