Prof. Libionka: Historyk musi być obiektywny. Nie ulegać politykom

Malgorzata Szlachetka
Malgorzata Szlachetka
Ogromne kontrowersje wzbudziły zapisy przyjętej przez Sejm i Senat nowelizacji ustawy o IPN. Rozmawiamy o tym z prof. Dariuszem Libionką z Muzeum na Majdanku.

„Publiczne i wbrew faktom” zaprzeczanie m.in. zbrodniom nazistowskim już w noweli z 1998 roku podlegało grzywnie lub karze pozbawienia wolności do 3 lat. Teraz dodano, że tej karze podlega też ten, kto „przypisuje Narodowi Polskiemu lub Państwu Polskiemu odpowiedzialność lub współodpowiedzialność za popełnione przez III Rzeszę Niemiecką zbrodnie nazistowskie (…) lub za inne przestępstwa stanowiące zbrodnie przeciwko pokojowi, ludzkości lub zbrodnie wojenne”.

Sprawa nowelizacji stała się źródłem kryzysu w relacjach polsko-izraelskich.

Anna Azari, ambasador Izraela w Polsce w przemówieniu wygłoszonym podczas obchodów upamiętniających 73. rocznicę wyzwolenia niemieckiego nazistowskiego obozu Auschwitz powiedziała: "W Izraelu ta nowelizacji została potraktowana jako możliwość karania świadectw ocalałych z Zagłady. Wywołała dużo emocji. U nas traktuje się to jako niemożliwość powiedzenia prawdy o Holokauście." Dodając, że „Izrael wie, kto budował KL Auschwitz i inne obozy; wszyscy wiedzą, że to nie byli Polacy."

W odpowiedzi na to wystąpienie ambasador Izraela w Polsce Instytut Pamięci Narodowej napisał m.in.: „Przez kilkadziesiąt ostatnich lat Polska była wielokrotnie szkalowana i ukazywana jako wspólnik Hitlera, dlatego obrona dobrego imienia naszego narodu przed stwierdzeniami, które nie mają nic wspólnego z prawdą historyczną, wydaje się sprawą oczywistą i konieczną”.

Nowym prawem i relacjonowaniem reakcji na nie zajmowały się media na świecie.

Krytyczne głosy popłynęły również ze Stanów Zjednoczonych. Departament Stanu USA w swoim oświadczeniu wyraził zaniepokojenie "bo jeśli polska ustawa wejdzie w życie może podważyć wolność słowa i pracy naukowej. Wszyscy musimy uważać, by nie ograniczać dyskusji i komentowania Holokaustu".

O nowelizacji ustawy o IPN rozmawiamy z prof. Dariuszem Libionką, historykiem Zagłady i szefem działu naukowego Państwowego Muzeum na Majdanku.

Prof. Dariusz Libionka
Prof. Dariusz Libionka Anna Kurkiewicz

Przeciw nowelizacji zdecydowanie zaprotestowało Centrum Badań nad Zagładą Żydów, uznając ustawę „za narzędzie służące ideologicznym manipulacjom, narzucaniu oficjalnej polityki historycznej oraz za bezprecedensową w demokratycznym państwie próbę interwencji w debatę publiczną na temat polskiej historii”. Co Pan na to?

Jestem wśród sygnatariuszy tego listu. Co więcej, swoje wątpliwości zgłaszaliśmy już w 2016 r., kiedy Sejm przyjął projekt tej ustawy o IPN. Najbardziej niepokojące jest, że politycy jednej partii chcą w ten sposób zadekretować cenzurę. Przypominam sobie narzekania kolegi z Instytutu Historii PAN, na którego jeszcze w latach 70. patrzono niechętne, bo zajmował się historią Armii Krajowej. Do tego wracamy w 2018 roku. Praca historyka musi być obiektywna. Najgorszą rzeczą jest uleganie politykom.

Za ustawą głosowali też niektórzy posłowie opozycji. W nocy, ze środy na czwartek, bez poprawek przyjął ją Senat.

I to jest właśnie smutne. Historii nie da się napisać od nowa, wybierając z niej to, co nam odpowiada. Inne myślenie jest wyrazem megalomanii narodowej. Moja koleżanka, prof. Barbara Engelking, uznana badaczka Holokaustu, powiedziała, że ta ustawa jest dowodem naszej niedojrzałości i infantylizmu. W pełni się z nią zgadzam. Do tego dochodzą kompleksy, no i oczywiście porażająca ignorancja.

Ściganiu mają nie podlegać opinie wyrażone publicznie „w ramach działalności artystycznej lub naukowej”. Paweł Śpiewak, dyrektor Żydowskiego Instytutu Historycznego uważa, że to zapis nieprecyzyjny, a nowelizacja jest „ regresem, jeśli chodzi o swobodę badań”. Co Pan na to?

Sprawa jest bardzo poważna. Może się za chwilę okazać, że o tym, co jest badaniem naukowym będzie decydował ktoś inny. Także o tym, kto ma prawo nazywać się naukowcem. Na razie protestuje środowisko historyków zajmujących się Zagładą, kiedy tak naprawdę jest to sprawa nas wszystkich, niezależnie od tego, co jest przedmiotem naszych badań. Jako środowisko powinniśmy wykazać solidarność w obronie pewnych pryncypiów. Niestety, z przykrością obserwuję, że wielu kolegów świetnie się czuje w roli pracowników kulturalno-oświatowych, a co gorsza, oficerów politycznych.

W dyskusji o tej nowelizacji, szczególnie ze strony polityków PiS, powraca wątek walki z kłamstwem o „polskich obozach śmierci”. Czy nowa ustawa zapobiegnie tym kłamstwom?

Ten argument dla mnie jest rodzajem wybiegu w dyskusji o tej ustawie. Nie ma żadnego kłamstwa o „polskich obozach śmierci”. To jest zagrożenie, które zostało wykreowane już jakiś czas temu, problem, który sami sobie stworzyliśmy. I co gorsza, bardzo wielu, sądząc po gwałtownych reakcjach, w to zagrożenie uwierzyło. Tymczasem nikt przecież na serio nie przypisuje Polakom odpowiedzialności za Holokaust, za budowę obozów zagłady, obozów koncentracyjnych. Jeśli już ktoś użyje tej frazy za granicą, to ma na myśli lokalizację niemieckich, nazistowskich obozów. Reakcje polskiej dyplomacji, choć po części zrozumiałe, już wcześniej były w moim odczuciu przesadne.

Czy była potrzeba wpisania, że karze podlegają również cudzoziemcy?

Zastanawiam się, czy teraz prokuratorzy IPN będą sądzić cały świat? Tak jak powiedziałem, wbrew intencjom niektórych, nie ma żadnego międzynarodowego spisku, którego celem jest zdyskrydytowanie Polski na arenie międzynarodowej. Mamy natomiast do czynienia z obniżeniem rangi i wiarygodności naszego kraju na własne życzenie. Ugruntowuje się przekonanie, że Polacy mają ze sobą poważny problem. Wytwarzanie zagrożenia i szukanie wrogów wewnętrznych i zewnętrznych może być przydatne w doraźnej walce politycznej, lecz na dłuższą przyniesie skutki opłakane.

Najwięcej tytułów Sprawiedliwych wśród Narodów Świata mają Polacy, ale w czasie II wojny polscy sąsiedzi też wydawali Żydów.

Wśród Polaków jest najwięcej Sprawiedliwych, bo tutaj ukrywało się najwięcej Żydów. To przywódcy Rzeszy Niemieckiej zdecydowali, że eksterminacja europejskich Żydów będzie koncentrowała się na ziemiach okupowanej Polski. I że Lubelszczyzna odegra tak znaczącą rolę w Zagładzie. Jest oczywiste, że relacje Polaków, tak jak każdego innego narodu, były zróżnicowane. I że nie dominowały postawy heroiczne. Na los Żydów uwrażliwionych było niewielu, jeszcze mniej chciało lub mogło pomagać. Taki obraz wynika nie tylko z relacji ocalonych, ale też z innych świadectw. Pisał o tym choćby Jan Karski w swoim sprawozdaniu w 1943 roku. Zygmunt Klukowski ze Szczebrzeszyna w swoim dzienniku, jednym z najważniejszych dokumentów II wojny, opisywał jak dzień po dniu wielu chrześcijańskich sąsiadów uczestniczyło w wyłapywaniu Żydów i grabieży mienia. Szczebrzeszyn nie był wyjątkiem. Podobne opisy pojawiają się w dziennikach i relacjach innych Polaków, a także wydawnictwach Armii Krajowej. W raportach i meldunkach wielokrotnie pojawiają się zapisy o antysemickim nastawieniu sporej części polskiego społeczeństwa. O tym wszystkim wiadomo od lat. Czy teraz dziennik Klukowskiego zostanie wycofany z bibliotek i trafi na indeks ksiąg zakazanych, a jego wydawca na ławę oskarżonych?

