Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego przeżywa prawdziwe oblężenie, na około 80 wolnych wakatów jest ponad 8 tys. chętnych. Krótko mówiąc: całkiem spore grono pań i panów (z wyraźną przewagą tych drugich) chciałoby zostać kolejnym Jamesem Bondem albo innym znanym w świecie agentem. Wiadomo, że z 8 tys. po pierwszej selekcji zostało 800 nazwisk. - Szukamy ludzi lepszych od siebie - mówi rzecznik prasowy ABW Maciej Karczyński. - Takich, których umiejętności nabyte mogą spowodować, że staną się fachowcami służb specjalnych.
W cenie są inżynierowie, analitycy, prawnicy - wszyscy oni powinni biegle władać językami obcymi, dobrze jeśli dwoma, albo językiem dość rzadko używanym. Zainteresowanie pracą w służbach nie gaśnie od lat i wciąż jest na podobnym, wysokim poziomie.
- Na Rakowieckiej wisi taka skrzynka, do której można wrzucić swoje podanie o pracę w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i, proszę mi wierzyć, są tacy, którzy wrzucają tam swoje CV. Są także sytuacje, w których służby same wybierają sobie odpowiedniego człowieka, cennego pracownika. Zakładamy, że potrzebny jest arabista, więc szuka się naukowca albo wykładowcy na którejś z uczelni i proponuje współpracę - opowiada były pracownik służb. Dzisiaj od czerwonej skrzynki modniejszy jest internet, którym można wysłać swoje CV, nie wychodząc z domu, agencja cały czas szuka też ludzi sama, na przykład na Wojskowej Akademii Technicznej i innych technicznych uczelniach.
"Agencja wymaga od kandydatów do służby wielu szczególnych umiejętności, cech osobowości, a także odpowiedniej kondycji fizycznej. W zamian oferuje wyjątkową możliwość zaangażowania się w pracę, dającą poczucie satysfakcji z uczestnictwa w zorganizowanej strukturze państwa zabezpieczającej jego podstawowy interes: bezpieczeństwo. Jeśli szanujesz państwo i prawo, jesteś dumny z tego, że jesteś Polakiem, uważasz, że swoją osobą wzmocnisz Agencję, przeczytaj, jakie mamy wymagania formalne i jak wygląda procedura rekrutacyjna. Zauważ, że w Agencji można podjąć służbę lub pracę" - możemy przeczytać na stronie ABW.
Służby, nie tylko ABW, same decydują, o jakich ludzi im chodzi, o jakim wykształceniu, umiejętnościach, predyspozycjach potrzebni będą agenci. Jeśli tworzy się na przykład zespół analiz, który będzie się zajmował terroryzmem, to trzeba wyspecyfikować pewne elementy związane z wykształceniem, które predestynują do takiej pracy. W cenie więc będą absolwenci stosunków międzynarodowych, politologii, socjologii, psychologii, kulturoznawstwa, językoznawstwa czy arabistyki.
Jeśli potrzebni są ludzie, którzy zajmą się technicznymi metodami zdobywania informacji, trzeba szukać informatyków.
Druga sprawa: kandydaci nie mogą być karani. Ważna jest także kwestia predyspozycji psychofizycznych. W cenie jest sprawność fizyczna, umiejętność radzenia sobie ze stresem, umiejętność logicznego myślenia i analizowania.
Tej wstępnej obróbki kandydata dokonuje się na samym początku, następna selekcja trwa już w trakcie obserwowania potencjalnego agenta, tak podczas pracy za biurkiem, jak podczas szkolenia. Pytanie, skąd tylu chętnych do pracy w służbach? - Myślę, że wielu kandydatów nie ma pojęcia o charakterze pracy w służbach. Kierują się bardziej obrazem filmowym i literackim niż rzeczywistym - zauważa Jerzy Dziewulski, były antyterrorysta. - Brak im wiedzy o tym, jak tak naprawdę wygląda dzisiaj praca w służbach - dodaje Dziewulski.
I podkreśla, że dzisiaj pracownicy służb często widzą pistolet wtedy, gdy otworzą szafę pancerną, a jedyne niebezpieczeństwo, jakie im grozi, jest takie, że mogą się nadziać na długopis, kiedy zasną przy biurku. - Trzeba jednak pamiętać o tym, że dobre służby nigdy nie przyjmują ludzi z ulicy - zaznacza Dziewulski.
Z kolei Gromosław Czempiński, były szef UOP, zauważa, że szum wokół służb specjalnych, a ostatnimi czasy dużo się o nich mówi, sprawił, że zainteresowanie nimi jest znaczenie większe. - Nawet agent "Tomek" przyczynił się do wzrostu tego zainteresowania - zauważa gen. Czempiński. - Bo pisząc o nim, pisano także o luksusowych samochodach, pięknych kobietach, drogich alkoholach i wielu wydaje się, że tak właśnie wygląda życie agenta - tłumaczy były szef UOP.
Praca w służbach, nie na tych eksponowanych stanowiskach, bo tu wiadomo, różnie bywa, jest pracą stabilną. Może nie najlepiej płatną, ale w miarę pewną. Kandydaci przyjmowani są na okres próbny trzech lat, więc te trzy lata stałej pensji w dobie szalejącego bezrobocia są dobrem nie do pogardzenia.
- Wiele osób słusznie też zakłada, że praca w służbach to niepowtarzalne doświadczenie, które będzie można wykorzystać potem w życiu. Że po takiej szkole znajdą pracę wszędzie, i wiele w tym prawdy - tłumaczy gen. Czempiński.
Poza tym w życiu nic nie przydaje się bardziej niż dobre kontakty. W służbach można poznać bardzo wartościowych ludzi, których znajomość może zaowocować w przyszłości. Nie ma się więc co dziwić, że kandydatów do pracy w służbach jest dużo więcej niż istniejących etatów. I nie jest to zasługa wyłącznie Jamesa Bonda.