Premier Izraela powtórzył, że okupowane terytoria palestyńskie Wschodniej Jerozolimy i Zachodniego Brzegu Jordanu są: "częścią naszej ojczyzny".
"Zamierzamy tam pozostać" – podkreślił, co - jak sygnalizuje amerykański magazyn - może oznaczać, że szansa na rozwiązanie dwupaństwowe oddala się jeszcze bardziej.
Netanjahu idzie na wojny
Jak zauważa "Time", polityk nadal nie przedstawił wiarygodnego planu zakończenia wojny ani wizji, w jaki sposób Izraelczycy i Palestyńczycy mogą pokojowo współistnieć. Zamiast tego przygotowuje się na eskalację konfliktu na jeszcze większej liczbie frontów: na północy z Hezbollahem w Libanie, w Zatoce Perskiej z Huti w Jemenie oraz przede wszystkim z Iranem.
"Stajemy w obliczu (wojny) nie tylko z Hamasem" – oznajmił Netanjahu. "Stajemy w obliczu (...) osi irańskiej i rozumiemy, że musimy się zorganizować, aby zapewnić sobie większą obronę" – dodał Netanjahu.
Premier po raz kolejny wyraził sprzeciw wobec utworzenia niepodległego i suwerennego państwa palestyńskiego. Zapowiedział, że zezwoliłby Palestyńczykom na ograniczoną autonomię na okupowanych terytoriach, podczas gdy Izrael sprawowałby przede wszystkim kontrolę nad bezpieczeństwem.
"Chciałbym zobaczyć cywilną administrację prowadzoną przez mieszkańców Gazy, być może przy wsparciu partnerów regionalnych" — powiedział Netanjahu. "Demilitaryzacja (prowadzona) przez Izrael, cywilna administracja - przez Gazę" - wyjaśnił.
źr. PAP