Najgorsze jest jednak niechlujstwo. Cytat pochodzi z wypowiedzi Karola Nawrockiego w Legionowie (18.02), a już następnego dnia jest powtórzony tak: „Jeśli prezydentem zostanie zastępca lokaja unijnych „elit”, Zielony Rafał, to poprowadzi Polskę w złą stronę”.
Tymczasem można być osobistym lokajem pana domu, nazywanym kamerdynerem. Można też, będąc kamerdynerem, pełnić nadzór nad całą służbą, w tym lokajami, zwłaszcza gdy dwór jest zbyt mały na ustanowienie majordoma. Można też…, a zresztą, wyjaśnię to krócej na poziomie doktora Nawrockiego: w każdym możliwym układzie kamerdyner to jest przy lokaju panisko.
W tej narracji więc Tusk byłby bardziej kamerdynerem, jako osobisty lokaj Merkel i jej następców, albo – teraz już ogólnie – elit unijnych. Mógłby też być ich lokajem – pospolitym i jednym z wielu. Mógłby też awansować z lokaja na kamerdynera, np. gdy zostawał przewodniczącym Rady Europejskiej. Ale – jak wykazano wyżej – nie może być jednym i drugim jednocześnie, i dlatego dr Nawrocki jest językowym niechlujem.
Że się czepiam? To wyobraźcie sobie, że nowy prezydent z podobną precyzją łapie niuanse międzypaństwowych traktatów albo wywiadowczych raportów. I tak panując nad przekazem, rozmawia z głowami innych państw.
A to tylko początek bałaganu! Bo kim właściwie na tym obrazku jest Trzaskowski? Czy zastępca lokaja to lokaj na zastępstwie za innego lokaja czy tego lokaja jego z kolei lokaj? Tylko czy w ogóle można być zastępcą szeregowego? No przyznacie, że nie są to błahe problemy, w końcu mówimy o przyszłym prezydencie RP.
Na szczęście się tylko wygłupiamy. Bo Nawrocki powtarza, tak jak potrafi, aktualizowany mu przez sztabowca Szefernakera przekaz PiS-u, i tak od dawna adresowany dla publiczności, której poznawcze zdolności mieszczą się w konkluzji: wszystko jest złe, bo rudy Tusk jest be.
Ale i tu jest coraz trudniej. Do poniedziałku było tak: owszem, klaskaliśmy jak dobrze ułożona służba Panu w Sejmie po jego wygranej. Ale bycie sługusami USA to jest polska racja stanu. W przeciwieństwie do bycia lokajami Panów z Unii, bo oni po pierwsze, każą się dzieciom masturbować, a po drugie, dogadują się z Putinem na naszą szkodę.
Więc jak chłopcy Trumpa zjechali tydzień temu do Monachium i zaatakowali tę zgniłą Europę, to Nawrocki mógł jeszcze zdanie o Tusku uzupełnić tak: „pakt z Putinem był podpisywany za sprawą europejskich elit i dzisiejszego premiera rządu Donalda Tuska. Dlatego Europa ugrzęzła na wiele lat w uścisku Rosji”.
Ale czekaj.
Zła Unia miała pakt z Putinem i znów chce go mieć, za to dobry Trump chce teraz mieć pakt, o kurde, też z Putinem? Hm, jakby to dalej sklejać w sensowną całość?
Zwłaszcza że Trump z chłopcami szybko dokładają do pieca. Bo Ukraina nie przyjęła z marszu oferty, by zostać kolonią USA, i to raczej w XIX-wiecznym stylu - oddając połowę tego, co ma i co kiedykolwiek mogłaby jeszcze mieć. W dodatku prezydent Zełeński śmie nie być zachwycony, że gadamy o Ukrainie bez Ukrainy?
Nie ma sprawy, bo za to z Rosją gada nam się świetnie. W ciągu 24 godzin od spotkania w Rijadzie Zełeński – zdaniem Trumpa (wypowiedź w Palm Beach) – „nie powinien był ZACZYNAĆ (!!!) wojny z Rosją”, a zdaniem J.D. Vanca (dla Daily Mail) „pożałuje »obgadywania«Trumpa” (serio serio: „he will regret badmouthing”) .
Co jest przesądzone, bo Trump, po wstępnym spełnieniu dwóch głównych żądań Rosji: Ukraina poza NATO i bez szans na odzyskanie wszystkich ziem – wziął się za kolejny warunek „pokoju po rosyjsku”, czyli szybkie pozbycie się samego Zełeńskiego (szybkie wybory na Ukrainie).
A teraz wróćmy do naszej prawicy, która powtarza swoje stare klisze i do pana Nawrockiego, który dopiero w marcu ma zacząć mieć jakieś własne poglądy na cokolwiek (będzie po to robiony specjalny kongres obywateli pisowców).
Więc nadal idzie to tak: trzymający z Europą Tusk jest lokajem brukselskich elit, Trzaskowski zastępcą lokaja, a prawica wielbiąca Trumpa to jest inna służba, nie lokajska, tylko służba Ojczyźnie.
OK. Tylko dlaczego ten Trump zaczyna się zachowywać jak kamerdyner Putina?
