Polski prezydent wyraził pogląd, że Stany Zjednoczone i ich sojusznicy nie zważając na groźby nuklearne ze strony Rosji powinni kontynuować dostarczanie pomocy na Ukrainę, także militarnej.
– Nie możemy bać się gróźb Rosji – stwierdził Andrzej Duda w wywiadzie dla "The Wall Street Journal", który - jak podkreślono - jest jego pierwszym wywiadem dla zachodnich mediów od czasu wizyty w Kijowie w ubiegłym miesiącu. – Jeśli chcemy osiągnąć jakikolwiek sukces w naszych stosunkach z Rosją, w sytuacji, w której Rosja zaatakowała Ukrainę, możemy go odnieść tylko wtedy, gdy zastosujemy brutalną siłę – podkreślił prezydent i dodał: "ponieważ tylko brutalna siła jest w stanie powstrzymać Rosję".
"Zełenski mówi mi, czego potrzebują Ukraińcy"
W wywiadzie pojawił się też wątek relacji polskiego prezydenta z jego ukraińskim odpowiednikiem. Jak stwierdził, Wołodymyr Zełenski dzwoni do niego za każdym razem, kiedy ma jakąś potrzebę. – Bierze słuchawkę, wybiera mój numer i mówi mi czego Ukraińcy potrzebują, czego potrzebują od nas, albo od innych krajów na całym świecie, bo my oczywiście nie mamy wszystkiego na stanie – powiedział Andrzej Duda.
Jednym z tematów poruszanych przez prezydentów Polski i Ukrainy ma być wprowadzenia pszenicy z Ukrainy na rynki międzynarodowe, wykorzystując polskie porty morskie do obejścia rosyjskich okrętów wojennych blokujących ukraińskie szlaki żeglugowe wzdłuż Morza Czarnego. Duda ma poruszyć tę kwestię w czasie zbliżającej się wizyty w Egipcie, będącym jednym z największych odbiorców rosyjskiego zboża.
Polski prezydent odniósł się też do kwestii obecność amerykańskich żołnierzy w Polsce. Przyznał, że byłby bardzo szczęśliwi, gdyby zostali tu na stałe. Andrzej Duda określił siły USA w naszym kraju jako gwarancję chroniącą przed "rozlaniem się" polityki imperialnej Rosji.
wsj.com
