Niezależnie od wojny z Ukrainą i konfliktu z Zachodem, Rosja nie zaprzestaje realizować swojej strategii rozszerzania obecności wojskowej na tzw. globalnym Południu. Nie może się rzecz jasna nawet próbować mierzyć – pod względem liczby i zasięgu baz wojskowych za granicą – ze Stanami Zjednoczonymi. Ta potęga amerykańska wynika z tego, że USA są tzw. mocarstwem morskim. Rosja - marząc o obecności swych żołnierzy w innych częściach świata - musi posiadać porty, z których korzystałaby jej flota wojenna.
Po Syrii Libia
Pierwszym krokiem w tym kierunku była rozbudowa w syryjskim Tartusie niewielkiej logistycznej przystani (jeszcze z czasów sowieckich) w morską bazę wojenną. To był pierwszy ważny krok wyprowadzający Rosję z zamkniętego akwenu, jakim jest Morze Czarne. Teraz Moskwa stara się o dostęp do portu/portów w Libii – miałaby to być cena, jaką kontrolujący wschód kraju gen. Chalifa Haftar powinien zapłacić za dostawy broni (przede wszystkim systemów obrony powietrznej), szkolenie pilotów i wsparcie rosyjskich najemników.
Dla Rosji stała obecność morska naprzeciwko Grecji i Włoch wzmocniłaby jej strategiczne położenie na Morzu Śródziemnym. Ale ambicje rosyjskie sięgają dalej, do innej części Afryki. Stawką jest obecność militarna przy jednym z najważniejszych, jeśli nie najważniejszym szlaku morskim świata. Chodzi o Kanał Sueski i Morze Czerwone. Rosja ma już bazę po północnej stronie tego szlaku (syryjski Tartus). Teraz dąży do pozyskania bazy po stronie południowej.
Rosja nad Morzem Czerwonym?
We wrześniu nie tylko libijski warlord Haftar układał się w Moskwie z Rosjanami. Pojawiły się też informacje, że na rozszerzeniu więzi militarnych i gospodarczych z Rosją bardzo zależy Erytrei. Podobnie jak sąsiedni Sudan wcześniej, władze w Asmarze nęcą Rosjan możliwością instalacji bazy na Morzu Czerwonym. Baza w tym akwenie sprawiłaby, że rosyjskie okręty wojenne miałyby możliwość uderzenia po obu stronach Kanału Sueskiego. Rosja uważa silną obecność wojskową na Morzu Czerwonym za kluczową dla swoich interesów gospodarczych w regionie. Prawie 15 procent światowego handlu przepływa przez to wąskie morze w kierunku Kanału Sueskiego lub z niego wypływa.
Massawa, położona na północnym krańcu Zatoki Zula, posiada średniej wielkości głębokowodny port, będący bramą na świat dla stolicy Asmary, leżącej jakieś 50 km w głębi lądu. Za rządów etiopskiego cesarza Hajle Selasje (1930–1974) Massawę często odwiedzały amerykańskie okręty wojenne przywożące zaopatrzenie do bazy Kagnew. Po dojściu do władzy marksistowskiego reżimu pułkownika Mengistu Hajle Mariama Etiopia była gotowa przyjąć tam Sowietów, ale erytrejscy separatyści na tym obszarze uniemożliwili realizację planu. Zwycięstwo Erytrei w wojnie o niepodległość w 1991 r. i upadek Związku Sowieckiego tymczasowo położyły kres rosyjskim ambicjom w regionie Morza Czerwonego.
Minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow rozpoczął negocjacje w sprawie utworzenia bazy logistycznej w Erytrei jeszcze w sierpniu 2018 r. podczas wizyty ministra spraw zagranicznych Erytrei Osmana Saliha w Soczi. W styczniu 2023 roku, Ławrow przekazał zainteresowanie Moskwy portem i lotniskiem w Massawie, podkreślając, że potrzebne są „konkretne kroki”, aby chronić współpracę rosyjsko-erytrejską przed zachodnimi sankcjami.
Im bliżej cieśniny, tym lepiej
W lutym Sudan dopinał już kwestię przekazania Rosji terenu pod bazę morską w Port Sudan (ponad pół tysiąca kilometrów na północ od erytrejskiej Massawy), ale w kwietniu wybuchła wojna domowa i temat bazy pozostaje zawieszony. Reżim w Erytrei, podobnie jak w Sudanie, preferuje współpracę z Rosją od współpracy z Zachodem. Moskwy nie interesuje brak demokracji i zamordystyczna polityka autorytarnego prezydenta Isaiasa Afwerkiego – który rządzi Erytreą nieprzerwanie do uzyskania niepodległości. Czyli już przeszło trzy dekady!
Rosjanie, szukając potencjalnej lokalizacji dla swej bazy w Erytrei, biorą pod uwagę wspomniany port Massawa, położony jakieś 400 km na południe port Asab (bliżej Dżibuti i cieśniny Bab al-Mandab, łączącej Morze Czerwone z Zatoką Adeńską) oraz przybrzeżny archipelag Dahlak leżący naprzeciwko Massawy, gdzie Sowieci posiadali przez pewien czas bazę.
Asab leży 450 km na południe od Massawy, przy północnym wejściu do cieśniny Bab al-Mandab. To pierwszy duży plus z punktu widzenia Rosji, bo tuż obok Dżibuti, gdzie już wcześniej rozsiadły się w bazach różne kraje, od USA, przez Francję i Chiny, po… Japonię. Druga zaleta tej lokalizacji to modernizacja portu dokonana przez Zjednoczone Emiraty Arabskie w latach 2015–2019. Erytrea zgodziła się gościć bazę lotniczą i morską ZEA w Asab w 2015 r. obawiając się rebeliantów Huti i terrorystów Al-Kaidy z Jemenu leżącego po drugiej stronie cieśniny. W 2019 roku Zjednoczone Emiraty Arabskie zdecydowały się jednak zakończyć swój udział w wojnie domowej w Jemenie i wycofały się z Asab.
Opcją numer 2 jest archipelag Dahlak składający się z dwóch dużych i 124 mniejszych wysp, położonych ok. 80 km od wybrzeża Erytrei. Tylko siedem wysp jest zamieszkanych, a większość z nich jest zbyt mała, aby nadawała się do użytku wojskowego. W 1982 roku wywiad amerykański informował o obecności sowieckiej bazy morskiej na Nokrze, jednej z największych wysp archipelagu.
źr. Bloomberg, Jamestown Foundation
rs
