Przemysław Czarnek: wcześniejszą emeryturę nauczyciele utracili za rządów Buzka i Tuska

Michał Dybaczewski
Michał Dybaczewski
Przemysław Czarnek, minister edukacji i nauki
Przemysław Czarnek, minister edukacji i nauki archiwum redakcji
- Jestem przekonany, że nikt w tej kadencji już do tego sięgać nie będzie – ani rząd, ani klub poselski – mówi minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek o dalszych pracach nad tzw. lex Czarnek, ale podkreśla przy tym, iż nagłośnienie tematu gender spowodowało refleksję wśród rodziców i nauczycieli. W rozmowie minister odnosi się również do konkretnych problemów z jakimi borykają się pedagodzy i argumentuje dlaczego należy zlikwidować Kartę Nauczyciela.

Panie ministrze, zacznijmy syntetycznie: jaki był rok 2022 dla polskiej oświaty?

To był bardzo dobry rok. Mnóstwo inwestycji i programów – zarówno tych kontynuowanych, jak i zupełnie nowych. Są Laboratoria Przyszłości, na które wyłożyliśmy ponad 1 mld zł, z kolei aż 5,2 mld zł poszło z Polskiego Ładu na infrastrukturę edukacyjną, a 170 mln zł przeznaczyliśmy na szkolnictwo niesamorządowe prowadzone przez prywatne podmioty, stowarzyszenia, fundacje lub parafie. Muszę wspomnieć też o programie „Poznaj Polskę”, który kosztował 100 mln zł oraz „Poznaj Polskę – kraj rodzinny” przeznaczony dla polskich uczniów z zagranicy. Utworzyliśmy też Instytut Rozwoju Języka Polskiego im. św. Maksymiliana Kolbego i zwiększyliśmy finansowanie nauki języka polskiego dla rodaków za granicą. W Niemczech utworzyliśmy natomiast pięć pierwszych państwowych przedszkoli dla polskich dzieci. Co również istotne, wszystkie szkoły są już podłączone do szybkiego internetu. Ważnym osiągnięciem jest także zwiększenie subwencji oświatowej o rekordowe 11,4 mld zł z wynegocjowanymi podwyżkami dla nauczycieli – wzrost średnich pensji o 35 proc. dla nauczycieli najmniej zarabiających (rok do roku) i o 814 zł brutto miesięcznie dla nauczycieli dyplomowanych.

Zrobiłem rozeznanie w środowisku nauczycielskim i akcentowane są tam różne problemy. Jeden z nich dotyczy wprowadzonych przez pana godzin dostępności (tzw. godzin czarnkowych). I o ile panuje zgoda, co do samej idei, o tyle nauczyciele zwracają uwagę na kłopoty pojawiające się przy realizacji tych godzin w praktyce. Dotyczy to szczególnie szkół dwuzmianowych. Chodzi o to, że zgodnie z dyspozycją dyrektora nauczyciel musi taką godzinę wyznaczyć „sztywno”. Ustala zatem swój dyżur np. na godz. 16, a w efekcie uczniowie, którzy kończą zajęcia o godz. 13 chcąc się z nim spotkać muszą czekać aż trzy godziny. Dlatego też nauczyciele postulują, aby godziny dostępności były ustalane elastycznie, według potrzeb, a jeden godzinny dyżur można było rozbić na dwa półgodzinne.

My tej kwestii w ogóle nie ograniczamy. Godziny dostępności są elastyczne od samego początku, a ich wyznaczenie pozostaje już w obszarze uzgodnień między dyrektorem, a nauczycielami. MEN nie wchodzi w relacje pracownicze między nimi, a w żadnym przepisie nie ma rygoru wyznaczenia godziny dostępności na konkretną porę dnia. Ale ten zgłoszony postulat, żeby jeden godzinny dyżur rozbić na dwa półgodzinne jest moim zdaniem, w przypadku szkół dwuzmianowych, jak najbardziej dobrym pomysłem. Popieram go i być może wydamy wytyczne dla szkół, żeby takie rozwiązanie było stosowane.

