Najpierw ustalmy fakty. Odpady na działce przy ul. Radocha i Mikołajczyka w Sosnowcu składowane były nielegalnie. Teren ten należy do Skarbu Państwa i jest we wieczystym użytkowaniu osoby prywatnej. Prokuratura wcześniej znała temat, a na zdjęciach sprzed kilku miesięcy wyraźnie widać, jakie odpady były zwożone tirami w to miejsce (opony, wraki samochodów i zbiorniki na farby, lakiery itp.). Pożar wybuchł w środę, 16 września późnym popołudniem, ugaszono go w nocy ze środy na czwartek (z 16 na 17 września). Czarny, gesty dym spowił Sosnowiec, a w stacji pomiarowej przy ul. Tysiąclecia w Dąbrowie wskaźnik pyłu zawieszonego PM10 ponad dwukrotnie przekroczył normę (123 mmg/m3; norma: 50 mmg/m30). Poziom szkodliwego benzenu także wzrósł.
- Potężny pożar w Sosnowcu. Prezydent miasta: zostańcie w domach i zamknijcie okna
- Wielki pożar chemikaliów w Sosnowcu ugaszony. Czym oddychali mieszkańcy?
- Pożar w Sosnowcu. Mieszkańcy ewakuowani przez policję. Akcja gaśnicza trwa
- Pożar w Sosnowcu pod kontrolą. Strażacy z całego województwa dogaszają ogień
Podobne pożary wybuchały w Polsce najczęściej w roku 2018, kiedy kończyło się trzyletnie pozwolenie na zbieranie i składowanie odpadów, wydawane przez starostów w różnych częściach kraju w 2015 roku. Wtedy to przedsiębiorcy, którzy musieliby za ogromne pieniądze zutylizować tony śmieci składowane na placach, po prostu podpalali je. Odpady szły z dymem i znajdowało się miejsce na kolejne transporty. Transporty skąd? Z całej Europy - z Niemiec, Włoch czy Holandii.
Sprawę dogłębnie zbadał Maciej Kuciel, reporter TVN, który dla „Uwagi” i „Superwizjera” zrealizował reportaże na ten temat. Jeden z najbardziej brawurowych odcinków dotyczył powiązania polskiej mafii śmieciowej z neapolitańską camorrą. Udział mafii włoskiej w przywożeniu śmieci do centralnej Polski nie powinien dziwić, skoro w grę wchodzą ogromne pieniądze.
Nie przeocz
Jak policzył dr hab. Grzegorz Wielgosiński z Politechniki Łódzkiej, biegły sądowy, znawca tematyki, na polskie wysypiska w najgorszym momencie trafiało rocznie około 2-3 mln ton śmieci z całej Europy. Milion ton można zagospodarować (śmieci trafiają m.in. jako wypełniacz w cementowniach itp.), ale co zrobić z resztą? Najlepiej spalić. Maciej Kuciel z Grzegorzem Wielgosińskim w jednym z reportaży postanowili wziąć kalkulator do ręki.
Polska firma, która sprowadzająca europejskie śmieci do siebie, zarabia na każdej tonie około 60-70 euro. Niech to będzie 300 złotych. W największym pożarze w Polsce - w Zgierzu – spaliło się około 50 tysięcy ton śmieci. To oznacza 10-15 milionów złotych oszczędności lub zysku - jak kto woli. Rzecz jasna – były jakieś koszty (transport do Polski itd.). Niech nawet koszty te pochłoną połowę owych 15 milionów. Mamy 7 milionów zysku.
– Można smutno zażartować, że oto jest polski wariant spalarni śmieci, a jeszcze inni mówią: oto spalanie w chmurze – mówił Wielgosiński.
Musisz to wiedzieć
A czy są jakieś konsekwencje dla właścicieli śmieci? Dla zagranicznych właścicieli (pierwotnych – nazwijmy ich) – żadne. Sprzedali wszak śmieci legalnie i nie muszą martwić się, co się z nimi dalej stało. A dla właścicieli polskich firm? Zapadały dotąd wyroki niedługiego więzienia w zawieszeniu i grzywny. W jednym przypadku grzywna w wysokości… 8 tysięcy złotych.
Sosnowiecki przypadek zbada prokuratura. „W Polsce mamy do czynienia z nielegalnym procederem porzucania odpadów przez nieuczciwych ludzi, a wręcz bandytów. Niestety, już teraz można powiedzieć, że Sosnowiec, podobnie jak i inne miasta, padł ich ofiarą” – napisał już w środę na Twitterze Arkadiusz Chęciński, prezydent Sosnowca.
To – niestety - wielce prawdopodobne. Wkrótce strażacy oszacują rozmiary pożaru i i liczbę ton śmieci, które spłonęły. I będziemy mogli policzyć zysk ze spalenia odpadów. O kosztach ekologicznych dla nas wszystkich lepiej nie mówić – są ogromne.
Zobacz koniecznie
Bądź na bieżąco i obserwuj
