Wiadomo, kiedy koniec procesu o zabójstwo Jaroszewiczów. Ta zbrodnia wstrząsnęła Polską

Aleksandra Jaros
Opracowanie:
Premier PRL Piotr Jaroszewicz i jego żona Alicja Solska-Jaroszewicz (w środku) na zdjęciu m.in. z prezydentem USA Richardem Nixonem, pierwszą damą USA Pat Nixon i I sekretarzem PZPR Edwardem Gierkiem
Premier PRL Piotr Jaroszewicz i jego żona Alicja Solska-Jaroszewicz (w środku) na zdjęciu m.in. z prezydentem USA Richardem Nixonem, pierwszą damą USA Pat Nixon i I sekretarzem PZPR Edwardem Gierkiem AP
Były premier PRL Piotr Jaroszewicz, zginął zamordowany wraz z żoną Alicją Solską-Jaroszewicz w domu w Aninie. Do jednej z najgłośniejszych zbrodni doszło latem 1992 r. Na początek lipca warszawski sąd planuje zakończenie procesu w tej sprawie.

Spis treści

Brutalne zabójstwo Jaroszewiczów

Piotr Jaroszewicz, premier PRL w latach 1970-1980, zginął zamordowany wraz z żoną Alicją Solską-Jaroszewicz w domu w Aninie. Do jednej z najgłośniejszych zbrodni lat 90. doszło w nocy z 31 sierpnia na 1 września 1992 r.

Prokuratura oskarżyła Roberta S. o uduszenie Piotra Jaroszewicza oraz zastrzelenie jego żony, zaś Dariusz S. i Marcin B. oskarżeni są o współudział w zabójstwie byłego premiera.

Dlaczego zamordowano byłego premiera i jego żonę?

Proces w tej sprawie przed warszawskim sądem okręgowym toczy się już niemal od czterech lat. Podczas całodniowej rozprawy we wtorek sąd dokończył przesłuchanie ostatniej biegłej - specjalistki z zakresu psychologii śledczej.

Już w listopadzie zeszłego roku, gdy przesłuchanie tej biegłej rozpoczęto, oceniała ona, że dokonana zbrodnia była "zabójstwem z celem rabunkowym". Zastrzegła, że motyw rabunkowy może także oznaczać rabunek na przykład określonych dokumentów cennych dla sprawców. Biegła wykluczała jednak, aby ślady wskazywały na sprawcę mającego dokonać egzekucji i tzw. motywację instrumentalną.

Obrońcy Roberta S. dopytywali we wtorek biegłą i wskazywali, że w opinii pisemnej nie wykluczyła ona jednak innej motywacji sprawców, poza rabunkową. Biegła odpowiedziała, że motywacja instrumentalna zbrodni, o której wspomniała w pisemnej opinii, była pochodną rabunku i mogło chodzić "o pozbycie się świadków" napadu. Potwierdziła jednak, że wyklucza motywację sprawców inną niż rabunkowa, na przykład zlecenie zabójstwa.

Kiedy koniec sprawy?

Według planów, dokończenie przesłuchania biegłej miało być ostatnią z czynności przed formalnym zamknięciem przewodu sądowego. Obrońca Dariusza S. poinformował jednak we wtorek sąd, że w lipcu w kraju ma przebywać brat jego klienta. Przedłożył także kopię biletu wykupionego przez mężczyznę na podróż do Polski.

Sąd zamierzał od dłuższego czasu przesłuchać tego świadka, wnioskowała o to prokuratura. Chodzi o wiedzę mężczyzny pochodzącą z kręgu rodziny na temat zdarzeń z 1992 roku. Od dłuższego czasu próbowano ustalić miejsce pobytu tego świadka za granicą i nawiązać z nim kontakt. Przesłuchanie wyznaczono na 5 lipca. Wtedy może się także zakończyć proces.

Mordercy, to byli członkowie "gangu karateków"

Według prokuratury trzej oskarżeni w sprawie mężczyźni dokonali napadu na posesję w Aninie, podczas którego mieli wspólnie zamordować Piotra Jaroszewicza, zaś Robert S. miał zabić Alicję Solską-Jaroszewicz. Robertowi S. zarzucono również zabójstwo małżeństwa S. w 1991 r. w Gdyni oraz usiłowanie zabójstwa mężczyzny w Izabelinie. Grozi im kara dożywotniego pozbawienia wolności.

Wszyscy trzej oskarżeni to byli członkowie tzw. gangu karateków, który w latach 90. dokonał kilkudziesięciu napadów rabunkowych.

Przełom nastąpił w 2018 roku

O przełomie w sprawie Jaroszewiczów w marcu 2018 r. informował ówczesny minister sprawiedliwości, prokurator generalny Zbigniew Ziobro. Mówił o przedstawieniu zarzutów trzem domniemanym sprawcom, z czego do zarzucanych im czynów przyznało się dwóch.

Dariusz S. oraz Marcin B. twierdzą, że byli na miejscu zbrodni. Konsekwentnie obciążali też Roberta S., podkreślając, że to on kierował napadem, a oni byli zwykłymi wykonawcami zadań.

Początek całej sprawie dały wyjaśnienia Dariusza S. Mężczyzna złożył je w lutym 2018 r. w toku innego śledztwa - groziła mu wówczas surowa kara w sprawie uprowadzenia dla okupu. Ostatecznie w sprawie porwania skazano go jedynie na dwa lata pozbawienia wolności.

Z kolei Robert S. nie przyznał się do żadnego z zarzucanych mu czynów. "Zarzuty oraz oskarżenie przed sądem sformułowano w oparciu o kłamstwa współoskarżonych. Nie miałem nic wspólnego z tymi czynami. Nie brałem w nich żadnego udziału. Do dnia postawienia zarzutów nie miałem żadnej wiedzy na temat udziału Marcina B. i Dariusza S. w zbrodni w Aninie" - podkreślał na pierwszej rozprawie.

Prokuratorzy informowali w listopadzie ub.r., że nadal toczy się śledztwo odnoszące się do osób m.in. z kręgu grupy "karateków". Badane w nim są inne wątki napadów z lat 90., ale także na przykład kwestia ewentualnych zleceniodawców zbrodni na Jaroszewiczach. Postępowanie to prowadzone jest "w sprawie".

Źródło:

Polska Agencja Prasowa
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Świat żegna Franciszka. Tłumy wiernych na Placu św. Piotra

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl