Decyzyjność należy do mojej osoby - oświadczył Cezary Kulesza podczas konferencji prasowej inaugurującej pracę Michała Probierza jako selekcjonera reprezentacji Polski.
Ten językowy łamaniec w świetny sposób podsumował cały proces wyboru, z którego szef PZPN znów zrobił show na pograniczu kabaretu. W dodatku coraz więcej znaków wskazuje na to, że w głównej roli obsadził Marka Papszuna, o którym można powiedzieć wiele, ale na pewno nie to, że jest medialnym showmanem lubiącym odgrywać rolę napisaną przez kogoś innego. A z takim właśnie przypadkiem najwyraźniej mieliśmy do czynienia, patrząc na skalę kontrolowanych zapewne „przecieków” ze słynnym już zdjęciem, na którym były trener Rakowa stoi samotnie, chociaż w oryginale miał towarzysza, czyli „kibica” proszącego o wspólną fotkę w restauracji pod Białymstokiem, gdzie odbywało się „ściśle tajne” spotkanie z Kuleszą.
Liczba cudzysłowów w powyższym akapicie jest nieprzypadkowa, trudno nie mieć wszak przekonania, że osoba prezesa federacji namaściła Probierza dużo wcześniej, a rzekoma procedura wyboru była jedynie zasłoną dymną i zwykłą gierką. Zwłaszcza, że Kulesza bezkrytycznie uważa swoją decyzję za najlepszą z możliwych, a polecenie, by kandydaci przedstawili listę potencjalnych powołań, nie świadczy o jakiejś szczególnie skomplikowanej procedurze intelektualnej w całym procesie castingu. Wisienką na torcie było zresztą ogłoszenie nazwiska zwycięzcy na długo przed wspomnianą konferencją. Najwyraźniej Kulesza ścigał się wówczas na newsy ze swoją osobą, co może w jakiś sposób wynikać z faktu, że formalnie decyzję podjął późnym wieczorem.
Dokonany wybór zostanie - jak zawsze - zweryfikowany wynikami na boisku. Nie ulega jednak wątpliwości, że Probierz zaczyna swoją misję z pokaźnym obciążeniem w postaci wcześniejszej znajomości z Kuleszą. I oczywistym w tej sytuacji podejrzeniem, że prezes PZPN, świadomie lub podświadomie, szukał przede wszystkim lojalnego sojusznika. Ostatnie skandale, afery, aferki i pomniejsze wstrząsy musiały w nim przecież wzbudzić taką właśnie potrzebę. W kontekście jednoosobowej decyzyjności Kuleszy warto jednak pochylić się niżej nad jej konsekwencjami. To już w końcu trzeci taki moment podczas jego kadencji, a dwa poprzednie były wielkimi pomyłkami. Za pierwszym razem doszło do katastrofy etycznej z Czesławem „711” Michniewiczem, nad Fernando „Felipe” Santosem wypada spuścić zasłonę milczenia.
Prezes PZPN przypomina więc piłkarza, który gra ostro, mając już na koncie żółtą kartkę. Problem tylko w tym, że czerwoną też musiałaby mu wręczyć jego własna osoba.
Nie przeocz
- Ewa Swoboda była o krok od rekordu Polski. Zabrakło jej tylko 0,01 sek. - ZDJĘCIA
- Prezentacja Ruchu Chorzów: Niebiescy spotkali się z kibicami na Rynku ZDJĘCIA i WIDEO
- Nowy obiekt Polonii Bytom: Kończy się I etap budowy ZDJĘCIA, WIDEO
- Najlepsze memy po meczu Rakowa z Florą. Mistrz Polski wygrał, ale nie zachwycił fanów
Musisz to wiedzieć
- Zagłębie Sosnowiec zaprezentowało się kibicom i zagrało z Wisłą Kraków ZDJĘCIA
- Silesia Memoriał Kamili Skolimowskiej - zdjęcia kibiców na Stadionie Śląskim
- Żużel wrócił do Świętochłowic. Na Skałce rozegrano turniej Nice Cup ZDJĘCIA
- Komplet widzów w Częstochowie oglądał mecz Rakowa z Legią o Superpuchar ZDJĘCIA FANÓW
Bądź na bieżąco i obserwuj