Wspomniał pan o ogromnych nakładach na oświatę i infrastrukturę edukacyjną. Są jednak głosy niezadowolenia płynące szczególnie ze strony nauczycieli specjalistów. Zdarza się, że logopeda nie ma własnego gabinetu i zajęcia terapeutyczne musi prowadzić na korytarzu, albo w pomieszczeniu technicznym.

Ministerstwo jest organem nadzoru pedagogicznego, a organem prowadzącym są samorządy i to one odpowiadają za warunki lokalowe. Wspomniane już przeze mnie 5,2 mld zł które samorządy pozyskały z Polskiego Ładu są właśnie na ten cel: by polepszyć szkolną infrastrukturę, w tym również warunki dla nauczycieli specjalistów. Zachęcam samorządy do dalszego pozyskiwania tych rekordowo wysokich rządowych środków przy najbliższej sposobności.

Jeszcze jedna uwaga ze środowiska nauczycielskiego. Czy jest szansa na to, żeby nauczyciele przedmiotów egzaminacyjnych, np. poloniści, mieli dodatki? Wybrzmiewają głosy, że praca polonisty jest bardziej czasochłonna niż praca nauczyciela od plastyki.

Postuluję już od dwóch lat, by to sami nauczyciele – w pokojach nauczycielskich, na zjazdach i zebraniach związków zawodowych –poruszyli temat zróżnicowania płac i załatwili tę sprawę we własnym kręgu. Ja oczywiście mam świadomość tego problemu, bo inną pracę wykonuje nauczyciel języka polskiego w klasie ósmej, czy maturalnej w dużej szkole miejskiej, a inną nauczyciel wf-u w małej szkole na prowincji. Tylko jeszcze raz powtarzam: to dyskusja wewnątrz środowiska nauczycielskiego. My jako resort dawaliśmy, różne pomysły, żeby ten problem rozwiązać, ale wtedy od razu pojawiał się bunt drugiej strony. Padały głosy, że np. wuefista ponosi odpowiedzialność za dziecko, nauczyciel muzyki przygotowuje chór szkolny i jeździ z nim na koncerty, a plastyk z kolei prowadzi kółko zainteresowań. Niech więc nauczyciele usiądą i sami uzgodnią tę kwestię, ja nie zamierzam między nich wchodzić. Jestem jednak przekonany, że ta sprawa musi zostać załatwiona i różnica między nauczycielami musi być dostrzeżona, gdyż jej brak powoduje właśnie, że obecny system płacowy bywa niesprawiedliwy.

Ta niesprawiedliwość płac wynika z Karty Nauczyciela...

… którą związki, od ZNP po Solidarność, bronią jak niepodległości i o jej likwidacji nie chcą słyszeć. A to dokument z 1982 r. z archaicznymi zapisami.

I dlatego pan minister, niczym Katon Starszy, konsekwentnie wzywa, że Kartę Nauczyciela należy zlikwidować. Jakie, poza niesprawiedliwą płacą, argumenty za tym przemawiają?

Ogromnie wiele. Ale weźmy taką najbardziej formalną – już sama lektura tego aktu prawnego wielokrotnie nowelizowanego przysparza ogromnie wiele problemów interpretacyjnych. Likwidacja Karty oczywiście nie może jednak oznaczać próżni – w jej miejsce powinien powstać nowy kompleksowy akt prawny, transparentnie i sprawiedliwie dla środowiska nauczycielskiego regulujący całość statusu zawodowego nauczycieli.

W tym momencie w Ministerstwie Edukacji i Nauki trwają prace nad wcześniejszymi emeryturami dla nauczycieli. Na jakim etapie te prace są?

Mamy już wypracowane założenia ustawy i teraz będziemy o nich dyskutować ze związkami zawodowymi. Jest kilka kluczowych rzeczy do uzgodnienia, m. in. od którego roku ma zacząć obowiązywać ten przywilej, od którego rocznika i na jakich zasadach ma nastąpić przejście na wcześniejszą emeryturę. Rozmawiam w tej sprawie także z Panią Prezes ZUS.

