Protesty w Iranie nie słabną. Reżim ajatollahów idzie na konfrontację

Grzegorz Kuczyński
Grzegorz Kuczyński
Na ulice wychodzą także zwolennicy reżimu
Na ulice wychodzą także zwolennicy reżimu ATTA KENARE/AFP/East News
Kolejny tydzień gwałtownych protestów w Iranie pokazuje, że tej fali gniewu rządzącym krajem szyickim duchownym stłumić łatwo nie będzie. Tym bardziej, że sami pozbawili się narzędzia nazywanego czasem „wentylem bezpieczeństwa”.

Przez Iran przetaczają się wciąż największe od lat protesty, które rozpoczęły się we wrześniu po śmierci młodej Kurdyjki Mahsy Amini. Kobieta została zatrzymana przez policję obyczajową z powodu „lekceważącego podejścia” do zasad ubioru, który obowiązuje kobiety w Iranie, a potem w niewyjaśnionych do dziś okolicznościach zmarła na komisariacie. W środę w 15 miastach w 11 prowincjach odbyło się co najmniej 19 protestów.

W zamieszkach zginęło już grubo ponad 300 protestujących, w tym około 50 nieletnich. Zginęło też ok. 40 funkcjonariuszy. Wszystko wskazuje na to, że reżim nie tylko nie rezygnuje z twardej polityki wobec protestów, ale nawet gotów jest ją zaostrzyć.

Iranowi w tłumieniu protestów pomaga Rosja. Informowała o tym amerykańska administracja już jakiś czas temu, a potwierdzać może taką współpracę wizyta sekretarza Rady Bezpieczeństwa Rosji Nikołaja Patruszewa w Teheranie. Były oficer KGB i były szef FSB, prawa ręka Putina w aparacie bezpieczeństwa, rozmawiał ze swym irańskim odpowiednikiem, Alim Szamchanim. Wiadomo, że Patruszew spotkał się też z prezydentem Iranu ajatollahem Ebrahimem Raisim. Głównym tematem rozmów gościa z Moskwy była najpewniej współpraca w zakresie dostaw broni irańskiej, głównie dronów z Iranu do Rosji. Ale biorąc pod uwagę profil stanowiska Patruszewa, na pewno rozmawiano też o sytuacji wewnętrznej w Iranie i o tym, jak Rosjanie mogą swym doświadczeniem wesprzeć irańską bezpiekę.

Ajatollah dokręca śrubę

Reżim przyjął skrajnie ostre stanowisko wobec protestów. Widać to nie tylko w brutalności sił bezpieczeństwa pacyfikujących demonstracje. Irańscy parlamentarzyści domagają się surowych kar, z karą śmierci włącznie, dla organizatorów protestów, które rozpoczęły się po śmierci Mahsy Amini. Pod takim oświadczeniem podpisało się 227 członków 290-osobowego parlamentu. Dowódca sił lądowych armii Iranu (Artesh) generał Kiumars Heydari powiedział zaś, że jeżeli przywódca Iranu wyda stosowny rozkaz, nie będzie w kraju miejsca dla uczestników zamieszek.

Heydari podkreślił, że reżim jest w stanie użyć bardziej ekstremalnej siły przeciwko protestującym. Generał określił protestujących jako "muchy" i stwierdził, że "nie będzie dla nich miejsca w kraju", jeśli Najwyższy Przywódca Ali Khamenei zarządzi bardziej brutalną rozprawę. Potencjalne zaangażowanie Artesh w tłumienie protestów, nawet w ograniczonym zakresie, zapewniłoby władzom Iranu dodatkowe atuty do tłumienia wewnętrznych niepokojów. Siły Lądowe Artesh mają ponad dwa razy więcej ludzi służby niż Siły Lądowe IRGC (Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej), operują większością krajowego arsenału helikopterów i czołgów, a także skoncentrowały wiele swoich jednostek na obszarach przygranicznych. A właśnie tam skoncentrowana jest znacząca aktywność protestacyjna.

Rewolucja kobiet?

Około 70 procent irańskich kobiet nie przestrzega ściśle kodeksu ubioru ogłoszonego przez Republikę Islamską. W ramach solidarności z protestującymi, irańskie kobiety w kraju i poza nim obcinają włosy. Aktorki zdejmują swoje zasłony, wiedząc doskonale, że za takie gesty grozi im stały zakaz wstępu na scenę. Republika Islamska podjęła decyzję, żeby nie rozluźniać formalnie przepisów dotyczących zasłaniania ciała przez kobiety, nawet w obliczu rosnącej fali gniewu społecznego. Ajatollahowie boją się, że takie ustępstwo może ośmielić Irańczyków do żądania czegoś więcej.

