Na procesie szajki oszustów, którzy - według śledczych - wyłudzali kamienice za pomocą sfałszowanych testamentów, sensacja goni sensację. Ostatnio pisaliśmy o obrońcy Zbigniewa Ł., adwokacie Pawle Sobczaku, który niespodziewanie zasugerował, że prokuratura dopuściła się manipulacji w kontekście zeznań nieżyjącego już Tomasza W.
Teraz były lider Samoobrony i jego obrońca znów wystąpili w roli głównej, gdyż pojawiło się podejrzenie, że Zbigniew Ł. nie wpuścił do domu biegłego sądowego. Dlatego sędzia Izabela Kowalska ostrzegła oskarżonego, że jeśli sytuacja powtórzy się, to były wicemarszałek zostanie aresztowany.
W miniony piątek do Sądu Okręgowego w Łodzi dotarła informacja, że Zbigniew Ł. jest chory i nie pojawi się na rozprawie poniedziałkowej, co łączyło się z wnioskiem o jej odroczenie. Reakcja sędzi Kowalskiej była zdecydowana i nietuzinkowa. Wprawdzie były wicemarszałek miał zwolnienie lekarza sądowego, ale Izabela Kowalska postanowiła to zweryfikować. Dlatego powołała nowego biegłego sądowego do zbadania oskarżonego. Jednocześnie wydała dyspozycje policjantom, aby udali się do Zbigniewa Ł. i zawiadomili go, że w sobotę ma być w domu, ponieważ o godz. 15 przybędzie do niego lekarz sądowy.
I tak się stało. Biegły przybył o ustalonej porze, ale nie został wpuszczony, mimo że wielokrotnie dzwonił z domofonu. W tej sytuacji wycofał się.
Ciąg dalszy nastąpił wczoraj w sądzie. Mecenas Sobczak wystąpił z wnioskiem o odroczenie rozprawy, ale spotkał go srogi zawód. Sędzia Kowalska zaznaczyła, że nie ma powodu, aby nie wierzyć relacji biegłego. Poparł ją prokurator Andrzej Nowak, który stwierdził, że oskarżony najpewniej chciał uniknąć badania lekarskiego. Mecenas Sobczak zapewniał, że jego klient całą sobotę był w domu i czekał na lekarza sądowego. To jednak nie przekonało sądu.
Sąd uznał nieobecność Zbigniewa Ł. za nieusprawiedliwioną i nie odroczył rozprawy, na której zeznawali świadkowie.
Wśród nich była 35-letnia prawnik Maria Sz. Zeznała, że na przełomie 2009 i 2010 r. była pełnomocnikiem swojej babci, właścicielki części nieruchomości przy ul. Wróblewskiego w Łodzi. Pewnego dnia - ku jej zdumieniu - zadzwonił do niej oskarżony Zbigniew Ł. i oznajmił, że chciałby kupić od babci jej udziały. Doszło do spotkania, na którym były lider Samoobrony zaproponował za udziały 15-20 tys. zł. Maria Sz. skontaktowała się z babcią, która nie zgodziła się na tak niską cenę.
- Podczas drugiego spotkania Zbigniew Ł. już nie był taki uprzejmy. Oznajmił, że jeśli mu nie sprzedamy udziałów, to on i tak przejmie zadłużoną nieruchomość. Postanowiłam z nim nie rozmawiać i na tym się skończyło - zeznała Maria Sz.
W sprawie tej na ławie oskarżonych zasiada osiem osób. Według prokuratury, udało im się przejąć kamienicę przy ul. Legionów 68 w Łodzi i zamierzali wyłudzić sześć kolejnych nieruchomości.
Pomysły na życzenia z okazji urodzin
Waloryzacja rent i emerytur w 2018 roku
Diagnoza sezon 2. Sprawdź, co stanie się w następnym odcinku!