– Zgodziłam się na ten wywiad, by dać dowód na to, że o marzenia warto zawalczyć, nawet z taką diagnozą – mówi dziś ze wzruszeniem 38-letnia Agnieszka Antosik spod Rawy Mazowieckiej. – Gdy dowiedziałam się, że mam raka, żyłam ze świadomością, że bez trzustki właściwie nie ma życia, że to dla mnie wyrok śmierci, a ja nie chciałam umierać. Jedni lekarze zaprzeczali temu, drudzy potwierdzali moje obawy. Decyzja była trudna, ale zaryzykowałam, dla swojej rodziny.
Pani Agnieszka kilka dni temu urodziła w Instytucie Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi trzecią córkę, Milenkę. Ale prawdopodobnie dziewczynki nie byłoby na świecie, gdyby nie ogromna determinacja jej rodziców, a zwłaszcza mamy i zespołu specjalistów.
Czytaj też: Skomplikowana operacja serca ciężarnej kobiety. Sukces łódzkich lekarzy z ICZMP w Łodzi
Kobieta siedem lat temu, trzy miesiące po urodzeniu drugiej córki, Jagody, trafiła do szpitala z ostrym zapaleniem trzustki i podejrzeniem torbieli. Już wcześniej odczuwała silne bóle w okolicy brzucha, ale wtedy nikt nie przypuszczał, że powodem będzie jeden z najgroźniejszych nowotworów na świecie.
Rak trzustki długo nie daje żadnych objawów, ale gdy już się ujawni, najczęściej na ratunek jest za późno. Większość chorych umiera w ciągu roku. Przeżywa niespełna 6 procent mężczyzn i 8 procent kobiet z taką diagnozą. Statystyki są miażdżące, ale niech nie odbierają nadziei na normalne życie.
Czytaj też: Łodzianka była w przychodni 22 razy. Lekarze nie widzieli guza trzustki
Endosonografia wykazała u pani Agnieszki właśnie raka trzustki, a szansę na życie dawało jedynie wycięcie narządu. Pół roku po diagnozie i gehennie przygotowywania do tej operacji, pani Agnieszce usunięto trzustkę, a razem z nią dwunastnicę, śledzionę i część żołądka. Później także guza tarczycy. Konsekwencją takiego leczenia jest cukrzyca, z powodu której kobieta korzysta dziś z pompy insulinowej.
– Jedna gehenna poprzedzała drugą. Byłam pewna, że po operacji nie wrócę do domu, że nigdy już nie zobaczę moich córek. Ale wróciłam, operacja się udała, a ja musiałam nauczyć się wszystkiego na nowo, zwłaszcza życia z cukrzycą, której strasznie się bałam. Ale żyję – wspomina 38-latka.
I wtedy, gdy z roku na rok wyniki badań były dobre, pojawił się cień nadziei na powrót do realizacji marzenia o trzecim dziecku. – Zanim zaczęliśmy starania, jeździliśmy po lekarzach, sprawdzając w ogóle szanse i ryzyka trzeciej ciąży. Byli tacy, którzy pytali, czy warto ryzykować, skoro w domu jest dwójka dzieci. I jak widać jednak warto, oczywiście pod odpowiednią opieką – mówi pani Agnieszka.
Starania o dziecko poprzedził rok przygotowań i konsultacji ze specjalistami, by w momencie zajścia w ciążę kobieta miała jak najlepsze wyniki, które dadzą szansę na urodzenie zdrowego dziecka, bez np. wady serca.
– Determinacja pacjentki była tak ogromna, że nie mogło się nie udać. Nad spełnieniem tego marzenia o trzecim dziecku pracował cały zespół m.in. lekarzy, położnych czy diabetologów – mówi dr Michał Krekora, zastępca kierownika Kliniki Położnictwa i Ginekologii ICZMP.
Milenka tuż po urodzeniu dostała 10 punktów w skali Apgar, czyli maksymalną liczbę. Ważyła ponad 4 kg. Przyszła na świat drogami natury, bo właśnie tak chciała jej mama.