Jaki jest najważniejszy argument przemawiający za tym, że nauczycielom trzeba przywrócić wcześniejszą emeryturę?

Demografia. W perspektywie następnych kilku lat w systemie edukacyjnym może być nawet kilkaset tysięcy uczniów mniej niż obecnie. A to oznacza, że trzeba zaopiekować się tymi nauczycielami, dla których nie będzie godzin. Dlatego, począwszy od 2024 r., należy stopniowo uruchamiać przywrócenie przywileju wcześniejszej emerytury nauczycielskiej. Wcześniejsza emerytura została odebrana nauczycielom w 2009 r. za rządów PO-PSL, a na jej miejsce wprowadzono świadczenie kompensacyjne, nieudane zresztą. Chcemy więc przywrócić pewną sprawiedliwość – jeśli nauczyciel został zatrudniony w określonych warunkach, to powinien także móc na takich samych warunkach z zawodu odejść.

Z tego co pan minister mówi można wywnioskować, że wcześniejsza emerytura ma być swego rodzaju narzędziem umożliwiającym bezpieczne „zejście” nadwyżki nauczycieli z rynku pracy. A co jeśli ta „nadwyżka” zniknie i stan uczniów będzie zgadzał się ze stanem nauczycieli? Wiem, że wybiegam daleko w przyszłość, ale czy wówczas przywilej może być ponownie zlikwidowany, czy planowany jest jednak jako rozwiązanie trwałe?

Również ta sprawa – stałości lub tymczasowości tego uprawnienia emerytalnego – będzie przedmiotem naszych rozmów ze środowiskiem nauczycielskim.

Kilka dni temu podczas wizyty w Lublinie prezes ZNP, Sławomir Broniarz mówił, że myli się pan twierdząc, że przywilej wcześniejszej emerytury został odebrany za rządów Donalda Tuska. Broniarz wskazuje na rok 1999 i reformę emerytalną, za którą stał wtedy rząd AWS-u. To jak to w końcu jest?

Owszem, to wówczas za rządów Jerzego Buzka – dziś Platforma Obywatelska – przepisy zostały uchwalone. Ale to właśnie w 2009 r. nauczyciele ostatecznie utracili ten przywilej. A zatem za rządów Donalda Tuska – też Platforma Obywatelska. Gdzie tu pomyłka?

Czy po lex Czarnek 2.0 będzie wersja 3.0?

Nie sądzę. Myślę, że nikt w tej kadencji już do tego sięgać nie będzie – ani rząd, ani klub poselski. Docierają natomiast do mnie głosy o oddolnych inicjatywach stowarzyszeń i rodziców, które chcą zebrać 100 tys. podpisów poparcia pod obywatelskim projektem w tej sprawie. I oczywiście nikomu tego zabronić nie można, tym bardziej, że obecność organizacji pozarządowych w szkole jest kwestią, która powinna zostać uregulowana.

Ale jeszcze niedawno zapowiadał pan prace nad lex Czarnek 3.0…

Owszem, ale od momentu prezydenckiego weta minął miesiąc. Był czas na refleksję i zastanowienie się.

Zdaje sobie pan minister sprawę, że lepszej konstelacji politycznej od tej, która jest teraz może już nie być...

Istnieje także zagrożenie, iż faktycznie może nie być i bardzo szkoda, że to się teraz nie udało. Jestem jednak przekonany, że wygramy kolejne wybory i w nowej kadencji wrócimy do prac nad nowelizacją prawa oświatowego w tym zakresie. Teraz, przez te dziewięć miesięcy, które pozostały do wyborów, musimy skupić się na innych ustawach, które czekają w kolejce do uchwalenia.

Lex Czarnek miał być tamą przed ekspansją ideologii gender w szkołach. Czy mimo braku nowelizacji sytuacja dotycząca tego, co robią organizacje pozarządowe w szkołach jest przez ministerstwo monitorowana?

Tak, nagłośnienie tego tematu i wskazanie na zagrożenia, jakie płyną ze strony niektórych organizacji spowodowało refleksję wśród rodziców i samych nauczycieli w tych szkołach, w których te organizacje są. Jest większa ostrożność przy podejmowaniu decyzji o ich wprowadzaniu na teren szkoły i przy podpisywaniu przez rodziców zgody na udział dziecka w organizowanych przez nie zajęciach pozalekcyjnych.

Śledzi pan sytuację na linii Liceum im. H. Zamoyskiego w Lublinie – Fundacja Zycie i Rodzina? Działacze fundacji co miesiąc urządzają pikiety pod szkołą twierdząc, że dokonuje się tam „genderyzowanie uczniów”. To przekonanie jest pokłosiem wywiadu, którego nauczycielki liceum udzieliły jednej z rozgłośni radiowej, gdzie jedna z nich pytała retorycznie: „Jeśli Ada prosi, by nazywać ją Adą, a nie Adrianem, to mam nie szanować uczuć mojej uczennicy?”

Liceum Zamoyskiego to bardzo dobra szkoła, której zresztą jestem absolwentem, ale od jakiegoś czasu narastają tam problemy analogiczne do tego, o którym pan wspomniał. Czuję się zażenowany stanowiskiem nauczycielek, które udzieliły takiego wywiadu i myślę, że się mijają z powołaniem. W moim przekonaniu powinny się skupić na realizacji podstawy programowej, a nie genderyzacji młodzieży, która prowadzi wyłącznie do wielkich problemów natury psychologicznej, a nawet potężnych nieszczęść.

Chciałbym zapytać też pana ministra o casus Szczecina. Miasto domaga się od Skarbu Państwa 111 mln zł. Ta suma, to różnica między subwencją oświatową, a tym ile rzeczywiście miasto wydało na oświatę. Władze Szczecina uważają, że za wzrostem pensji dla nauczycieli nie poszło zwiększanie środków przekazywanych do miejskiej kasy.

Wszystkie podwyżki nauczycielskie są przez nas przeliczane i dokładnie o te środki rośnie subwencja. Po drugie, gdzie jest napisane, że subwencja ma w całości pokryć wydatki samorządu na oświatę? Przecież to samorząd i dyrektorzy swobodnie kształtują ilość nauczycieli w szkołach. Ta swoboda zresztą powoduje, że resort nie może brać odpowiedzialności za takie sprawy, jak przerost zatrudnienia. Żądanie władz Szczecina uważam za absurdalne! Zapomnieli chyba, że prowadzenie edukacji należy do zadań własnych samorządu. I dlatego jeśli ktoś do czegoś dokłada, to nie samorząd, ale rząd.

Na koniec naszej rozmowy skupmy się na podmiocie edukacji, czyli uczniach. Ze strony rodziców pojawiają się głosy, że system edukacji jest przestarzały i nie odpowiada wyzwaniom współczesności.

Oczywiście w tym wszystkim najważniejszy jest uczeń i jego przyszłość. Dlatego też dobro uczniów trzeba uwzględniać na każdym etapie debaty i kształtować atmosferę w oświacie, tak by była dla niego korzystna. W związku z tym pracujemy nad tym, by w przyszłości podstawa programowa została odchudzona, żeby było więcej czasu dla budowania uczniowskiej wspólnoty. Mając na uwadze współczesne wyzwania inwestujemy w oświatę, tak by unowocześnić sposób kształcenia. Przykładem tego są programy typu „Innowacyjna historia”, i „Laboratoria przyszłości”. Cały czas prowadzimy także rozmowy o tym, jak reformować edukację, z egzaminami ośmioklasisty i maturami na czele.

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Przemysław Czarnek: wcześniejszą emeryturę nauczyciele utracili za rządów Buzka i Tuska - Kurier Lubelski

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl