13 listopada 2017 roku trzyletni Tomek trafił do szpitala w Grudziądzu w stanie krytycznym. Przywiózł go Radosław M., konkubent matki. Twierdził, że chłopczyk upadł mu w trakcie zmiany pieluchy. 16 listopada dziecko zmarło.
Cały kraj patrzył, jak setki grudziądzan wychodzą na ulice. Jedni krzyczeli „Śmierć za śmierć!”. Drudzy - „Dzieciobójcy!”. Aresztowano zarówno Radosława M., jak i Angelikę L., matkę dziecka. Jemu postawiono zarzuty spowodowania ciężkiego uszkodzenia ciała oraz znęcania się nad nim ze szczególnym okrucieństwem. Jej - zarzut narażenia życia syna przez zaniechanie wezwania pomocy medycznej.
Zobacz też:
25 kwietnia Prokuratura Rejonowa w Grudziądzu, głównie w oparciu o posiadane już kompleksowe opinie lekarzy, zaostrzyła zarzuty dla Radosława M. Konkubent odpowie za zabójstwo Tomka, dokonane w zamiarze ewentualnym. Grozi za nie nawet kara dożywotniego więzienia.
- Przyjęliśmy, że mężczyzna o wadze ponad 100 kilogramów, zadający ciosy 3-latkowi o wadze niższej nawet niż typowa dla dziecka w tym wieku, w miejsca wrażliwe (głowę, brzuch, krocze) musiał godzić ze spowodowaniem śmierci dziecka - mówi prokurator Andrzej Kukawski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Toruniu.
Zarzuty dla matki Tomaszka nie zmieniły się. Angelika L. odpowie za narażenie syna, nad którym winna sprawować opiekę, na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, poprzez zaniechanie uzyskania dla niego pomocy medycznej. Za czyn ten grozi kara do 3 lat pozbawienia wolności.
Zobacz także: Majówka 2018. Czeka nas turystyczny megaweekend
Proces Radosława M. i Angeliki L. toczyć się będzie przed Sądem Okręgowym w Toruniu. Do jego początku jednak jeszcze daleka droga. - Zmiana zarzutów uczyniła zasadnym poddanie podejrzanych badaniom mającym na celu ustalenie stanu ich zdrowia psychicznego - informuje Agnieszka Reniecka, kierująca Prokuraturą Rejonową w Grudziądzu.
Realnym terminem początku procesu jest więc lato lub jesień 2018 roku.
Skatowany Tomaszek został pochowany w Kwidzynie. To rodzinna miejscowość jego biologicznego ojca oraz sześciorga rodzeństwa chłopca. Angelika L. rozwiodła się z nim, bo był „damskim bokserem”. Czas, w którym była sama (zanim wprowadził się Radosław M). był najspokojniejszym w życiu rodziny. Tak przynajmniej zapamiętali to sąsiedzi.