Wielkie nieobecne
O tym, że naszej drużynie ciężko będzie wywalczyć awans wiadomo było od momentu, gdy okazało się, że do Radomia nie przyjedzie kontuzjowana Magdalena Fręch, a także Iga Świątek, która za ważniejsze uznała przygotowania do przyszłotygodniowego turnieju w Stuttgarcie.
W piątek okazało się, że zadanie będzie jeszcze trudniejsze, niż pierwotnie sądzono, z powodu choroby nie mogła bowiem wystąpić Magda Linette. Naprzeciwko czołowym zawodniczkom świata rywalizującym w barwach Ukrainy musiały więc stanąć tenisistki notowane poza pierwszą setką rankingu.
Zaskakująca postawa Chwalińskiej
Jako pierwsza na korcie pojawiła się Katarzyna Kawa, która w meczu z Martą Kostiuk nieźle radziła sobie tylko na początku obydwu setów. Efektem szybka porażka 1:6, 2:6.
Podobnego przebiegu rywalizacji można było spodziewać się także po drugim singlowym pojedynku, w którym mierzyły się Maja Chwalińska i Elina Switolina. Wszak przeciwniczka naszej tenisistki klasyfikowana jest w czołowej dwudziestce rankingu. Nieoczekiwanie jednak Polka napsuła znakomitej rywalce sporo krwi, stosując różne rozwiązania, m.in. posyłając skrót lub wysokim zagraniem wyrzucając rywalkę poza kort.
Polce brakowało tylko jednego - lepszego serwisu, dzięki któremu zyskiwałaby przewagę już na początku wymiany. W efekcie mimo aż czterech przełamań nie była w stanie wygrać pierwszego seta (nie wykorzystała aż pięciu piłek setowych), a w tie-breaku górą była faworytka (7:4), która także lepiej spisała się w drugim secie (6:3).
Stracone szanse
Zacięty bój stoczyły także Chwalińska i Martyna Kubka w spotkaniu deblowym przeciwko Ludmyle i Nadii Kiczenok. W obydwu setach byliśmy świadkami tie-breaków, w których jednak lepiej spisywały się wyżej notowane Ukrainki.
Biało-Czerwone przegrały ostatecznie 0:3 i nie wystąpią we wrześniowym turnieju finałowym Billie Jean King Cup. Polki mogą co prawda zakończyć jeszcze turniej z identycznym bilansem meczów co pozostałe zespoły (3:3), ale mają ujemny bilans setów (6-8).
