Rafał Musioł: Prezydent Chorzowa powinien obawiać się wizyty listonosza

Rafał Musioł
Zobacz kolejne zdjęcia. Przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE
Zobacz kolejne zdjęcia. Przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE Fot Arkadiusz Gola
- Stadionowych problemów zebrało się tak dużo, że elokwentny zazwyczaj samorządowiec nabrał wody w usta, odmawia wywiadów, ba, nie firmuje nawet odpowiedzi przygotowywanych przez swój wydział prasowy - pisze Rafał Musioł, zastępca działu sportowego Dziennika Zachodniego.

Prezydent Chorzowa, Andrzej Kotala, nie ma ostatnio łatwo. Od momentu, gdy zgasła „świeczka” na stadionie Ruchu, temat budowy nowej areny dla Niebieskich znów stał się wielkim wizerunkowym balastem. Media - jak na złość - potraktowały sprawę rzetelnie i skrupulatnie wyliczają ile kosztować będzie wieloletni grzech zaniedbania oraz związana z nim przymusowa emigracja czternastokrotnych mistrzów Polski do Gliwic. W tle wracają echa składanych głównie podczas wyborczych kampanii obietnic, niezrealizowanych projektów architektonicznych i wielkich emocji kibiców. Zebrało się tego tak dużo, że elokwentny zazwyczaj samorządowiec w kwestii stadionu nabrał wody w usta, odmawia wywiadów, ba, nie firmuje nawet odpowiedzi przygotowywanych przez swój wydział prasowy.

W dodatku - znów jak na złość - wokół Chorzowa stadiony rosną jak na drożdżach. Zagłębie Sosnowiec w sobotę żegna się ze swoim skansenem i wyprowadza do nowoczesnego sportowego kompleksu. W Katowicach, które długo partnerowały sąsiadowi zza miedzy w wyścigu ślimaków, nowa Bukowa wychodzi z ziemi i nabiera kształtów. Nawet w Zabrzu, gdzie trzy czwarte Areny stanowiło przez lata pretekst do szyderczych żartów, żarty się skończyły i przetarg po przetargu zbliża się moment sfinalizowania całości. Ba, w biednym Bytomiu też się buduje! A w Chorzowie słychać jedynie zgrzyt walących się jupiterów. Nie da się już ukryć, że prezydent Chorzowa w aglomeracji został sam jak palec, w dodatku ze stosem rachunków za awaryjne prace na Cichej oraz za wypożyczenie boiska w Gliwicach. No i bez większych perspektyw, bo w obecnej ekonomicznej rzeczywistości budowa stadionu stanowi jeszcze większe wyzwanie niż przed laty.

Nie wiem, jakie kontakty ma Andrzej Kotala ze swoimi odpowiednikami z innych miast, ale nie da się ukryć, że może znaleźć się za chwilę w wyjątkowo niekomfortowej towarzyskiej sytuacji. Nietrudno sobie przecież wyobrazić, że z rąk listonosza na najważniejsze biurko w ratuszu trafią zaproszenia na otwarcie Zagłębiowskiego Parku Sportowego, zatknięcia wiechy na nowym stadionie (i hali) na Załęskiej Hałdzie oraz raut z okazji rozpoczęcia - a potem zakończenia - budowy czwartej trybuny przy Roosevelta. Odmówić? Nieelegancko... Przyjąć? Jeszcze gorzej...

Co więc mu zostało? Chyba tylko pielgrzymka do Częstochowy. Tam prezydent Chorzowa może żarliwie pomodlić się na Jasnej Górze, by tytuł mistrzowski dla Rakowa nie stał się fundamentem dla budowy poważnego stadionu, co oznaczałoby likwidację przedostatniej białej plamy.

Nie przeocz

Musisz to wiedzieć

Bądź na bieżąco i obserwuj

od 7 lat
Wideo

Magazyn GOL 24 - podsumowanie kolejki Ekstraklasy

Komentarze 1

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

m
marian szyma
Jeśli klub jest prywatny to niech kibolom miejsce do bójek i wandalizmu za grube miliony wybuduje właściciel klubu albo niech sami go sobie wybudują dlaczego prywatnemu podmiotowi siedzibę ma budować miasto ?
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl