FLESZ - Czterodniowy tydzień pracy w Niemczech?
Najpierw sprawa trafiła do Gdańska, ale tamtejszy sąd odesłał akta do stolicy. Decyzja uzasadniona jest względami ekonomiki procesowej, ponieważ zdecydowana większość świadków mieszka w stolicy i w okolicach.
Warto przypomnieć, że zbrodnia - niewyjaśniona przez dekady - miała miejsce w 1992 roku. Akt oskarżenia przeciwko Dariuszowi S., Robertowi S. i Marcinowi B. - członkom radomskiego brutalnego „Gangu Karateków”.
Z liczącego aż 422 strony dokumentu wynika, że bandyci mieli podać psu Jaroszewiczów środek nasenny, by po związanych drabinach dostać się do okna ich warszawskiej willi na wysokości 6 metrów. Po związaniu małżeństwa Jaroszewiczów – według śledczych – przez całą noc przeszukiwali ich dom, ale znaleźli tyko 5 tys. marek RFN, 5 złotych monet, 2 sztuki broni i damski zegarek, a pozostałe znajdujące się w domu precjoza ze względu na swoje cechy charakterystyczne nie nadawały się do spieniężenia. Piotr Jaroszewicz zginął uduszony, jego żona – zastrzelona ze sztucera.
- To było zgodne z ich wcześniejszym sposobem działania, bo ofiary rabowali wyłącznie z pieniędzy lub złota i unikali kradzieży przedmiotów, które były charakterystyczne i trudne do sprzedaży – mówił na konferencji prasowej kilka miesięcy temu Rafał Babiński, szef Prokuratury Okręgowej w Krakowie. Z tego też względu sprawcy nie wzięli unikatowych w skali światowej przedmiotów, które Jaroszewicz posiadał jako kolekcjoner broni, dzieł sztuki i precjozów.
Gdy opuszczali willę, Jaroszewicz uwolnił się z więzów, więc ponownie został skrępowany. Wówczas Robert S., lider gangu karateków, udusił ofiarę sznurem. Potem poszedł do łazienki i zastrzelił ze sztucera, należącego do Jaroszewicza, Alicję Jaroszewicz. Bandyci wyszli tą samą drogą i zamknęli za sobą okno. Drabiny rozwiązali i porzucili kilkadziesiąt metrów dalej.
- Byli przygotowani do dokonania przestępstwa. Mieli na sobie jednorazowe kombinezony, na nogach chińskie trampki, które nie miały cech indywidualnych, a na rękach po dwie pary rękawiczek lateksowych i skórzanych. Nie zostawili na miejscu żadnych śladów - opowiadał Babiński. Wzięli ze sobą jedną sztukę broni, którą potem wykorzystali do dokonania innego przestępstwa.
Zostali zatrzymani i skazani przed radomski sąd za 26 rozbojów i jedno zabójstwo popełnione pod Poznaniem. Robert S. usłyszał za to wyrok 25 lat więzienia i tę karę odbywa do lipca 2020 r. Z kolei Dariusz S. i Marcin B. usłyszeli wyrok 15 lat więzienia i już odsiedzieli te wyroki. O sprawie Jaroszewiczów milczeli do ubiegłego roku.
Wtedy okazało się, że Dariusz S. jest podejrzany o udział w porwaniu krakowskiego biznesmena. Poszedł wtedy na współpracę z prokuraturą i ujawnił okoliczności zbrodni i wspólników, z którymi dokonał zabójstwa w Aninie. Marcin B. też przyznaje się do winy w tym zakresie, tylko Robert S. zaprzecza zarzutom.
- Sprawą zajmował się zespół czterech prokuratorów i funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego Policji. Po weryfikacji wszystkich hipotez jesteśmy przekonani, że oskarżeni dokonali tej zbrodni - mówił Babiński. Dodatkowo Robert S. odpowie za podwójne rabunkowe zabójstwo majętnych krawców w Gdyni oraz za próbę zabójstwa mężczyzny w Izabelinie. W sprawie przesłuchano 400 świadków, wykonano kilkadziesiąt specjalistycznych ekspertyz. Odtworzono choćby wygląd i wystrój gabinetu Piotra Jaroszewicza. Każdy z osobna ze sprawców, podczas wizji lokalnej, pokazał, w jaki sposób doszło do zbrodni.
- Nie uwierzycie, co kierowcy robią za kółkiem! [zdjęcia]
- Plaża jak nad morzem! Tłumy na nowym kąpielisku w Małopolsce
- Przedpremiera nowego katalogu IKEA 2021. Czym zaskoczy?
- Prywatny inwestor chce wybudować w Krakowie pięć linii metra
- Trasa Łagiewnicka: Trwa budowa tuneli [ZDJĘCIA]
- Kraków. Co z tą przebudową Krakowskiej jest nie tak?
