Czesław Michniewicz nie jest już selekcjonerem reprezentacji Polski. I świetnie, ale szkopuł tkwi w tym, że nigdy nie powinien nim zostać. Cezary Kulesza przed podpisaniem kontraktu musiał mieć świadomość, że zatrudnia człowieka budzącego wiele etycznych kontrowersji, a telefoniczne maratony z „Fryzjerem” będą w mediach dzwoniły bez końca...
Świeżo namaszczony szkoleniowiec kadry już na powitalnej konferencji pokazał ścieżkę, którą konsekwentnie podążał do niechlubnego końca swojej misji. Od razu zapowiedział sądowe pozwy dla dziennikarzy dopytujących o sławetne 711 połączeń, a później w zaprzyjaźnionym portalu w knajackim stylu obrażał kilku redaktorów, a prowadzący program kwitowali to żałosnym rechotem. Rozkręcający się Michniewicz rósł w piórka, nawet w pomeczowym wywiadzie zaprezentował kolejne złośliwości i fochy, a budując swoją bańkę komfortu banował krytyków na twitterze, co po katarskim mundialu przybrało rozmiary karykaturalne i zakończyło się dobrowolną dezintegracją ćwierkającego.
Kulesza nigdy nie reagował. Żaden z postępków selekcjonera nie spotykał się z reakcją ani jego, ani kogokolwiek ze związku, za to rzecznik Jakub Kwiatkowski został obsadzony w roli agenta specjalnego i wszystkie niewygodne pytania blokował w imię „święta polskiej piłki”. Tymczasem widmo katastrofy materializowało się coraz szybciej, aż stało się ciałem na katarskiej pustyni. Rachunek za wcześniejszą bierność dostali wszyscy. Reprezentanci, z Robertem Lewandowskim i Grzegorzem Krychowiakiem na czele, wyszli z afery ubłoceni, Kwiatkowski boleśnie przekonał się co znaczy lojalność Michniewicza, Kuleszę ośmieszono w gierkach politycznych, i tylko sam szkoleniowiec - jak zwykle - zdawał się niczego nie rozumieć.
Teraz, po fakcie, też nie mam złudzeń, że Michniewicz potrafi wyciągnąć z całej sprawy wnioski na przyszłość . Można bowiem przyjmować zakłady, że o wszystkich wydarzeniach i rozmowach wiodących do dymisji już... zapomniał. Tak samo, jak o 711 połączeniach z Ryszardem F., o spotkaniu z premierem Mateuszem Morawieckim, o nocnej pobudce reprezentacyjnej starszyzny, o zleceniu asystentowi zebrania numerów kont, o zapisach w swoim kontrakcie, i o wielu, wielu innych sprawach. Jak mawiali klasycy, ten typ tak już ma. Szkoda tylko, że tym razem działo się to w dresie narodowej reprezentacji. I tego grzechu Kulesza ze swoich rąk też już nie zmyje.
Na koniec pozostało mi życzyć Państwu Świąt tak radosnych, jak Dariusz Szpakowski oznajmiający telewidzom, że swojej kariery wcale nie zamierza kończyć, chociaż finał MŚ „dostał” właśnie tylko dlatego, że miał się nim pożegnać...
Nie przeocz
- Najlepsze memy po finale mundialu. Wielkie emocje i... dużo śmiechu
- Argentyńska fanka odsłoniła piersi świętując mistrzostwo na stadionie w Katarze
- Finał mundialu na Stadionie Śląskim. Zobaczcie zdjęcia ze Strefy Kibica
- Szpakowski komentuje finał mundialu. „Szpaki” już krążą w powietrzu. Najlepsze memy
Musisz to wiedzieć
- Najpiękniejsza piłkarka świata przez kontuzje odpocznie od gry
- Piłkarze Górnika jak Guliwer w Krainie Liliputów - zobacz klubowy kalendarz na 2023
- Świąteczne niespodzianki Ruchu Chorzów: Opłatki z siankiem z Cichej i bombki ZDJĘCIA
- Taki był ten mundial 2022 w Katarze. Najlepsze zdjęcia naszego fotoreportera
Bądź na bieżąco i obserwuj
