Przed nami dwa ostatnie tygodnie kampanii wyborczej, 18 maja I tura wyborów. To ostatni moment, żeby zaskoczyć czymś przeciwników. Karol Nawrocki, kandydat obywatelski popierany przez PiS, próbował to zrobić już w miniony czwartek, kiedy dość niespodziewanie pojawił się w Waszyngtonie. Tu spotkał się z prezydentem Donaldem Trumpem. O wizycie prezesa IPN w Gabinecie Owalnym napisano na oficjalnym koncie Białego Domu na platformie X.
„Prezydent Donald J. Trump wita polskiego kandydata na prezydenta Karola Nawrockiego" - czytamy.
Sam Nawrocki relacjonował później, że Trump przepowiadał mu wygraną w wyborach. „You will win” – miał powiedzieć. Panowie zrobili sobie także kilka zdjęć.
Nawrocki spotkał się także z sekretarzem stanu Marco Rubio i sekretarzem zdrowia Robertem F. Kennedym juniorem.
- Dostałem zaproszenie na tę serię spotkań, one pokazują, że przyszły prezydent Polski może zadbać o relacje polsko-amerykańskie - powiedział potem. - Silna Polska w NATO jest bardzo ważna, tego dotyczyła część rozmów. Odnosiłem się także do obecności wojsk amerykańskich, inwestycji i przyszłości - tłumaczył Nawrocki. Miał też usłyszeć, że Polska jest „w drugim koszyku państw” przyjmującym amerykańską technologię.
Szef IPN stwierdził, że kongresmeni i sekretarze „wiedzą, co się dzieje w Polsce w zakresie wymiaru sprawiedliwości i łamania praworządności".
- Nie ja o tym mówiłem, ale przyznam szczerze, że jednym z pytań, które mi zadawano było to o subwencję na de facto największą partię polityczną w parlamencie. Pytano mnie, czy jestem jedynym kandydatem, który jest pozbawiony subwencji bezprawnie nam odebranej. To pokazuje, że do Białego Domu te informacje docierają - powiedział.
W sztabie Nawrockiego pełna euforia, bo wizytę kandydata w Białym Domu do ostatniego momentu trzymano w tajemnicy, to miał być ów element zaskoczenia.
„Karol Nawrocki spotyka się z D. Trumpem, R. Trzaskowski robi sobie kampanijne zdjęcie z D. Tuskiem. Abstrahując od różnicy wagi tych dwóch spotkań, Trzaskowski wczoraj wziął oficjalnie na siebie cały negatywny odbiór rządu. Mówiąc krótko: panika i brak pomysłu" - komentował Karol Rabenda (PiS), wiceprzewodniczący Rady Miasta Gdańska.
Inni politycy Prawa i Sprawiedliwości też mocno uaktywnili się na platformie X.
„W Waszyngtonie pseudoambasador, opłacany z podatków, nie potrafi zbliżyć się do prezydenta USA na mniej niż kilkaset metrów. A Karol Nawrocki? Przyjeżdża i od razu spotkanie z prezydentem! Oto stawka tych wyborów - kompetencje kontra fuszerka" - to poseł PiS Jan Kanthak.
Politycy koalicji rządzącej, jakby spodziewali się takiej zagrywki przeciwników.
- Już parę miesięcy temu byłem przekonany, że tak słaby kandydat będzie musiał szukać poparcia u Trumpa. Przecież PiS jest trumpowski w całości, nie dostrzegając, że cały świat ma problem z Trumpem - mówił w „Graffiti” na antenie Polsat News Bartłomiej Sienkiewicz z Koalicji Obywatelskiej. I zauważył, iż lider Stanów Zjednoczonych „rozwala świat”, a politycy obecnej opozycji „się do niego przytulają”.
- Prezydenta w Polsce będą wybierać Polacy, a nie Trump i Ameryka - podkreślił, dodając, że nie sądzi, aby spotkanie z Trumpem przydało Nawrockiemu szczególnego „znaczenia”.
- Dość ryzykowny, kampanijny ruch - ocenił z kolei szef MSZ Radosław Sikorski w programie „Gość Wydarzeń" - Nacjonalizmy mają to do siebie, że wywołują reakcje i nacjonalizm amerykański też wywołuje reakcje - stwierdził.
Minister spraw zagranicznych przyznał, że nie ma informacji na temat tego, „co Nawrocki załatwił” podczas swojej wizyty u prezydenta USA.
- Podejrzewam, że nic nie załatwił - skwitował. Jego zdaniem spotkanie Trump i Nawrockiego sprowadza się do „wsparcia partyjnego”.
- Stany Zjednoczone w przeszłości raczej stroniły nawet od wizyt, w obie strony, zbyt blisko wyborów - opowiadał.
Niedawno amerykańska ambasada miała go pytać o „obce, zagraniczne interwencje w nasz proces wyborczy".
- Ja myślałem, że to było pytanie, a to okazało się, była zapowiedź - mówił.
