W sobotę 9 marca 2019 wieczorem w restauracji na najniższym poziomie Galerii Dominikańskiej doszło do dramatu. Nożownik rzucił się na przebywającego tam tureckiego studenta legnickiej wyższej uczelni. Dziś wiemy, że zadał mu trzydzieści ciosów. Celował głównie w kark i plecy. Potem zaczął uciekać.
- Wspólnie z żoną byliśmy świadkami całego zajścia – opowiadał nam pan Marcin. Byli niedaleko restauracji Mc Donald’s, na poziomie minus 1 Galerii Dominikańskiej, kiedy usłyszeli hałas. - Zobaczyliśmy dwóch mężczyzn, jeden z nich atakował nożem drugiego. To nie był zwykły nóż kuchenny tylko taki bojowy lub taktyczny. Napastnik zaczął uciekać. Kilku mężczyzn zaczęło go gonić. Pobiegłem za nimi - relacjonuje nasz rozmówca. - Na zewnątrz, napastnik zaczął biec przez skrzyżowanie pod prąd w kierunku Kazimierza Wielkiego. Kiedy zobaczyłem jadący patrol policji, wybiegłem na ulicę i zatrzymałem radiowóz. Poinformowałem policjanta o całej sytuacji, kazał mi wsiąść do radiowozu i na sygnale zaczął jechać w kierunku nożownika – mówił nam.
O sprawie pisały media na całym świecie. W Turcji prasa sugerowała związek zabójcy z kurdyjskimi terrorystami z PKK czyli Partią Pracujących Kurdystanu. Tymczasem prokuratura zleciła przebadanie zabójcy. Lekarze doszli do wniosku, że w 9 marca wieczorem, rzucając się z nożem na swoją ofiarę, nie miał świadomości tego co robi. Bo był całkowicie niepoczytalny. Co więcej. Zdaniem specjalistów Muhammet E. jest niebezpieczny dla otoczenia. Gdyby po prostu wypuścić go na wolność, znowu mógłby kogoś zabić.
Stąd wniosek prokuratury do sądu o przymusowe umieszczenie mężczyzny w zamkniętym szpitalu psychiatrycznym. Sąd musi odpowiedzieć na dwa pytania. Czy rzeczywiście prokuratura ma mocne dowody, że to Muhammet E. zabił. Po drugie czy naprawdę był niepoczytalny w chwili przestępstwa i teraz jest niebezpieczny dla otoczenia.
Jeżeli sąd uwzględni wniosek prokuratury Muhammet trafi do szpitala wskazanego przez specjalną komisję psychiatryczną. Będzie w nim trzymany pod kontrolą sądu tak długo, jak to konieczne dla jego leczenia. Nie rzadziej niż co pół roku dyrektor szpitala musi składać sądowi raporty o stanie zdrowia takiego pacjenta. Sąd może też powoływać biegłych, którzy ocenią postępy w leczeniu. Kiedy okaże się, że stan zdrowia poprawił się, sąd decyduje o wypuszczeniu pacjenta ze szpitala.