Mecze Lecha Poznań z Legią Warszawa ochrzczono niegdyś „Derbami Polski”. Pomijając bijącą z tego określenia megalomanię, jedno trzeba przyznać: w poprzedniej kolejce zobaczyliśmy spotkanie, które akurat wkomponowało się w nie idealnie. Było bowiem po polsku aż do przesady. Poziom mizerny, faule brzydkie, race na trybunach i kibice spożywający napoje wyskokowe. Aż do dna i wyrzucenia opróżnionej buteleczki w kierunku bramkarza gości.
Oburzenie przetoczyło się przez media społecznościowe, dyskusje były wrzące, a nieuchronność kary oczywista. Komisja Ligi Ekstraklasy - której decyzje dziwnym trafem są już przez prowadzącą rozgrywki Spółkę albo całkowicie przykryte milczeniem, albo schowane gdzieś w odmętach internetu - znalazła się w centrum zainteresowania, więc nad wyrokiem pracowała w skupieniu. Na koniec wymyśliła, że Lech zapłaci 40.000 zł, Legia połowę mniej, a stanowiący cel ataków Kacper Tobiasz 2.000 zł. Ten ostatni prawdopodobnie - bo w komunikacie enigmatycznie mowa o „zachowaniu” - za prowokowanie rzucających. W ten sposób wyceniono największy skandal ostatnich lat, a przecież poprzeczka wisiała wysoko.
Traf chciał, że kilkanaście dni wcześniej też mieliśmy do czynienia z innym znaczącym wyrokiem wydanym na Ruch Chorzów za zadymę kiboli na meczu Pucharu Polski (znów to narodowe fatum?) z Górnikiem Zabrze . Wówczas - pomimo pozytywnej reakcji zdecydowanej większości widowni, co zresztą miałem okazję pochwalić także w niniejszej rubryce - był to skandal wielowymiarowy. Oglądaliśmy wszak i ataki na ochronę, i próbę szturmu w kierunku sektora gości, i płonące szaliki, i racowisko, i harcowników na murawie, i gigantyczny wulgarny transparent, który cały kraj mógł podziwiać w TV. Wydział Dyscypliny PZPN zsumował te wszystkie przewiny i wyszedł mu rachunek na 5.000 zł.
Oba przypadki łączy jedno: kary są za niskie i na pewno nie zrobią żadnego wrażenia na klubach. Tym samym nie skłonią ich do poważnego wykorzystania systemów identyfikacji kibiców. Tego, który teoretycznie powinien być narzędziem służącym do wyłapywania osób łamiących prawo i nie tylko nakładania na winowajców kar stadionowych, ale przede wszystkim dochodzenia od nich - na drodze sądowej - odszkodowań. I zamknięcia w ten sposób całkowicie jałowej i niekończącej się dyskusji o sensie odpowiedzialności zbiorowej. Prawda jest bowiem taka, że to same kluby, powiązane z ultrasami wieloletnimi i wynikającymi ze strachu więzami ekonomicznymi, nie próbują przestawiać tego procederu na sankcje indywidualne. Zapewne można by je mimo wszystko do tego zmusić, ale do tego potrzebny jest impuls. Na przykład w postaci nakładanie przez organy dyscyplinarne - w takich przypadkach jak wspomniane wyżej - nie śmiesznych, a iście drakońskich kar.
Nie przeocz
Zobacz także
Musisz to wiedzieć
- Schroniska górskie w Beskidach – TOP 10. To świetne miejsca na jesienne spacery
- Jerzy Brzęczek odchodzi z Wisły, a internauci się śmieją. Zobaczcie najlepsze memy
- Silesia Marathon 2022: Biegacze w niedzielę znów pobiegli przez cztery miasta ZDJĘCIA
- Ponad 11.000 kibiców zobaczyło niezwykły mecz. Górnik Zabrze przegrał z Zagłębiem 2:3
Bądź na bieżąco i obserwuj
Zobacz kolejne zdjęcia. Przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE
