- Jestem pewien, że szybko znajdą następcę zmarłego przywódcy Wagnera. Pozostaną operacyjni w Afryce, ponieważ jest to zbrojne skrzydło Rosji – mówił Borrell po spotkaniu ministrów obrony państw UE w Toledo. Z kolei ukraiński portal wojskowy donosi, że w ciągu ostatnich trzech tygodni do Afryki wyjechało już z Białorusi ponad 1,5 tys. wagnerowców. Wcześniej trafili oni tam w ramach porozumienia kończącego czerwcowy bunt Prigożyna.
Po śmierci Prigożyna i całego ścisłego kierownictwa Grupy Wagnera było jednak jasne, że Moskwa musi rozwiązać problem lojalności i podległości tych najemników. Zwłaszcza tam, gdzie de facto reprezentują interesy Federacji Rosyjskiej, a więc w Afryce. Jak donosi Bloomberg, wagnerowcy pozostaną w większości przypadków na Czarnym Lądzie, a kontrolę nad nimi przejmą wojskowi z resortu obrony. Jako, że Moskwa nie może najemników zastąpić regularnymi żołnierzami, formalnym pośrednikiem między rosyjskim wojskiem a afrykańskimi partnerami może stać się trzecia struktura, związana z rosyjskim ministerstwem obrony.
Górą generałowie
Jaka przyszłość czeka najemników w Afryce i Syrii, Bloombergowi mówi źródło na Kremlu, dwa źródła bliskie Ministerstwu Obrony oraz dwóch pracowników Grupy Wagnera. Przykładem rozwiązania problemu ma być Republika Środkowoafrykańska, kraj, w którym Prigożyn uzyskał najsilniejszą pozycję na kontynencie. Wszystkie operacje Grupy Wagnera w RŚA zostaną przekazane "uzbrojonemu kontrahentowi powiązanemu z Ministerstwem Obrony", twierdzą źródła. Nie jest jasne, o jakim podmiocie mowa, ale artykuł sugeruje, że będzie to firma oficjalnie powiązana z Ministerstwem Obrony. Teoretycznie istnieją również prywatne firmy wojskowe podległe ministerstwu - zwykle w tym charakterze wymieniana jest spółka "Redut". BBC już kiedyś też pisała, że resort obrony podporządkował sobie spółki najemnicze finansowane przez Gazprom. Jednak niewykluczone, że na potrzeby Afryki może zostać utworzona osobna firma.
Według źródeł ukraińskiej armii, większość wagnerowców wyjedzie z Białorusi do krajów Afryki. Jak powiadomiono, Rosjanie udają się obecnie do sześciu państw: Nigru, Mali, Libii, Sudanu, Republiki Środkowoafrykańskiej i Mozambiku. Poważne wątpliwości budzi jednak obecność na tej liście Nigru i Mozambiku. W tym pierwszym przypadku nie było dotąd potwierdzenia, że junta zawarła jakiś układ z Moskwą i otrzyma wojskowe wsparcie w obliczu grożącej interwencji militarnej regionalnego bloku ECOWAS. Jeszcze bardziej dziwi Mozambik. Fakt, że kilka lat temu jego prezydent zatrudnił wagnerowców do walki z islamskimi rebeliantami w prowincji Cabo Delgado, tyle że już po kilku miesiącach im podziękował, ponieważ kompletnie sobie nie radzili. Po odniesieniu dużych strat w paru zasadzkach wycofali się do bazy i nie wychylali z niej nosa.
Błąd Prigożyna
Grupa Wagnera ma umowy o współpracy wojskowej z władzami w co najmniej czterech afrykańskich państwach: Republice Środkowoafrykańskiej, Sudanie, Libii i Mali. Wagnerowcy działają również w Syrii i wykorzystują rosyjską bazę wojskową Hmejmim jako punkt tranzytowy do Afryki. We wszystkich tych krajach firmy Prigożyna w zamian za usługi najemnicze otrzymywały prawo do zagospodarowania złóż surowców. W przeddzień śmierci Prigożyna, delegacja rosyjskiego Ministerstwa Obrony pod przewodnictwem wiceministra Junus-Beka Jewkurowa, którego Prigożyn publicznie upokorzył podczas rebelii, odwiedziła Libię i Syrię. Według dziennikarza Andrieja Zacharowa, który od lat obszernie pisał o Prigożynie, na żądanie delegacji rosyjskiej, władze syryjskie zażądały od wagnerowców opuszczenia kraju do końca września. W Libii Jewkurow rozmawiał z generałem Chalifą Haftarem (Grupa Wagnera walczy po jego stronie w wojnie domowej) o zawarciu przez jego rząd formalnego porozumienia o współpracy wojskowej z Rosją i zastąpieniu wagnerowców innymi Rosjanami.
Zacharow pisał, że po buncie Prigożyn odbył nie jedno, ale co najmniej dwa spotkania z Putinem - a na drugim, mniej publicznym, prezydent obiecał pozostawić Grupie Wagnera część operacji w Afryce. Bloomberg, powołując się na swoje źródła, potwierdza te ustalenia. Prigożyn szukał na Kremlu wsparcia, bo widział już, że resort obrony przygotowuje się do przechwycenia afrykańskich operacji wagnerowców. Stąd też wystąpienie wideo Prigożyna w Afryce, skąd następnie poleciał do Moskwy chcąc rozwiązać problem zakusów resortu obrony. Jak już wiemy, popełnił błąd, zaufawszy Putinowi.
źr. Bloomberg, Bell.io, BBC
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Portal i.pl codziennie. Obserwuj i.pl!
dś