Pożegnanie komunisty: Urban „kowalem” transformacji

Sławomir Cenckiewicz
Sławomir Cenckiewicz
Waldemar Kuczyński, minister z rządu Tadeusza Mazowieckiego, pożegnał swojego "kompaniona" Jerzego Urbana
Waldemar Kuczyński, minister z rządu Tadeusza Mazowieckiego, pożegnał swojego "kompaniona" Jerzego Urbana PAP/Radek Pietruszka; wikipedia.org
Stało się! Zostałem publicystą Polski Press, a dokładniej rzecz ujmując portalu i.pl. W każdym tygodniu będę się Państwem dzielił swoimi przemyśleniami i komentował rzeczywistość, choć to zapewne historia będzie wciąż głównym obiektem mojego zainteresowania i obszarem publicystycznego zaangażowania. Zresztą otaczająca nas rzeczywistość i właśnie historia idą nierzadko w parze, stając się inspiracją do komentarza. Śmierć Jerzego Urbana i przeróżne wynurzenia z tym związane są tego najlepszym przykładem.

Wśród nich to dwa twitterowe wpisy „zausznika Tadeusza Mazowieckiego” – Waldemara Kuczyńskiego, są wyjątkowe.

„Żegnam przeciwnika, nigdy wroga, kompaniona ostrej wypitki”

W pierwszym czytamy takie słowa: „Żegnam Jerzego Urbana. Z czołówki polskich dziennikarzy II połowy XX wieku. Żegnam przeciwnika z czasów „Solidarności” i „Jaruzelszczyzny”, ale nigdy wroga. Żegnam jednego z kowali roku 1989 i kompaniona ostrej wypitki pewnego wieczoru w jego willi. Stwórca zyskał nie byle kogo”.

Pomyślałem od razu: „a nie mówiłem!”. Bo tak jest zawsze, kiedy na tamten świat odchodzi komunista-transformator. Wtedy zawsze któryś z „naszych”, jak określano w 1989 r. ludzi „Solidarności”, pisze lub wygłasza penegiryk o zmarłym bolszewiku. Stało się to nawet pewną prawidłowością. Tak było w przypadku Jaruzelskiego, którego żegnała Głowa Państwa, rząd RP i biskupi, a prezydent Komorowski w mowie katedralnej mówił: „jako człowiek z pokolenia „Solidarności” żegnam jednego z ostatnich symbolizujących trudny, a często tragiczny los pokolenia czasów powojennych, pokolenia głębokich, bolesnych podziałów, polityka, żołnierza, człowieka dźwigającego ciężar odpowiedzialności za najtrudniejsze i za najbardziej chyba dramatyczne decyzje w powojennej historii Polski”.

„Urban niewinny śmierci Popiełuszki. Zabili go wrogowie Jaruzelskiego”

Tak jest i teraz, chociaż nazywanie Urbana „kowalem roku 1989” i wspomnienie „ostrej wypitki pewnego wieczoru w jego willi” nawet dla mnie było zaskoczeniem. Kiedy tak myślałem, i rozmyślałem nad wpisem Kuczyńskiego, ten się jeszcze mocnej „poprawił” i dał w kolejnym wpisie do pieca: „Urban nie ma nic wspólnego z zabójstwem księdza Popiełuszki. Zwalczał go słowem, bo ksiądz Popiełuszko zwalczał władzę, którą Urban poparł nie dla swych korzyści, lecz z poczucia racji. A zabójstwo było dziełem wrogów Jaruzelskiego w ówczesnej bezpiece lub nawet w Moskwie”.

Można by teraz napisać elaborat albo książkę o tym, kim był Urban, cytować jego nienawistne wynurzenia o błogosławionym księdzu Jerzym z lat 1983-1984 i te po 1989 r. z tygodnika „Nie”, tłumaczyć jego rolę w nagonce na Księdza a nawet przybliżać dokumentację procesu toruńskiego z 1984 roku… Tylko po co, skoro to w dużej mierze zostało już opisane i jest na wyciągnięcie ręki dla każdego, kto jest ciekawy przeszłości.

O wiele bardziej ciekawa w całej tej historii żegnania komunistów i podkreślania ich zasług przez ludzi obozu solidarnościowego lat 80. jest dla mnie refleksja nad kulisami transformacji ustrojowej i całym okrągłostołowym procesem negocjacyjnym z 1989 r. Bo skoro powszechnie znienawidzony propagandysta stanu wojennego i całej dekady lat 80. stał się tak szybko nie tylko „kowalem” przemian 1989 r., ale i „kompanionem ostrej wypitki” w „jego willi”, w dodatku nie mającym „nic wspólnego z zabójstwem księdza Popiełuszki” (który sam

sobie zasłużył na nagonkę prasową, gdyż zwalczał władze PRL), to wygłaszane przy okazji zgonów komunistycznych kacyków (lub jak w przypadku Michnika, wyznającego z okazji rocznicy stanu wojennego miłość Jaruzelskiemu przed kamerą Teresy Torańskiej) podobnych umizgów musi mieć o wiele głębsze podstawy.

Urban i „spowodowanie wrażenia przełomu…”

No właśnie, ale jakie? Wciąż zadaje sobie to pytanie i mimo wielu lat studiów nie mam do końca jasności co do wszystkich kulisów transformacji. O tym jednak, że była zmową części elit z poparciem poważniej części segmentu tajnych służb wątpliwości nie mam. Nie ulega też dla mnie wątpliwości, że transformacja ustrojowa roku 1989 była także rodzajem teatru. Zresztą przyznawał to również tzw. Zespół Trzech, w którym oprócz Stanisława Cioska i gen. Władysława Pożogi z bezpieki, zasiadał też Jerzy Urban. Lubię czytać ich „scenariusze przełomu” przedkładane Jaruzelskiemu. „Celem jest dokonanie wstrząsu, spowodowanie wrażenia przełomu, otwarcia nowego okresu. Rozbicie posunięć na etapy powodowałoby oswojenie się społeczeństwa z różnymi zmianami (tak jak to jest teraz) i obojętnienie na nie” – pisali towarzysze z Zespołu Trzech w dniu 13 marca 1988 r.

„Spowodowanie wrażenia przełomu…” – nikt lepiej tego by nie ujął! Stąd te łzy nad zmarłym Urbanem, bo jeśli był on czegoś „kowalem”, to jedynie transformacji mającej zrobić „wrażenie” niepodległości. Ta jednak przyszła znacznie później i na dobrą sprawę wciąż wykuwa się na naszych oczach.

TD

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl