Śpiew radnego i burza na sesji łódzkiego sejmiku
Wolne wnioski jako punkt porządku sesji łódzkiego sejmiku po raz pierwszy w historii posłużył jako forum do testowania talentów wokalnych. Zaśpiewał radny opozycji Michał Król, niejako podkreślając problem, jaki napotkał jego przyjaciel, który z dziećmi udał się na balet "Kopciuszek" w Teatrze Wielkim, instytucji nadzorowanej przez zarząd województwa łódzkiego.
Otóż na tym przedstawieniu baletowym było mnóstwo dzieci, w tym mój chrześniak, a mieliśmy do czynienia z baletem, gdzie panowie poprzebierani w damskie stroje wykonywali różne obsceniczne sceny - wprowadzał radnych w temat radny Król. - To jest i śmieszne i straszne, a powinno być ostrzeżenie, że to spektakl dla dorosłych. Uważam jednak, że to dziwna sztuka, a jeżeli artyści chcą, to niech to robią za własne pieniądze, a nie za pieniądze wspólnoty samorządowej, bo dotujemy Teatr Wielki naprawdę dużymi pieniędzmi. Mój apel jest taki: nie wiem kiedy to się stało w Teatrze Wielkim i nie jest to pretensja w stylu kto za to odpowiada, czy obecny zarząd, czy poprzedni, gdy mój kolega się zajmował kulturą. Panie marszałku Arturze: prezydent Donald Trump powiedział, że kończy z promowaniem ideologii gender, a ja życzę panu, by poszedł pan śladami Trumpa.
Król usłyszał krótkie brawa z własnego klubu, po czym zaśpiewał zwrotkę piosenki zespołu Łydka Grubasa:
"(...) Choćbyś prącie wsadził w blender, nie zrozumiesz co to gender".
Po chwilowej konsternacji radnych, do Króla zaapelowała przewodnicząca sejmiku Małgorzata Grabarczyk (KO) "by więcej już nie śpiewał, bo wszyscy się dowiedzą, że nie potrafi", dodając też, że Król "nie rozumie sztuki", a obecny dyrektor Teatru Wielkiego to nominat poprzedniego zarządu województwa tworzonego przez PiS. Wypowiedź Króla kontrował Artur Bagieński (PSL), członek zarządu województwa odpowiedzialny za kulturę, a zatem i Teatr Wielki.
To nie ja zatrudniam pracowników w Teatrze Wielkim, tylko przez was wybrany dyrektor i jestem pewny, że w poprzednich latach ci panowie też tak tańczyli i to za waszych czasów - odpowiedział Bagieński.
Temat dość niespodziewanie wyłożony przez Króla, zainspirował do dyskusji także innych radnych.
Chcę tylko powiedzieć panu radnemu Królowi, że w greckiej tragedii, czyli dziedzinie z której wywodzi się cały współczesny teatr łącznie ze sztuką opery, mężczyźni odgrywali role kobiece i takie zgorszenie nie może pozostać bez echa i tym też, panie radny, powinien się pan zająć - ironizowała radna Hanna Gill-Piątek (KO).
Piotr Bors, lewicowy wiceprzewodniczący sejmiku, przyznał, że Króla "bardzo lubi", dlatego był zażenowany, bo "piosenka nie licowała z jego poziomem i powagą sali". Dodał, że to nie "Kopciuszek" jest największym problemem Teatru Wielkiego, tylko fakt, że za czasów PiS "wpuszczono tam disco polo". Na kolejną uwagę, że obecny dyrektor Teatru Wielkiego to nominat PiS, zareagowała radna tego klubu Ewa Wendrowska.
Przecież rządzicie już sześć miesięcy - rzuciła Wendrowska w stronę radnych KO, PSL/PL 2050 i Nowej Lewicy.
Dyskusję kończyła radna Monika Malinowska-Olszowy (KO), debiutantka w sejmiku, otwarcie mówiąc o swoim "zawstydzeniu" po wysłuchaniu pieśni radnego Króla, bo nie jest ważne, czy "dyrektor jest wasz, czy nasz, bo ważne jest to, że taki jest przekaz artystyczny"
Idąc dalej, to jak mogę powiedzieć, że jestem niezadowolona z tego, że księża chodzą w sukienkach - zakończyła sarkastycznie Malinowska-Olszowy.
Gwoli ścisłości: obecnie dyrektorem Teatru Wielkiego jest Marcin Nałęcz-Niesiołowski, powołany na stanowisko od 1 stycznia 2023 roku, czyli faktycznie za czasów, gdy instytucję tę nadzorował zarząd województwa łódzkiego tworzony przez polityków PiS. "Kopciuszek" w choreografii Giorgia Madii, czyli tej posądzanej przez radnego Michała Króla o promowanie ideologii gender, debiutował na deskach Teatru Wielkiego w maju 2007 roku, gdy województwem rządziła koalicja PO-PSL-SLD, jednakże spektakl odgrywano także w czasie kadencji PiS w latach 2018-24.