Jakie wyjście widzi Pan z impasu związanego z ustawą?

Jako historycy nic nie możemy zrobić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Prof. Libionka: Historyk musi być obiektywny. Nie ulegać politykom - Plus Kurier Lubelski

Komentarze 1

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

p
pyzol.kaska
Podstawowym problemem jest tutaj fakt, że przez ponad 40 lat PRL o Zagładzie praktycznie w Polsce nie uczono. Podręczniki historii kwitowały go kilkoma zdaniami, kultura masowa też nie adresowała.

Po transformacji zamiast najpierw te wiedzę wypełnić, wrzucono temat udziału w niej Polaków, od razu w kategorycznym, oskarżycielskim tonie. Większość odbiorców, to byli ludzie urodzeni po wojnie, niemający żadnego osobistego doświadczenia i żywo zajęci historycznymi wydarzeniami wychodzenia z systemu komunistycznego.
Te same środowiska, które Polakom deus ex machina zafundowały rozliczenia ich grzechów z okresu dla nich już tylko historycznego, jednocześnie żarliwie zajęły były obroną ludzi, którzy wprowadzali i utrwalali komunizm. Ludzie, których postępowanie, wykroczenia na nawet zbrodnie ci odbiorcy widzieli, przeżyli na własnej skórze i byli , w mniej lub bardziej drastycznym wymiarze, ich ofiarami mieli pozostać nie tylko nierozliczeni, bezkarni, ale nawet podziwiani z tego powodu, że w końcowej fazie, kiedy i tak nie mieli już szans na kontynuowanie systemu, nie użyli krwawego terroru ale łaskawie przystali na jego ostateczną likwidację. Zadbano tez o ich prominentną pozycje w nowej rzeczywistości.

Wcześnej z komunizmem walczących podzielono na tych "właściwych" i "niewłaściwych", tym drugim praktycznie odbierając głos, szydząc z nich i wysuwając pod ich adresem całą paletę oskarżeń.

To zdecydowanie NIE były warunki do rozliczania charakteru i zakresu kolaboracji Polaków z Niemcami w czasie IIWW.

Zmaltretowanych latami PRL ludziom, poddawanym brutalnej transformacji ustrojowej, wraz z bratniem się z ich doniedawnymi ciemiężcami, którzy w tej transformacji lądowali lekko, przyjemnie na pozycjach uprzywilejowanych, poddano agresywnej polityce wstydu. Najpierw za oczekiwanie jakiejkolwiek sprawiedliwości za okres komunizmu, potem za szeroko ujmowane winy polskie w okresie Zagłady, o której, powtórzę i przypomnę, w sumie bardzo niewiele wiedzieli.
W Polakach, którym "się nie udało" albo udało znacznie mniej niż doniedawnym komunistom, rosło poczucie krzywdy i kompleks ofiary.
Ostrej krytyce poddano kategorię patriotyzmu, zrównywanego z agresywnym nacjonalizmem. Zdewastowane cywilizacyjnie, kulturowo i materialnie latami okupacji niemieckiej i totalitaryzmu komunistycznego społeczeństwo poddane zostałe masowej, nieprzejednanej krytyce i domagano się, aby bez dyskusji i sprzeciwu poddało się polityce historycznej, podporządkowanej politycznym interesom pewnej, coraz bardziej od niego izolującej się grupie samozwańczych "elit", które, do tego wszystkiego, polemikę i dialog zastąpiły postawą skrajnego, nieomylnego belfra, walącego linijką po łapach za byle niesubordynacje.

Taka rzeczywistość k u l t u r o w a mogła tylko pogłębić straszliwe szkody braku zdolności do rzeczowych polemik, jakich przez 45 lat odmawiała opinii publicznej władza komunistyczna, zamiast z tych zaniedbań wyprowadzać. Dziś nadal zmagamy się z konsekwencjami tych błędów zaniedbań, ale także wyrachowanych zabiegów socjologicznych, nieustająco, w dodatku podporządkowanych bieżącej walce politycznej.
Wróć na i.pl Portal i.pl