Polskie siatkarki w Stanach Zjednoczonych
Polki na dobre zadomowiły się w amerykańskim Arlington, w którym odbędzie się faza pucharowa Ligi Narodów. Wyprawa do Ameryki Północnej minęła spokojnie, lecz nie obyło się bez przygód.
- Podróż przebiegła dosyć sprawnie bez żadnych opóźnień. Jak się okazał po przyjeździe do hotelu mieliśmy trochę problemów z brakującym bagażem. Okazało się, że baterie do urządzeń medycznych zostały zarekwirowane na niemieckim lotnisku we Frankfurcie przez niemiecką ochronę, o czym dowiedzieliśmy się dopiero otwierając bagaże, znaleźliśmy miły liścik. Wyjaśnimy to po powrocie
powiedział dla portalu Polska siatkówka kierownik drużyny Szymon Szlendak.
Liderki fazy grupowej Ligi Narodów na miejsce przyleciały przed czasem. Kadra w poniedziałek miała możliwość trenowania na nowoczesnej hali jak i korzystała z dobrze wyposażonej siłowni.
- Logistycznie staraliśmy się ułożyć wszystko tak, żeby na ten pierwszy ćwierćfinałowy mecz być gotowym. Chcieliśmy dać naszej drużynie jak najlepsze warunki na przygotowanie się do spotkania
powiedział Szlendak.
Bardzo dobra atmosfera w reprezentacji
Uśmiechy, żarty nie opuszczały reprezentację Polski w siatkówce kobiet.
- Pierwsze wrażenia bardzo pozytywne. Gorąco na zewnątrz, ale większość czasu spędzamy w hotelu i na hali. Także dostosowujemy się do godzin, bo od początku tygodnia zmieniliśmy czas o czternaście godzin. Także to jest jedynie problemem
stwierdziła środkowa Agnieszka Korneluk.
Zdaniem szkoleniowca Polek Stefano Lavarniego wyciągniecie wniosków będzie w przygotowaniu do ćwierćfinałowego meczu z reprezentacją Niemiec.
- Atmosfera jest dobra. Dziewczyny są wyważone. Nie ma niczego po za norma. Atmosfera dobra na treningu. W niedzielę trening dzieliliśmy z innymi grupami, dlatego warunki były trudne. Natomiast w poniedziałek znaleźliśmy swoją jakość. Przygotowujemy się we właściwy sposób, ale jeszcze z większą koncentracją w naszej grze.
Pierwszy mecz w Alrington Biało-Czerwone zagrają w środę.