Sikorski przyznał też, że jest ciekaw, jak wyborcy ocenią tę wizytę Nawrockiego.
- To wygląda jakby ktoś chciał uzyskać błogosławieństwo sojusznicze, a jednak to Polacy powinni wybrać nam prezydenta – tak to widzi minister Sikorski.
Czy poparcie Donald Trumpa pomoże Nawrockiemu? Tu zdania są podzielone, niektórzy twierdzą, że to może być „strzał w kolano” dla sztabu Nawrockiego. Polacy mogą bowiem odebrać ten gest, jako próbę ingerencji Trumpa w proces wyborczy w naszym kraju. To może im się nie spodobać, tym bardziej, że w według jednych badań 68, według innych 85 proc. Polek i Polaków źle ocenia decyzje Trumpa, a jesteśmy społeczeństwem tradycyjnie proamerykańskim. Pewnie stosunku Polaków do Trumpa nie poprawi fakt, że prezydent USA mediach społecznościowych opublikował swoje zdjęcie w stroju papieża. Grafikę udostępnił także profil Białego Domu na platformie X. Trochę jednak niestosowane, inni powiedzą: niepokojące, zwłaszcza, że mówimy o przywódcy największego światowego mocarstwa.
Ale zostawiając już Donalda Trumpa i wojaże Karola Nawrockiego, pozostali kandydaci w wyścigu o urząd prezydencki w tym samym czasie jeździli po Polsce. 2 maja Szymon Hołownia podczas spotkania w Brzezinach powiedział, że polska flaga nie jest ani biała ani czerwona, ale łączy skrajnie różne kolory i skrajne polskie charaktery. Dodał, że pod biało-czerwoną jest miejsce na patriotyzm, ale nie ma miejsca na nacjonalizm.
W Kościerzynie, Rafał Trzaskowski mówił, że „dziś, kiedy rzeczywistość jest tak trudna, nie damy sobie odebrać patriotyzmu i wartości”.
- Nie możemy być obojętni. Prof. Turski mówił o tym, że naszym jedenastym przykazaniem powinno być „nie bądź obojętny” – wskazał.
Magdalena Biejat wzięła udziale w pochodzie zorganizowanym w Łodzi z okazji Święta Pracy. Inni kandydaci też walczą do końca, ciężko pracując również 3 maja.
Trudno się temu dziwić. Przed nami najważniejsze dni kampanii, ale też najwięcej dzieje się pod jej koniec. To czas kampanii negatywnej, która ma zrazić wyborców do konkurentów. W drugiej turze ludzie głosują przede wszystkim przeciwko komuś, więc trzeba im tego kogoś wystarczająco obrzydzić. Jak twierdzą politolodzy, dzisiaj nie ma już właściwie wyborców umiarkowanych, nie ma wyborców środka. Dzisiaj są wyborcy niezdecydowani. Szacuje się, że to mniej więcej 10 do 15 procent w dniu wyborców. Na nich, oprócz twardej polityki, wieloletnich uprzedzeń, albo sympatii, mogą mieć wpływ: skandal obyczajowy, dobrze zrobiona kampania. Ta grupa jest tak naprawdę ostatecznym obiektem działań marketingowych. Cała reszta już podjęła decyzję. Natomiast na tych niezdecydowanych może wpłynąć praktycznie wszystko.
Jak wynika z bada CBOS-u wyborcy niezdecydowani to przede wszystkim kobiety (62 proc. wobec 38 proc. mężczyzn), osoby przeciętnie młodsze niż badani zdecydowani – 61 proc. z nich ma poniżej 45 roku życia, aż połowa wyborców z nich mieszka na wsi (51 proc.)
To o nich trzeba teraz walczyć, ich zaskakiwać, próbować do siebie przekonać, albo pokazać, że nie warto oddawać głosu na przeciwnika, że to ten zły.
Wiadomo już, że zaplanowane są kolejne debaty. 9 maja w telewizji Republika. TV Republika planuje także zorganizowanie spotkania kandydatów przed drugą turą wyborów, jednak jej data nie jest jeszcze znana. Niecały tydzień przed pierwszą turą prezydenckich wyborów - 12 maja, o godzinie 20.00 - ma się z kolei odbyć debata organizowana przez TVP, TVN i telewizję Polsat.
Cóż, powoli wchodzimy w kluczowy moment kampanii. Więc w przestrzeni publicznej mogą pojawić się przeróżne informacje na temat kandydatów i kandydatek, kolejne zdjęcia z charakterystycznym uściskiem dłoni, pojawi się jeszcze więcej deklaracji. Ataki personalne przybiorą na sile. Z drugiej strony, tak Rafał Trzaskowski jak Karol Nawrocki, bo pewnie to oni wejdą do II tury, muszą uważać, aby nie zrazić do siebie tych, którzy w I turze wybiorą innych kandydatów. Jak wiadomo, aby wygrać wybory prezydenckie nie wystarczą głosy żelaznych elektoratów. PAP