Sprzeciw wobec brutalności władz zaczynają deklarować także znane opinii publicznej kobiety-konserwatystki. Fatemeh Sepehri pojawiła się na kanale telewizji satelitarnej, aby ostro skrytykować reżim za zabijanie protestujących. Ubolewała nad milczeniem Chameneiego w obliczu śmierci irańskich kobiet z rąk policji. Sepehri została wkrótce potem aresztowana. Faezeh Hashemi, córka nieżyjącego już byłego prezydenta Akbara Haszemiego Rafsandżaniego, również stanęła po stronie protestujących i potępiła stosowanie przemocy wobec kobiet. Powiedziała, że represje Republiki Islamskiej są tysiąc razy gorsze niż te za czasów dyktatury szacha Mohammada Rezy Pahlawiego w latach 60. i 70. XX w. Ona również została aresztowana.

Reżim pod ścianą

Przez cały dotychczasowy okres funkcjonowania teokratycznego reżimu w Iranie, ajatollahowie mieli na wybuchające co pewien czas społeczne protesty jedną receptę, dość skuteczną: obietnicę reform. Przez wiele lat układ, w którym przy kontroli ajatollahów i Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej nad państwem, działał też bardziej „liberalny” (cudzysłów nie jest tu przypadkowy) ośrodek władzy, jak choćby w przypadku prezydentów Chatamiego i Rouhaniego, był skuteczny. Zawsze był jakiś wentyl bezpieczeństwa, zawsze przeciwnicy władzy duchownych mieli drogę do wyrażenia swego sprzeciwu, choćby poprzez głosowanie na „liberalne” skrzydło reżimu. Dziś widać, że ajatollahowie sami pozbawili się takiej możliwości. Prezydencka wygrana „twardogłowego” Raisiego (2021) dzięki temu, że wcześniej wykluczono większość jego rywali z wyborów, oznacza, że dziś Republika Islamska – w sensie reżimu – stała się bardziej monolityczna niż kiedykolwiek wcześniej. Z usunięciem weteranów reform, pragmatyków i bardziej umiarkowanych konserwatystów poprzez serię wyborów, które „deep state” zaprojektowało tak, aby przyniosły pożądany rezultat, przy rekordowo niskiej frekwencji.

Dziś widać, że przejęcie stanowiska prezydenta przez środowisko twardogłowych ogranicza władzy pole manewru. Konserwatywny rząd pod przewodnictwem Ebrahima Raisiego jest ściśle powiązany z religijnym establishmentem pod przewodnictwem najwyższego przywódcy kraju, ajatollaha Alego Chamenei do tego stopnia, że wielu Irańczyków uważa, że wyczerpali już wszystkie wyborcze - i być może wszystkie pokojowe - możliwości dążenia do zmian. Republika Islamska jest zdolna do coraz większej przemocy wobec swoich obywateli, ale przy braku nowej umowy społecznej ich gniew i niezadowolenie mogą nie mieć innego ujścia niż dalsza konfrontacja i bunt.

Szukając wroga na zewnątrz

Protesty, które ogarnęły Iran, są demonstracjami nie tylko przeciwko brutalnemu egzekwowaniu surowych norm religijnych w codziennym życiu. To coraz bardziej protest przeciwko systemowi, który właśnie udowadnia, że nie jest zdolny do reform, nawet tych najbardziej umiarkowanych. Jeśli już wyraża gotowość pewnych zmian, to w drugą stronę, stając się coraz bardziej brutalnym i fundamentalistycznym.

Jeśli protesty będą kontynuowane, a nawet zwiększą swój zasięg, Republika Islamska może być zmuszona do sięgnięcia po inne środki w celu ich stłumienia. Takim sposobem może być jakaś zewnętrzna militarna awantura – stąd może doniesienia, że Iran planuje jakieś ataki na cele amerykańskie i saudyjskie w Zatoce. W przeszłości islamski reżim nie raz sięgał po takie sposoby. Przejęcie przez islamskich radykałów ambasady USA w Teheranie w 1979 roku pomogło zdusić lewicowy aktywizm studencki w Iranie, ponieważ siły religijne przywłaszczyły sobie hasła antyimperialistyczne i antyzachodnie. Podobnie inwazja Saddama Husajna na Iran w 1980 roku pomogła skonsolidować Republikę Islamską, ponieważ Irańczycy zjednoczyli się wokół reżimu, aby bronić kraj przed atakiem Iraku; to zagrożenie bezpieczeństwa narodowego pomogło uciszyć opozycję.

od 16 lat

lena

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na i.pl Portal i.pl