Mimo, że po latach okazało się, że serial miał ściśle określoną, propagandową funkcję i z prawdą historyczną nie do końca wiele wspólnego, wspomnienie tej i innych postaci wiązał rodzaj sentymentu, a nawet sympatii. Później był „Jancio Wodnik”.
Dziś włączyłem sobie fragment filmu, by przypomnieć klimat. Tytułowy bohater jak ulał pasował do aktorskiego fizis i płynącej zeń zdystansowanej refleksji nad światem. I jeszcze Rancho z ławeczką pod wielobranżowym sklepem w Wilkowyjach. Naiwne i zabawne dialogi miejscowych pointowane życiową mądrością pana Stacha. Wielu czekało właśnie na te sceny. Do tego dziesiątki innych, mniej i bardziej znanych ról, które bez trudu wymienią znawcy kina.
Z daleka od polityki
Tak, Pan Franciszek Pieczka, był aktorem niezwykłym. Już samą swoją obecnością wzbudzał emocje i działał na widza magnetyzująco. Ciepły, pogodny, serdeczny człowiek, emanujący dobrem i wewnętrznym spokojem. Do tego miał coś jeszcze. Coś czego zabrakło wielu innym, równie, a być może bardziej znanym aktorom, czy nawet szerzej, filmowym twórcom. Miał zdrowe podejście do świata, nie dawał się wciągnąć w doraźne spory i stronił od polityki. Nigdy nie usłyszeliśmy od niego jak kategorycznie wypowiada się o innych. Szanował odbiorców i poważnie, z misją traktował swoją pracę. Nie osierocił widzów, którym nagle narzucił swoje poglądy i manifesty. Nie odwrócił się plecami do tych, którzy wybrali nie tak jak on sam by sobie tego życzył. Dla wszystkich był jednaki. Wszystkim dawał z siebie co najlepsze. To czyni z niego postać wręcz pomnikową, która dla wielu będzie drogowskazem na życiowej drodze.
Ślązak, co kochał Polskę
Pięknie pożegnali go bliscy, znajomi, przyjaciele, przedstawiciele władz. Wzruszające świadectwo przy trumnie aktora dała jego wnuczka, która przez łzy opowiedziała, jak ważna była dla niego rodzina i jakim pięknym był człowiekiem. Pozostał sobą i sobie pozostał wierny. Ślązak co kochał Polskę. Będzie nam go brakowało.
