W proteście uczestniczą nie tylko członkowie Niezależnego Samodzielnego Związku Zawodowego „Solidarność”, ale i niezrzeszeni. Na akcję ptotestacyjną do Warszawy dwoma autobusami wyjechało około 80 pracowników ROPS-u.
Regionalny Ośrodek Psychiatrii Sądowej w Starogardzie Gdańskim jest zamkniętym zakładem leczniczym. Obecnie przebywa w nim około 70 pacjentów. Trafiają tu chorzy psychicznie sprawcy najcięższych przestępstw , jak zabójstwa, usiłowania zabójstwa, poważne uszkodzenia ciała, gwałty, czyny pedofilne, podpalenia lub czyny niosące za sobą zagrożenie dla społeczeństwa o ogromnych rozmiarach, jak np. akty terrorystyczne.
Nie jest to placówka działająca w ramach Narodowego Funduszu Zdrowia. Funkcjonują, jako placówka budżetowa, podległa bezpośrednio Ministerstwu Zdrowia. Okazuje się, że wcale nie są przez to w korzystnej sytuacji. Od wielu lat zwracają się z prośbą o podwyżki. Jak dotąd bezskutecznie. Skoro prośby nie pomagają zdecydowali się na akcję protestacyjną w Warszawie.
- Jako pracownicy, już od kilkunastu lat wysuwamy postulaty, które mają na celu zauważenie przez Ministerstwo Zdrowia, że praca nasza stanowi wysokie ryzyko i jest skrajnie stresująca, m.in. ze względu na agresję pacjentów, w związku z czym oczekujemy realizacji naszych postulatów – podkreśla Krzysztof Kamysz, rzecznik protestujących. - Nie chodzi nam jedynie o podwyżki płac, chociaż akurat ta kwestia jest bardzo ważna. Od lat nie mamy podwyżek. Przysługuje nam dodatek z tytułu pracy z chorymi psychicznie. Prawo przewiduje od 10 do 50 proc. pensji podstawowej. Nam przysługuje ten w najniższym wymiarze. Personel innych szpitali psychiatrycznych ma lepsze warunki płacowe.
Od lat nie mamy podwyżek. Przysługuje nam dodatek z tytułu pracy z chorymi psychicznie. Prawo przewiduje od 10 do 50 proc. pensji podstawowej. Nam przysługuje ten w najniższym wymiarze. Personel innych szpitali psychiatrycznych ma lepsze warunki płacowe.
Wśród personelu starogardzkiego ROPS-u są też kobiety. Grażyna Wika, przewodnicząca zakładowej „Solidarności”, która pracuje w tej placówce niemal od samego początku. - To już prawie 18 lat – mówi przewodnicząca. - Początkowo miałam pewne obawy, czy sobie poradzę. To bardzo trudna praca. Personel pielęgniarski, to w głównej mierze kobiety. Na oddziale przyjęciowo - interwencyjnym mamy trzech pielęgniarzy. Jest też ochrona. Każdy dzień jest u nas inny. Psychiatria jest nieprzewidywalna. Bywa dużo agresji, nie tylko wobec personelu, ale i wobec innych pacjentów czy samych siebie. W każdej takiej sytuacji trzeba interweniować. Nie każdy nadaje się do takiej pracy. Bywają dni, że jest bardzo głośno na dyżurach. Pacjenci chodzą między nami. Trzeba przez cały czas być czujnym. Tylko pacjenci w izolatkach nie mogą nikomu wyrządzić krzywdy.
Bywa dużo agresji, nie tylko wobec personelu, ale i wobec innych pacjentów czy samych siebie. W każdej takiej sytuacji trzeba interweniować. Nie każdy nadaje się do takiej pracy. Pacjenci chodzą między nami. Trzeba przez cały czas być czujnym. Tylko pacjenci w izolatkach nie mogą nikomu wyrządzić krzywdy.
Zobacz też: Przegląd najważniejszych wydarzeń minionych tygodni
POLECAMY NA DZIENNIKBALTYCKI.PL: